List otwarty parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej ws, sytuacji w Platformie, jawna krytyka ze strony członków partii i wreszcie wyrzucenie z ugrupowania Ireneusza Rasia i Pawła Zalewskiego pokazuje, że sytuacja w największej partii opozycyjnej nie jest trudna. Jest już krytyczna. A topniejące poparcie najlepiej świadczy o fatalnej kondycji, w jakiej znalazło się ugrupowanie pod wodzę Borysa Budki.
Wydawało się, że czas pandemii i związanego z nią kryzysu ekonomicznego to najlepszy prezent, jaki opozycja – z czysto politycznego punktu widzenia – mogła sobie wymarzyć. Bardzo trudna sytuacja społeczno-gospodarcza jest ogromnym wyzwaniem dla rządzących, ale i wielkim polem do popisu dla oponentów. To właśnie w takich momentach można – przynajmniej w założeniu – wyciągać przykłady niedomagania systemu i błędów ze strony decydentów. Tak się jednak nie dzieje. W tym samym momencie Koalicja Obywatelska, największe ugrupowanie opozycyjne zajmuje się sobą. To akcja ratowania życia. Przetrwania.
Podzielona Platforma
Platformę rozrywają wewnętrzne konflikty, a Borys Budka po raz kolejny pokazuje, że nie tylko nie umie być frontmanem a la Donald Tusk, ale również sprawnym gabinetowym rozgrywającym w rodzaju Grzegorza Schetyny. Budka jako lider nie porywa mas, a i w montowaniu szerokiego frontu opozycyjnego idzie mu odwrotnie od zamierzonego efektu. Wystarczy wspomnieć afront, jakim zakończyła się prezentacja Koalicji 276, podczas której zabrakło miejsca dla innych szyldów niż PO.
Po stosunkowo dobrym wyniku Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich można było oczekiwać dalszej ofensywy, ale nic takiego nie miało miejsca. W tym samym czasie Szymon Hołownia mógł liczyć na wzrost poparcia i kolejne polityczne transfery z Koalicji Obywatelskiej. Dziś to właśnie Polska 2050 ma murowane drugie miejsce po PiS. Platforma Obywatelska et consortes cały czas traci. Hołownia może nie wyróżniać się niczym, bredzić od rzeczy, a i tak będzie zyskiwał kosztem platformersów. Wystarczy, że będzie. To najlepiej mówi o kondycji KO.
Czarę goryczy mogło przelać zaplątanie się liderów Platformy w swoich deklaracjach odnośnie korzystania z funduszy unijnych. Oto partia stająca w pierwszym szeregu krajowych euroentuzjastów omal nie wysadziła wielkiego programu UE, jakim jest Fundusz Odbudowy, sytuując się gdzieś między Solidarną Polską a Konfederacją. I to przecież nie z pobudek ideowych. Po prostu Budka nie umie w „gabinety”.
Kto po Budce?
Teraz naturalne wydaje się stawianie pytania: kto po Budce? I tu nie ma dobrych rozwiązań dla Platformy. Trzaskowski? Chyba jednak bardziej salonowy frontman niż parlamentarny gracz. Poza tym trudno wyobrazić sobie kierowanie partią z ratusza. Kidawa-Błońska? ‘Ale to już było…”. Tusk? Schetyna? Drugie wejście do tej samej rzeki? Wątpliwe. Wydaje się, że najbardziej rozsądnym rozwiązaniem byłoby sięgnięcie po kogoś w rodzaju Radosława Sikorskiego czy Bogdana Zdrojewskiego. Tylko co to da Platformie? Nic, poza utrzymaniem status quo. Żadnego nowego otwarcia. Zresztą ten pierwszy sam neguje taką możliwość.
Wychodzi na to, że prawdziwym przełomem w PO byłoby uznanie prymatu Hołowni. A na to nie pozwolą przecież ani struktury, ani finanse partii. Pozostaje więc proces gnilny. I liczenie tego, co zostało. W tej roli Borys Budka może się spełnić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551173-nie-ma-juz-po-jest-masa-upadlosciowa-z-budka-jako-syndykiem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.