Rację ma Adrian Zandberg pisząc, że „przekleństwem opozycji jest grupa rozemocjonowanych liderów opinii, którzy pchają polityków do nieracjonalnych, durnych gestów. Gestów, które pomagają tylko PiSowi”. Ale to żadne odkrycie i aż trudno uwierzyć, że Zandberg zauważył to dopiero w momencie, w którym „rozemocjonowani liderzy opinii” rzucili się Lewicy do gardła.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zandberg wbija szpilę PO i Lisowi! Co jest przekleństwem opozycji? „Grupa rozemocjonowanych liderów opinii…”
Po przegranych przez Koalicję Europejską wyborach w maju 2019 roku pisałem, że „redaktorzy z Czerskiej i Wiertniczej sami doprowadzili KE do przegranej”. Pisałem nie tylko ja, ale i moi redakcyjni koledzy. Podobne głosy pojawiały się również w innych mediach, które nie dały się zaczadzić wirusem „antypisizmu”. Co ciekawe, tak się akurat składało, że zazwyczaj pisaliśmy o tym po kolejnych przegranych przez opozycję wyborach lub w momentach, gdy ta akurat lądowała w ślepej uliczce, w którą zawiedli ją wyznawcy „antypisizmu”.
Bycie totalną opozycją, które rozpoczął Grzegorz Schetyna, okazało się fatalne w skutkach. Platforma do dziś nie potrafi wyleczyć się z tej choroby, która opanowała również główne mainstreamowe media, a także, w mniejszym bądź większym stopniu, inne partie opozycyjne. Opanowała również wyborców, w głównej mierzy tych głosujących na Platformę Obywatelską, która stała się ich zakładnikami. Szybko się okazało, że to „antypisizm” zaczął rządzić partią, najpierw Schetyny a później Budki, a nie na odwrót. Dzisiaj sondażowe poparcie Platformy Obywatelskiej coraz bardziej zbliża się do twardego „antypisowskiego” elektoratu. To za mało, aby wygrywać wybory, nie mówiąc już o tym, aby móc być liderem opozycji.
A Lewica, bo to od Zandberga zacząłem ten tekst? Lewica, której również wirus „antypisizmu” nie oszczędził, choć trzeba uczciwie przyznać, że przeszła go łagodniej niż Platforma, zobaczyła w ostatnich dniach na czym rzeczywiście polega „przychylność” liberalnych mediów. Aby ją mieć, trzeba maszerować równym krokiem w pochodzie „antypisowców”, inaczej zostaniesz odsądzony od czci i wiary. Lewica musi sobie odpowiedzieć na pytanie postawione przez redaktor naczelną Krytyki Politycznej Agnieszkę Wiśniewską, która w artykule „„Miłość TVN i ‘Gazety Wyborczej’ na pstrym koniu jeździ” zadaje Lewicy pytanie, czy ta „może ryzykować i bronić swojego przekonania, że środki unijne są Polsce potrzebne i trzeba o nie zawalczyć, nawet za cenę sympatii tego czy innego pana na Twitterze?”. Czy Lewica musi się oglądać na Lisa i Giertycha? Albo redaktorów z Czerskiej czy Wiertniczej? Moim zdaniem nie, choć nie mając za sobą ogromnych mediów jest to trudne na wielu poziomach wyzwanie. Mimo to, Lewica nie jest skazana na porażkę.
Dziś już coraz wyraźniej widać, że „antypisizm” to wirus na wymarciu, coraz słabszy, choć nadal trzymający wielu w garści. Co Zandberg i reszta Lewicy zrobi ze swoją wiedzą o „rozemocjonowanych liderach opinii”?
CZYTAJ WIĘCEJ: „Antypisizm” choć nadal silny, to traci swoją moc. Czy powstaje właśnie nowa oś sporu, gdzie Lewica zastępuje PO?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/549917-diagnoza-zandberga-jest-sluszna-ale-co-z-tym-zrobi