Wystarczy odrobina wiedzy, żeby się nie kompromitować. I mniej pychy. Wtedy widać, kto jest miernotą i dlaczego raczej nią być nie przestanie.
Czy rynsztok może być zabawny? Może, jeśli się nie stoi w nim po pas, tylko obserwuje jego pogłębianie przez pracowników wprost wyjętych z filmów Stanisława Barei. Komsomolec z „Gazety Wyborczej” postanowił być jeszcze mniej zabawny udając jajcarza i zanurzył się po kokardę. Żeby być zabawnym, trzeba mieć poczucie humoru. I inteligencję, bo bez niej poczucie humoru nie istnieje. No i wiedzę, wykraczającą poza seriale, ewentualnie kilka filmów obejrzanych po to, żeby nie wyjść na kompletnego głąba. A tak w ogóle, to warto mieć jakąś elementarną kindersztubę, gdy się operuje w przestrzeni publicznej i zwraca do głowy państwa. Jak się tego wszystkiego nie ma, to się jest autorem listu do prezydenta Andrzeja Dudy (z 5 maja 2021 r.), czyli Jarosławem Kurskim, czyli pierwszym michnikoidem.
Wysilił się michnikoid na adres do głowy państwa będący w istocie splunięciem, tytułując ją „Szanownym Panem Prezydentem”. Słowa „adres” użyłem nieprzypadkowo, gdyż pierwszy michnikoid wystąpił jako strażnik semantyki. Totalnej semantyki. Kpi sobie, razem z Borysem Budką, choć nie w tym samym czasie i miejscu, że prezydent pisząc tweeta o III Powstaniu Śląskim użył określenia „rezurekcja”, zamiast insurekcja. No, bo przecież wiadomo, że łacińskie „resurrectio” musi mieć tylko jedno znaczenie – zmartwychwstanie, związane z wiadomym wydarzeniem. Nie musi, gdyż to rzeczownik odnoszący się do czasownika „resurgo”, czyli „powstawać”, podnosić się”. Ale nasz naczelny semantyk nie byłby sobą, gdyby nie wrzucił zbitki „insurekcja, erekcja i rezurekcja”, czyli nie streścił tego, co się miesza w głowach michnikoidów.
Jak już się pierwszy michnikoid popisał raz, to nie mógł przestać. I nazwał prezydenta „vaccum, które przemówiło”. Nasz mądrala odwołał się oczywiście do pojęcia próżni, nie mając jednakowoż elementarnej wiedzy, czym jest próżnia. Może w „Gazecie Wyborczej” próżnia to absolutna pustka, i to nie byłoby nawet dziwne. W realnym świecie, badanym przez fizyków, próżnia jest natomiast takim fragmentem przestrzeni, w której dużo się dzieje. Próżnia jest wypełniona polem Higgsa, a więc i kwantami tego pola, podlega fluktuacjom, ma energię i różne cząstki wirtualne w niej wręcz szaleją. Próżnia absolutna, jaka Jarosławowi Kurskiemu kojarzy się zapewne z rodzimą redakcją, nie ma realnego odniesienia. Pan mądrala nie wie zatem, że „vaccumn” zawsze przemawia, a nie, że to jakiś ewenement. Trzeba tylko przestać używać młotka jako jedynego narzędzia poznania. Nie o to jednak chodziło, tylko o obrażenie głowy państwa w sposób „wyrafinowany”. Tyle w tym wyrafinowania, ile w betonowym bloku.
Jak już pierwszy michnikoid, w swoim mniemaniu, zglanował prezydenta, musiał przedstawić kogoś, kto nie jest „vacuum”, a na przykład gorącą plazmą. Żadnego zdziwienia nie budzi, że jest to rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Jeśli prezydent zarzucił Bodnarowi, że jego działalność bywa „antypolska”, „antypaństwowa”, no to od razu wiadomo, jaką wartość mają słowa tego „vacuum”. Pierwszy michnikoid z tego powodu Andrzejowi Dudzie wylewnie dziękuje, uznając, że „nie ma już dla Pana żadnej nadziei. Że niczego, absolutnie niczego nie należy się po Panu spodziewać”. Przecież wiadomo, że do zadań RPO należy maksymalne zohydzanie własnego państwa, szczególnie za granicą.
Adama Bodnara nie obowiązuje tekst ślubowania:
Ślubuję uroczyście, że przy wykonywaniu powierzonych mi obowiązków Rzecznika Praw Obywatelskich dochowam wierności Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, będę strzec wolności i praw człowieka i obywatela, kierując się przepisami prawa oraz zasadami współżycia społecznego i sprawiedliwości. Ślubuję, że powierzone mi obowiązki wypełniać będę bezstronnie, z najwyższą sumiennością i starannością, że będę strzec godności powierzonego mi stanowiska oraz dochowam tajemnicy prawnie chronionej.
Bodnara nie obowiązuje też art. 82 konstytucji:
Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne.
Jak już się zgodziliśmy, że Adamowi Bodnarowi zapisy konstytucji oraz rota ślubowania mogą zwisać i powiewać, nie wolno mieć żadnych wątpliwości, jak miał je prezydent, „co do jego rzeczywistych kwalifikacji do tego, by kiedykolwiek tę funkcję mógł pełnić”. I tu następuje najbardziej finezyjny moment, czyli konstatacja, że „można mieć moralne i intelektualne kwalifikacje Andrzeja Dudy i zostać prezydentem Polski, i to po raz wtóry”. Tu młotek gdzieś zaginął i użyto kafara. Jest tylko mały drobiazg: Andrzeja Dudę wybrał naród w powszechnym głosowaniu, i to dwukrotnie, i z rekordowym wynikiem. A Bodnara tylko sejmowa i senacka większość. Czyli naród składa się z degeneratów i kretynów, dlatego trzeba wybierać głosami kilkuset mędrców i świętych zarazem, a więc w wypadku Bodnara głosami PO i SLD oraz kilku z PSL. Faktycznie sami mędrcy i święci.
„Część najbardziej toporna”
Teraz będzie część najbardziej toporna, choć przez samego komsomolca z „GW” uważana pewnie za najbardziej finezyjną. Napisał pierwszy michnikoid do prezydenta:
Między Panem a Adamem Bodnarem istnieje pewna wątła nić, jak ta między Antonio Salierim a Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem. Bo gdy już niedługo będzie Pan na politycznej emeryturze, a Pańska świecąca mdłym ognikiem gwiazdeczka dusić się będzie i tlić ledwo – bo już nikomu nie będzie Pan potrzebny, a już najmniej swoim kolegom, którzy podziwiają Pana równie mocno jak ja – to gwiazda Adama Bodnara będzie rosła i rosła, i pewnego dnia Bodnar być może zostanie nawet prezydentem.
Oczami wyobraźni widzimy te co najmniej 10 mln Polaków chcących Adama Bodnara za prezydenta i dziękujących za jego geniusz. Na razie żadnych powszechnych wyborów Adam Bodnar nie wygrał i nie zanosi się.
Osobną sprawą jest typowe dla ćwierćinteligentów przeciwstawienie geniusza Mozarta i nędznego wyrobnika Salieriego. Wynika ono z ignorancji. Antonio Salieri to był ktoś w muzyce końca XVIII i początków XIX wieku bardzo znaczący, choćby jako mistrz i nauczyciel Beethovena, Liszta czy Schuberta. A jest ważny także od ponad trzech dekad, bo jego twórczość została na nowo odkryta i doceniona. Ale podejrzewam, że wiedza pierwszego michnikoida o Salierim pochodzi z filmu Milosza Formana „Amadeusz”, opartego na sztuce Petera Shaffera. Tam „mierność” Salieriego była potrzebna dla zbudowania dramaturgii, choć to bzdura. A to i tak coś wyjątkowego, bo „Amadeusz” był przynajmniej dobrym filmem, opartym na dobrej sztuce. Pierwszemu michnikoidowi wystarcza zaś ściąga piątoklasisty z politgramoty własnej gazety.
Konkluduje Jarosław Kurski, że „trzeba wielkości, by zdać sobie sprawę z tego, że jest się miernotą”. Nie przesadzajmy. Wystarczy odrobina wiedzy, żeby się nie kompromitować w jego stylu. I mniej pychy. Wtedy faktycznie widać, kto jest miernotą i dlaczego raczej nią być nie przestanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/549860-rynsztok-i-nieuctwo-scigaja-sie-z-nienawiscia