Mamy najbardziej infantylną i nierozgarniętą opozycję od czasów powstania III RP, a potwierdzeniem tego są niesamowite przygody Borysa Budki.
21 tekstów na temat „Polskiego ładu” ukazało się w „Gazecie Wyborczej” do wieczora 15 maja 2021 r., czyli w dniu prezentacji programu. To pokazuje, jak bardzo „Polski Ład” boli opozycję. „Gazeta Wyborcza” ten ból była w stanie najszybciej i najobszerniej wyrazić, bo jej bardziej zależy na zatarciu wrażenia nokautu opozycji niż politykom samej opozycji. Tym bardziej że niewielu opozycyjnych polityków było w stanie ten program zrozumieć. A tym bardziej jego konsekwencje, także dla polskiej polityki i dla opozycyjnych partii.
Prezentacja programu „Polski Ład” mniej więcej tak się różni od opozycyjnych propozycji, jak zabawa w przedszkolu pieniędzmi z domowej drukarki z prawdziwymi pieniędzmi na koncie i w portfelu, i to liczonymi w pokaźnych kwotach. Pierwsze wrażenie polega właśnie na tym, że opozycyjne wersje programów i programików wydają się dziecinne (nie obrażając dzieci, szczególnie gdy je porównać do Borysa Budki). 21 autorów „Gazety Wyborczej”, a szczególnie ponadstandardowo zaangażowana Dominika Wielowieyska, przypisuje to marketingowej sprawności. Ale problem nie polega na marketingu.
Problem polega na tym, czy aspirujący do władzy w Polsce, czyli opozycja cokolwiek rozumieją. Nie dlatego ma się wrażenie, iż opozycja programowo i koncepcyjnie nie ma nic do powiedzenia, że brakuje jej konkretnych rozwiązań. Jest o wiele gorzej, a nawet strasznie. W tej formie, w jakiej się prezentuje, opozycja nie rozumie, czym właściwie jest państwo, na czym polega rządzenie, jakie cele powinna i może realizować władza i jak funkcjonować w konkurencyjnym świecie albo w świecie konkurujących z sobą państwowych bądź szerszych (np. w obrębie Unii Europejskiej) protekcjonizmów. Opozycja traktuje świat jak strumień wydarzeń, które wywołują jakieś przypadkowe reakcje.
Z tego, co proponuje obecna opozycja wynika, że kompletnie nie rozumie ona procesów. Oczywiście niektórzy rozumieją, ale nikt decyzyjny ich nie słucha. Mamy chyba najbardziej infantylną i nierozgarniętą opozycję od czasów powstania III RP. Potwierdzeniem tego są niesamowite przygody Borysa Budki i kryzysy targające Platformą Obywatelską. One w ogromnym stopniu wynikają z infantylizmu liderów, z tym głównym na czele. To jest taki horyzont rozumienia i uprawiania polityki, który sprawia, że większość rozsądnych obywateli nie wie, o czym oni mówią i co chcą zrobić. A nawet jest gorzej, bo sami ci politycy tego nie wiedzą i nie rozumieją.
Wściekłość „Gazety Wyborczej” manifestowana 21 tekstami po ogłoszeniu „Polskiego ładu” wynika z tego, że piszący tam ludzie prywatnie (ale też pewnie zakładowo) wstydzą się, jakich polityków i partie muszą popierać, zdając sobie sprawę, że ich politycy nic nie rozumieją, a to, co proponują obraża opisujących, tak jest infantylne. Ale co mogą zrobić, jak nie mają żadnej lepszej opozycji? To zatem nie jest wściekłość na Prawo i Sprawiedliwość, tylko na opozycję. Oczywiście oni muszą pisać, że „Polski Ład” to tylko marketing albo okradanie przedsiębiorczych i mnożenie obietnic bez pokrycia, bo przecież nie mogą chwalić rządzących.
21 autorów „Gazety Wyborczej”, a szczególnie Witold Gadomski, widzi oczywiście koszty, ale tak, jakby pieniądze miały do budżetu państwa spływać tylko od biedniejszych. Albo państwo ma być biedne (liberalna wersja państwa minimum). To jednak utopia na świecie nieznana, choć lansowana z uporem godnym lepszej sprawy. Na razie jest tak, że to od rządzących zależy, kto zyskuje, a kto traci, bo nieznany jest system, w którym nikt nie traci. Chyba że chodzi o M&M Enterprises Milo Minderbindera, w którym wszyscy zyskują, ale to tylko fabularna fikcja Josepha Hellera, zresztą w tej samej powieści obnażona.
Oczywiście wśród liberałów panuje pogląd, połączony ze stanowiskiem moralnym, że podatki to złodziejstwo. A najbardziej okradani są ci, którzy mają najwyższe dochody. A to oni decydują o stanie cywilizacji, pozycji państw, zdrowiu gospodarek i bogactwie społeczeństw. Reszta to właściwie pasożyci, którym ci bogaci, a przy okazji mądrzy (głupi nie może być przecież bogaty) pozwalają całkiem dostatnio egzystować. I gdyby bogatych i mądrych nie okradać, wszyscy pozostali też byliby bogaci, a mądrzy już być nie muszą.
Problemem jest to, że bogaci i mądrzy to właściwie 1 proc. podatników, a może nawet mniej. I jakoś nie spływa z nich ani bogactwo, ani mądrość. Ale to też ponoć dobrze, bowiem najlepszą formą organizacji społeczeństw jest darwinizm w najbardziej radykalnej postaci. Nie radzisz sobie, to licz tylko na organizacje charytatywne. I one wystarczą, bo wraz z bogactwem nabywa się empatii, czego koronnym dowodem ma być Bill Gates. A zaletą darwinizmu jest nieograniczony rozwój tych na szczycie społecznej drabiny, co przekłada się na ogromne korzyści dla wszystkich. Ale to tylko taka liberalna czytanka. Niektórzy złośliwie mówią, że przeznaczona dla neoliberalnych doktrynerów, czyli przygłupów.
„Polski Ład” został ogłoszony i jest to całkiem konkretna koncepcja rozwoju. Spójna i formułująca najważniejsze cele polityki państwa w następnej dekadzie. Niezależnie od tego, jak się ją ocenia, to jest poważna propozycja, poważnie traktująca obywateli, a nawet mówiąc górnolotnie – suwerena. Ta propozycja natrafia na próżnię programową opozycji. Skupionej na tym, czy i kiedy wyrzucić z PO Ireneusza Rasia oraz Pawła Zalewskiego, jaką zbrodnię popełnił Włodzimierz Czarzasty wobec wicemarszałek Senatu Gabrieli Morawskiej-Staneckiej, czy Borysa Budkę da się wywalić z funkcji, zanim on wyrzuci innych, czy z Bronisławem Komorowskim to jest nadal Koalicja Polska, czy już Chadecja Polska albo co Klaudia Jachira widzi z łąki na przedmieściu Wrocławia, a Joanna Scheuring-Wielgus z pociągu na trasie Toruń – Warszawa. To jest ta różnica.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551078-opozycja-wsciekla-na-siebie-nic-nie-ma-i-nic-nie-rozumie