List 51 parlamentarzystów PO i KO z 7 maja 2021 r. sugeruje, że coś złego się dzieje z utalentowanymi ludźmi w formacji, która składa się właściwie z samych talentów. I te poszczególne talenty nie mogą się rozwinąć, a szczególnie liderzy.
Czyli to wygląda tak, jak gra reprezentacji Polski w piłce nożnej. 29 styczniu 2020 r. trenerem Platformy Obywatelskiej został Borys Budka, a już po miesiącu zaczęto się przymierzać do jego wywalania, zaś po roku stało się to nagminne. To tak jak z Jerzym Brzęczkiem w piłkarskiej reprezentacji. Ledwie 12 lipca 2018 r. ogłoszono, że został selekcjonerem kadry narodowej, a zanim objął tę funkcję (1 sierpnia 2018 r.), też już zaczęto go wywalać, do czego doszło jednak dopiero 18 stycznia 2021 r.
Zestawienie Borysa Budki z Jerzym Brzęczkiem nie jest przypadkowe, bowiem trafiło na ludzi wybitnych, aczkolwiek niezrozumianych. Brzęczek opowiedział o tym wielkim niezrozumieniu własnego geniuszu trenerskiego Małgorzacie Domagalik i tak powstała biografia „W grze”. Domagalik ten geniusz zrozumiała i skromnie porównała z Kazimierzem Górskim, co Jerzy Brzęczek skromnie zaakceptował. Borys Budka jeszcze na swoją Domagalik nie trafił, dlatego jego geniusz wciąż nie został opisany. A już jest chlastany, jak Brzęczek i Domagalik np. przez Krzysztofa Stanowskiego, który nie wiadomo dlaczego uznał, że państwo robią sobie jaja, choć przecież Kazimierz Górski spotkał się z Orianą Fallaci.
List 51 też jest rodzajem chlastania (chłosty?), choć nikt się otwarcie z geniuszu Borysa Budki nie naigrawa, bo jeszcze nikt go nie porównał do Józefa Piłsudskiego. Albowiem odpowiednikiem znalezienia u Jerzego Brzęczka cech Kazimierza Górskiego byłoby wyłącznie zestawienie Borysa Budki z Józefem Piłsudskim. I to jest przekleństwo - zarówno Brzęczka, jak i Budki. A co oni poradzą, że są współczesnym wcieleniem wielkich poprzedników? I teraz tych 51 sygnatariuszy listu z PO i KO wychodzi jak jacyś zawistni endecy w stosunku do marszałka Piłsudskiego. Wielkość ich uwiera, a nie niedostatki.
Przypomina się sytuacja pułkownika Służby Bezpieczeństwa Zygmunta Molibdena, pokazana w filmie Sylwestra Chęcińskiego (scenariusz Stanisława Tyma) „Rozmowy kontrolowane”. Molibden rozmawia tam z generałem SB Zenonem Zambikiem na temat problemu wielkości pośród towarzyszy bezpieczniaków. - Są lepsi ode mnie, towarzyszu generale – zaczyna skromnie Molidben. - Tak, niestety są lepsi. To znaczy są lepsi, bo są gorsi. Rozumiecie? – zaskakuje Zambik swego podwładnego. - Nie bardzo – odpowiada zagubiony Molibden. - Wy jesteście dobrzy, jeden z najlepszych, dlatego jesteście nie najlepsi. Lepszy, to będzie ktoś kto będzie gorszy, bo będzie w sam raz – rozstrzyga problem generał Zambik. I to jest istota rzeczy.
Borys Budka, tak jak Jerzy Brzęczek, jest gorszy ponieważ jest lepszy, a nawet najlepszy. Tymczasem w polityce i sporcie (oraz ogólnie w życiu), lepszy jest jednak ten, kto jest gorszy, gdyż wtedy jest w sam raz. Dla najlepszych nie ma miejsca. Dlatego Brzęczka wykopali, a do Budki przymierzają się różni egzekutorzy karnych, wolnych i rożnych. Powód jest prosty – wielcy ludzie są niezrozumiani, bo przerastają otoczenie. I potem taki zwykły poseł PO jak Ireneusz Raś ośmiela się mówić, że to, co marudzi na temat przywództwa Borysa Budki i jego kumpli, to „nie jest już żółta kartka dla osób rządzących PO, to jest pomarańczowa kartka”. Przy okazji Raś popisał się sprytem, bo przecież wiadomo, że nie ma pomarańczowych kartek, a czerwonej jednak nie pokazał.
Ireneusz Raś uświadomił wielkość takich ludzi jak Borys Budka (i Rafał Trzaskowski). A pośrednio Jerzy Brzęczek. Ludzie małego formatu chcieliby, żeby ci wielcy im wszystko tłumaczyli krok po kroku. Ale wielcy nie mają na to czasu, skoro chwytają wszystko w lot i przechodzą do czynów. Dlatego bezsensowne są pretensje posła Rasia, że „o ważnych działaniach ważnych osób zarządzających partią, Platformą Obywatelską, dowiadujemy się z prasy”. No, ale to jednak lepiej niż z książki (np. tej o Jerzym Brzęczku), bo cykl wydawniczy jest krótszy. A tak w ogóle, to dlaczego wymagać od wielkich jakichkolwiek tłumaczeń. Jak się jest nowym wcieleniem Kazimierza Górskiego czy Józefa Piłsudskiego, to się nie trzeba tłumaczyć.
Ireneusz Raś powiada, że oczekiwał od Borysa Budki, „że tę swoją energię sportową, którą posiada, przełoży również na energię w polityce”. No i Budka przełożył, tylko małoformatowy Raś tego nie jest w stanie dostrzec i zrozumieć, dlatego „nie widzi tego”, „jest rozczarowany”. Budka codziennie ma ataki energii, aż toczy pianę. Ale to też okazuje się złe, bo niby wielki przywódca nie powinien „zbyt dużo komunikować z dnia na dzień”. Komunikuje tyle, ile trzeba, a kto chce sprawdzić, niech poczyta „Strzępy meldunków” premiera i generała II RP Felicjana Sławoja Składkowskiego. Tam widać, jak się komunikował z otoczeniem, w tym z premierami i ministrami, marszałek Józef Piłsudski. Budka, owszem, jeszcze musi nad tym popracować, ale jest na dobrej drodze. Dlatego nie można go chcieć wywalić, jak uczyniono z wielkim Jerzym Brzęczkiem.
Recepta generała esbecji Zenona Zambika na to, żeby być w sam raz, czyli lepszym, bo gorszym, w żadnym razie nie powinna obowiązywać w PO. Jak już objął kierownictwo partii ten najlepszy, to trzeba się do niego dostosować, a nie odwrotnie, Bo to by ciągnęło partię w dół. Już piłkarska reprezentacja Polski „przejechała” się na tym, że nie chciała się wznosić razem z Jerzym Brzęczkiem, to znaczy z Kazimierzem Górskim. I zobaczymy jak to się skończy na mistrzostwach Europy oraz w eliminacjach do mistrzostw świata. Platformie Obywatelskiej też nie wolno się pozbywać nowego marszałka Piłsudskiego, tylko do niego dorosnąć. Dość tego oportunizmu i mikromanii. Z Brzęczkiem i Budką wszystko, bez nich – nic. CBDO.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/550474-mamy-zamach-na-nowego-pilsudskiego-czyli-budke-no-pasaran