W minioną sobotę „Superwizjer” TVN wyemitował niezwykle interesujący reportaż o powiązaniach Jana L., jednego z potężniejszych polskich przestępców, z mafią w Ministerstwie Finansów, a także spółką założoną przez prawą rękę Jarosława Gowina. Minęło 5 dni, a błoga cisza trwa. Choć mamy przecież do czynienia z gigantyczną aferą.
Jan L. to człowiek doskonale znany polskim organom ścigania. Pierwsze grupy przestępcze zakładał jeszcze w latach 80. Miał zajmować się kradzieżami samochodów, praniem pieniędzy, handlem narkotykami i innymi oszustwami. Zatrzymano go w 2015 r. za wyłudzenia w SKOK Wołomin. Dziś cieszy się wolnością i czeka na proces.
Co jest na Pogonowskiego?
Główny wątek reportażu – dotyczył powiązań byłego szefa ABW Piotra Pogonowskiego i ludzi z otoczenia Jana L. - nie został w „Superwizjerze” należycie udokumentowany. Jedyne dowody to fakt, że Pogonowski był prawnikiem w spółce SI Power ws. której L. lobbował w Sejmie, a także zbieżność dat dotycząca spółki Agencja Monitoringu Wywłaszczeń – przed objęciem funkcji w ABW Pogonowski krótko zasiadał w jej radzie nadzorczej, gdy prezesem był Aleksander B., późniejszy dyrektor w Ministerstwie Finansów, aresztowany za wyłudzenia VAT, gdy pełnił wysoką funkcję urzędniczą. Wg reportażu, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez wiele miesięcy pozostawała bezczynna wobec przestępców w MF, ale dowodów na to nie przedstawiono.
Obecny szef ABW stanowczo zaprzeczył takim oskarżeniom.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie pozostała bezczynna w tej sprawie. Na różnych jej etapach ABW współpracowała bowiem z organami porządku publicznego, w tym z Policją. Uzyskane informacje, które miały związek ze śledztwem prowadzonym w zakresie nieprawidłowości w Ministerstwie Finansów, zostały przekazane do Prokuratury Krajowej w Poznaniu, która – jako właściwy organ – prowadziła już postępowanie przygotowawcze w powyższej sprawie.
— czytamy w komunikacie płk. Krzysztofa Wacławka.
Również sam Pogonowski w oświadczeniu oburzył się na kojarzenie go z mafiosami i zapowiedział kroki prawne wobec TVN. Wypada więc czekać na rozstrzygnięcie w tej sprawie, albo pokazanie przez dziennikarzy „Superwizjera” mocniejszych dowodów na nieprawidłowości w działaniu człowieka kierującego najważniejszą polską specsłużbą.
Mafioso w orbicie ludzi Gowina
Dużo prostszy do oceny jest drugi wątek przedstawiony przez TVN.
Dotyczy spółki Tecra, działającej w branży kryptowalut. Firma ta emituje walutę pod nazwą TecraCoin. Jednak nie sprzedaje jej samodzielnie, a poprzez pośrednika – giełdę ProCoinMarket (PCM). Ta należy do estońskiej spółki Omnibus24.net, której właścicielką jest Natalia L., na co dzień opiekunka w prywatnym żłobku, a prywatnie żona Jana L.
Sam prezes Tecry potwierdził dziennikarzowi TVN, że to w PCM można kupić TecraCoiny
To oni są stroną transakcji.
Wystarczy zresztą wejść na stronę ProCoinMarket, by się o tym przekonać:
Inwestycja w najwyższe technologie w zasięgu ręki? Taką możliwość otwiera przed klientami ProCoinMarket. W dniu dzisiejszym udostępnimy użytkownikom możliwość inwestowania swego kapitału w TecraCoin. Projekt o globalnym zasięgu, prowadzony przez wybitnych specjalistów z dziedziny biznesu oraz IT współpracujących z wieloma autorytetami świata nauki. TecraCoin to inwestycja w technologie zabezpieczone patentami, które będą miały nieoceniony wpływ na wiele dziedzin życia np. na medycynę oraz energetykę. Misją zespołu Tecra jest czynne uczestnictwo w nieustanne rozwijającym się technologicznie świecie, by było to możliwe stworzyli platformę która za zadanie ma pozyskać kapitał niezbędny w procesie komercjalizacji wysokorozwiniętych technologii.
I tak dalej… Na koniec chwalą się, że „niezwykle istotne pozostaje również wsparcie Polskiego Rządu dla projektu Tecra, w tym również Minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwigi Emilewicz”. Warto zapytać, co na to ex-wicepremier Emilewicz?
Dziś mamy akurat niezły dzień do przestrzegania przed zabawą kryptowalutami, bo po długim czasie irracjonalnej hossy, na giełdach zagościł kolor czerwony. Powtarzamy więc, że warto kilka razy się zastanowić, zanim zaufamy ludziom, którzy obiecają nam złote góry i „pewny zysk” na poziomie kilkudziesięciu procent rocznie. Historia piramid finansowych jest wystarczająca długa, by mieć na czym się uczyć. Trzeba też pamiętać, że polski rynek wirtualnych walut nie jest kontrolowany przez KNF. A zatem w naturalny sposób jest mniej bezpiecznym miejscem do inwestowania.
Tecra jako krypto-zaplecze Porozumienia
O Tecrze pisaliśmy z Marcinem Wikłą w tygodniku „Sieci”. To firma założona i do maja 2020 r. współkierowana przez Roberta Anackiego, bliskiego współpracownika Jarosława Gowina, wiceprezesa Porozumienia. W czasie gdy Gowin kierował resortem nauki, podległe mu Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przyznało Tecrze dofinansowanie w wysokości ponad 10 mln zł.
Anacki zaprzecza, by miał jeszcze wtedy cokolwiek wspólnego z Tecrą. Jednak wiemy oficjalnie, że doradzał wówczas zarządowi spółki i wciąż figurował w jej dokumentach w KRS, a i dziś jest mocno z firmą związany. Nie tylko poprzez jej reklamowanie, wychwalanie siły kryptowaluty TecraCoin i interesy inwestycyjne.
Anacki, jak ujawniliśmy w „Sieci”, został oddelegowany przez Gowina do przejęcia i całkowitego podporządkowania Porozumieniu Ochotniczych Hufców Pracy. OHP po zmianie władz (komendantem głównym został człowiek Anackiego Grzegorz Walter) jesienią ub.r. natychmiast zleciły audyt informatyczny firmie należącej do tych samych właścicieli, których ma Tecra.
Ludzi Tecry znajdziemy też w innych politycznych łupach zależnych od Porozumienia. Np. w Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, której prezesem jest Krzysztof Kielec, a szefem marketingu Andrzej Kail (obaj z ekipy Tecry). „Ekspertem naukowym” w Tecrze jest też Przemysław Zatylny, lokalny polityk Porozumienia z Gorzowa (podobnie jak Anacki). A to zapewne tylko część powiązań.
Przypomnijmy, że Robert Anacki to człowiek, który przed kilkoma laty próbował rozbić środowisko „korwinowców”. Został wyrzucony z partii Wolność w atmosferze skandalu – sam Janusz Korwin-Mikke szczegółowo opisywał, w jaki sposób Anacki miał wyprowadzać partyjne pieniądze.
Ujawniliśmy też, że w 2018 r. lobbował u wiceministra finansów za nawiązaniem współpracy przy budowie Nowego Krajowego Systemu Poboru Opłat ze słowacką firmą SkyToll, powiązaną z kremlowskim oligarchą Olegiem Deripaską. Tu na marginesie warto dodać, że sprawa tego lobbingu mogła zakończyć się inaczej (ABW i CBA jak dotychczas nie stwierdziły żadnych nieprawidłowości), gdyby nie zachowanie jednego z urzędników MF, delegowanego do resortu przez ABW. Przypomnijmy fragment artykułu „Najemnik Gowina” z tygodnika „Sieci”:
19 maja 2020 r. wiceminister finansów Piotr Patkowski odbiera telefon z nieznanego mu numeru. Dzwoni Robert Anacki, wiceprezes Porozumienia. Chce rozmawiać o budowanym Nowym Krajowym Systemie Poboru Opłat drogowych. Reklamuje ofertę słowackiej firmy SkyToll, która ma gwarantować najlepsze finansowo warunki dla polskiego budżetu.
Panowie umawiają się, że Patkowski przekaże Anackiemu adres mailowy, na który ten ostatni prześle szczegółowe informacje o korzyściach płynących z interesów ze Słowakami. Dwadzieścia minut później Anacki wysyła SMS z prośbą o e-mail i kontakt do osoby, która w resorcie przejęła pilotowanie prac nad systemem e-TOLL.
Patkowski jest zaniepokojony, bo pamięta, że już w przeszłości były wątpliwości co do słowackiej firmy i podejrzenia o jej związki z rosyjskimi oligarchami. Kontaktuje się więc z urzędnikiem MF delegowanym do ministerstwa z ABW. Ten poleca nie kontaktować się więcej z Anackim, a o sprawie zawiadomić służby specjalne. Tak też się dzieje. Dwa dni później wiceminister sporządza notatkę z rozmowy i przekazuje ją funkcjonariuszowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a także do CBA.
W nocy z 23 na 24 maja Anacki niespodziewanie zaczyna pisać o sprawie na Twitterze. Najpierw enigmatycznie: „Dzisiejszy odcinek Ulicy Sezamkowej sponsorują literki CBA. Co Ci ludzie mają w głowach – już się nie mogę doczekać poniedziałku.” Po kilkunastu godzinach zamieszcza kolejne wpisy: „W dniu jutrzejszym zawiadamiam ABW i CBA o możliwości wykorzystywania służb do walk politycznych i możliwych zaniechaniach wysokich urzędników państwowych, w efekcie czego budżet państwa traci od 5-10 mld zł rocznie, a poprzez przedłużenie niekorzystnych umów może stracić 50 mld.” I po kilkunastu minutach następny: „Będę oczekiwał nadzoru służb nad procesem wyboru dostawców usług dla RP, które stanowią newralgiczny element infrastruktury drogowej. Będę oczekiwał transparentności tego procesu, weryfikacji zmian ustaw w tym zakresie i powodów przeniesienia kompetencji z MI do MF.”
Według naszych rozmówców, Anacki dowiedział się, że Patkowski zawiadomił służby o jego lobbingu i dlatego postanowił szybko złożyć kontr-doniesienie.
Pytamy wiceszefa Porozumienia, skąd dowiedział się o notatce Patkowskiego i co mu przekazywał. Odpowiedź nie jest jasna: - Nie chciałem zainteresować pana Patkowskiego żadną ofertą. Z moich informacji wynika, że on złożył zawiadomienie do CBA. Ja mam twarde dowody i w kontrze spotkałem się ze służbami, wyjaśniając to wszystko.
Powtórzmy dwa kluczowe w tym wątku pytania, na które wciąż nie znamy odpowiedzi: skąd Anacki dowiedział się o zawiadomieniu Patkowskiego do ABW? I dlaczego człowiek służb na etacie w MF zamiast polecić Patkowskiemu „złowić” podejrzanego oferenta skłaniając go do przesłania oferty, kazał zerwać z nim kontakt, czyli zachował się odwrotnie niż każe elementarz służb, które chcą złapać przestępcę na gorącym uczynku?
Gowin niewzruszony
Mimo tych wszystkich doniesień, kariera i przedsięwzięcia biznesowe Roberta Anackiego mają się doskonale. Ani trochę nie stracił on zaufania Jarosława Gowina. Wicepremier staje za nim murem, a artykuły o niejasnościach w jego postępowaniu oraz patologicznych praktykach nazywa „pseudodziennikarstwem”.
Jak długo szef Porozumienia będzie autoryzował działalność i kontakty swojego zastępcy? Wiemy przecież, że potrafi bezceremonialnie rozstać się z bliskimi współpracownikami. W kwietniu gabinetowi politycznemu ministra rozwoju, pracy i technologii przestał szefować Tomasz Michałowski. Oficjalnie odszedł „z powodów osobistych”. Ale też pożegnał się z funkcją zastępcy sekretarza generalnego Porozumienia. Stanisław Derehajło, sekretarz Porozumienia (człowiek pilnujący też partyjnej kasy i tego, by działacze, którzy dostali państwowe fuchy dzielili się z partią „dziesięciną”, czyli procentem od zarobków) tak tłumaczył kolegę na łamach „Tygodnika Sądeckiego”:
Obie funkcje wymagały tego, aby być w stolicy. Tomasz nie mógł znieść rozłąki z rodziną. Zrezygnował, żeby być bliżej dzieci. Znalazł sobie przystanek zawodowy w rodzinnych stronach.
Tyle że już wcześniej Michałowski pełnił funkcję w gabinecie politycznym Gowina (jeszcze gdy ten był ministrem nauki). Wówczas potrafił sprawy partyjne godzić z rodzinnymi.
Może więc jednak prawdy należy szukać w huczących po korytarzach resortu Gowina opowieściach, jakoby Michałowski został w resorcie nagrany, co stanowi poważny kłopot dla całej formacji (pisał o tym „Wprost”)?
O nagraniach z Anackim jeszcze nie słyszeliśmy. Jemu samemu, jak wynika z jego aktywności w mediach społecznościowych, dopisuje więc świetny humor. Co jednak jest mało zrozumiałe. Bo informacja o powiązaniach jego Tecry z Janem L. oznaczać przecież gigantyczną aferę.
Publikacje tygodnika „Sieci” o działalności Roberta Anackiego znajdą Państwo w naszej strefie Premium. Gorąco polecam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/550806-powiazania-z-mafia-znow-ta-tecra-i-znow-ta-cisza