Znamy już pełne wyniki czwartkowego głosowania do parlamentu Szkocji. Głosowania, które może przesądzić o przyszłości Wielkiej Brytanii.
Dążąca do niepodległości Szkocka Partia Narodowa zdobyła 64 miejsca w 129-osobowym zgromadzeniu; zabrakło więc jej jednego mandatu do większości. 8 miejsc zdobyli jednak również opowiadający się za pełną niezależnością szkoccy Zieloni. Będący na fali w całym kraju konserwatyści uzyskali 31 mandatów, a pogrążeni w kryzysie labourzyści 22 mandaty. 4 miejsca przypadły Liberalnym Demokratom.
Nicola Sturgeon - lider SNP oraz premier lokalnego rządu - już ogłosiła, że wyniki dają jej silny mandat w sprawie żądania drugiego referendum niepodległościowego (pierwsze wygrali zwolennicy Unii). Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział, że nie zgodzi się na ponowne głosowanie, ale zaprosił Nicolę Sturgeon na spotkanie - „szczyt, który ma uratować Unię”.
Atmosfera w relacjach Londynu z Edynburgiem staje się coraz cięższa. Sytuację pogarsza fakt, że Szkocka Partia Narodowa to ugrupowanie w istocie lewicowe, które przejęło większość szkockich wyborców Partii Pracy. Z kolei w Londynie rządzą Torysi. Anglia głosowała za wyjściem z Unii Europejskiej, Szkocja jest zdecydowanie proeuropejska. Napięcie między dwiema największymi częściami Zjednoczonego Królestwa ma więc również charakter polityczny.
Ale to napięcie wynika także z logiki sytuacji. W Szkocji działa rząd o bardzo dużych kompetencjach. Wraz z tzw. dewolucją - czyli przyznaniem daleko idącej autonomii Szkocji i nieco mniejszej Walii - uruchomiona została logika kolejnych żądań. Powstały lokalne elity polityczne, które dążą do pełne suwerenności, widząc w tym szansę na osobisty awans do rangi gracza na arenie międzynarodowej. Niepodległość staje się celem samym w sobie, choć niepodległa Szkocka prawdopodobnie straciłaby ekonomicznie.
Już kilka lat temu Tony Blair - który jako premier przeprowadził tzw. dewolucją - przyznał, że popełnił w tym procesie poważne błędy. Ocenił, że nie zapobiegł procesom, które podminowały kulturową jedność brytyjskiej tożsamości państwowej. Blair wciąż twierdzi, że pewne ustępstwa były konieczne, ale przyznaje, że autonomia nie tyle przygasiła żądania autonomistów, co raczej je nakręciła.
Dla Polski płynie z tego jasna lekcja: należy bronić unitarnego charakteru państwa. Zbyt daleko posunięta autonomia silnych regionów - a w Polsce województwa są duże, i mają też spore kompetencje - uruchamia spiralę, którą trudno zatrzymać. W naszym kontekście nie można też wykluczyć ingerencji czynników trzecich, które będą negatywne procesy nakręcały; właściwie już je nakręcają.
Szkocja pokazuje, że nie można ulegać pokusie drogi na skróty. Państwo, które wypuści z rąk lejce, może ich już z powrotem nie złapać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/550263-szkocka-lekcja-nalezy-bronic-unitarnego-charakteru-panstwa