Jak to w weekend można spokojniej dłużej poczytać. Z łam prasy lewicowo-liberalnej przebija czarny obraz. Zostawmy już depresję wywołaną wielokrotnym złym wyborem politycznym Polaków. To idzie znacznie dalej. Okazuje się bowiem także, że
Polacy wstydzą się biedy, niskich zarobów, swojego ciała, zawodu, publicznych wystąpień,
a także podobno nie lubią ludzi starych - do czego też nie chcą się przyznawać.
Jesteśmy też podobno „kolektywnym narcyzem, który na skażenie swojego obrazu reaguje kompulsywnym zaprzeczenim” - to o losie Polaków w czasie II Wojny Światowej.
To tylko wycinek. Czy oni obracają się wśród takich ludzi? Tak wygląda ich życie?
Układa się to w skrócie, tydzień po tygodniu, w wielką diagnozę: Polacy mają problem z psychiką i dlatego jest, jak jest. Po pięciu latach kolektywnej pracy polskiej publicystyki, kwiat dziennikarstwa doszedł do wspólnego wniosku, w różnych obszarach, że to wszystko tam się właśnie zaczyna - w chorej głowie Polaka.
Jakaż musi być tam pycha, że nikt z nich siebie nie zapyta: może to nie Polacy zwariowali, a my, którzy tak to opisują? Może to oni zamknęli się w bańce własnych wyobrażeń, półprawd, diagnoz i recept?
Idą dalej.
Oto znany ekonomista, twórca okrutnego programu gospodarczego, sam z prominentną przeszłością w PZPR chce rozliczać, tworzyć listy proskrypcyjne i karać ludzi jego zdaniem odpowiedzialnych za rządy PiS. Ważny redaktor daje to na okładkę.
Wokół lewicy kłócą się czy tankować paliwo i kupować hot-dogi w polskim koncernie paliwowym. Latają przy okazji słowa jak siekiery, obelgi, wyzwiska.
Płyną godzinami dywagacje o mężczyznach mogących rodzić dzieci i kobietach, które na ich żądanie należy nazywać męskimi imionami.
Prezydent stolicy sądzi, że nikt poza nim nie zna angielskiego i podczas łączenia z kolegami z innych krajów snuje absurdalną i zakłamaną do cna opowieść o tym jak sam zaszczepił mieszkańców.
Nie lepiej z radykałami z drugiego krańca: uważają, że premiera czasu pandemii, który uratował niejedno życie i niejedno miejsce pracy, można porównywać do zbrodniarzy z UPA, bo dużo było ofiar i wtedy wskutek ludobójstwa, i teraz, wskutek pandemii.
Pewne środowiska weszły w niebezpieczną dla siebie i całego kraju spiralę obłędu.
Czas zadać pytanie: czy to jeszcze opozycja czy już psychoopozycja?
Co najgorsze, ci ludzie śmią cokolwiek mówić o jakości rządów w Polsce i naprawdę ręka by im nie drgnęła, gdyby dostali taką możliwość. Naprawdę, szanujmy, co mamy, bo los Polski przy takiej opozycji wcale nie jest zabezpieczony.
PS. Polecam Państwu najnowsze wydanie tygodnika Sieci, już dzisiaj dostępne w formie elektronicznej.
Zachęcam do prenumeraty elektronicznej - to dla nas wielka pomoc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/550268-czy-to-jeszcze-opozycja-czy-juz-psychoopozycja