Na szczęście, cokolwiek Senat zrobi teraz w sprawie ratyfikacji Unijnego Budżetu Odbudowy, nie jest w stanie zablokować jego ostatecznego zatwierdzenie przez polski parlament. Takie rozstrzygnięcie jest już sprawą praktycznie przesądzoną. Jak się wydaje decydujący wpływ na taki obrót rzeczy ma również zmieniona arytmetyka układów politycznych w Senacie, integralnie związana z tym, co we wtorek 5 maja nastąpiło w Sejmie, a ściśle jak poszczególne ugrupowania głosowały.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Obecnie Senat może, co najwyżej przedłużać termin ostatecznej ratyfikacji Budżetu Odbudowy. Najprawdopodobniej marszałek Tomasz Grodzki oraz jego „jastrzębie” z Platformy Obywatelskiej obecni w Senacie, będą próbowali opóźniać rozpoczęcie procedury, zmierzającej do podjęcia ostatecznego glosowania. Nie będzie im spieszno do wdrożenia w życie apelu wicemarszałka Senatu Marka Pęka z PiS, który zachęca prezydium Senatu do uruchomienia pierwszych kroków w sprawie ratyfikacji już na najbliższym posiedzeniu wyższej izby polskiego parlamentu.
Zakładam – to pokazały przypadki z niedawnej przeszłości - że marszałek Tomasz Grodzki tylko w części samodzielnie podejmuje decyzje dotyczące ważnych kwestii politycznych w Senacie. W tym także terminów procedowania ustaw oraz nanoszonych do nich poprawek. Jeśli nie odbywa się to wprost pod dyktando Borysa Budki lub jego pełnomocników, to z pewnością wiele decyzji jest wynikiem takich właśnie nacisków, mających charakter partyjnych poleceń. Czy delikatnie mówiąc, „uzgodnień na najwyższym szczeblu”. Do tej pory marszałek Tomasz Grodzki co najmniej kilka razy wykorzystywał maksymalnie, przysługujące Senatowi prawo przetrzymywania ustaw pełen miesiąc.
Nie wydaje mi się, aby ten polityczny manewr odważył się zastosować również w sprawie ratyfikacji Budżetu Odbudowy. Tym razem wyjątkowo presja społeczna – a także brak pełnej dotychczasowej zgodności w grupie senatorów opozycyjnych – będą silniejszym motywem działania marszałka Tomasza Grodzkiego niżeli presja kierownictwa partii. Nawet, gdyby w centralnym ośrodku partii powstał pomysł blokowanie w Senacie przez pełen miesiąc sprawy ratyfikacji, marszałek Grodzki po raz pierwszy stawi opór. Takie działanie Senatu nawet część wyborców Platformy Obywatelskiej przyjęłaby jako cynicznie zastosowany sabotaż dla wątpliwych i nie do końca czytelnych celów politycznych. Byłby to kolejny krok do pogrążania się Platformy Obywatelskiej w gąszczu niepowodzeń. Do osłabienia jej pozycji wśród politycznej opozycji.
Przyspieszenie głosowania?
Właściwie więc Senatowi nie pozostaje bardziej korzystne wyjście, jak rozsądne przyspieszenie głosowania nad ratyfikacją Budżetu Odbudowy. Biorąc pod uwagę doraźny sojusz Lewicy z obozem rządzącym w tej akurat sprawie oraz fakt, że PSL mimo wielorakich oficjalnie zgłaszanych zastrzeżeń, zagłosował za ratyfikacją, w Senacie powstał nowy układ polityczny, mający odzwierciedlenia w arytmetyce, która rządzi się prostymi regułami.
A arytmetyka ta wskazuje, że liczba senatorów, opowiadających się za ratyfikacją uzyskała w Senacie zdecydowaną przewagę nad przeciwnikami ratyfikacji. Wedle stanu na dzień dzisiejszy PiS ma 48 senatorów. Jeśli dodamy do tego 3 senatorów PSL – którzy najprawdopodobniej zagłosują tak, jak ich partyjni koledzy w Sejmie – oraz 2 przedstawicieli Lewicy. Razem 53 głosy. Po drugiej stronie jest 43 senatorów Koalicji Obywatelskiej oraz czwórka tzw. senatorów niezależnych (do tej pory działająca wspólnie z KO), co daje 47 głosów.
Być może na głosowanie nie przyjdzie senator Michał Kamiński, obecnie PSL. Nie będzie się w stanie przełamać, aby zagłosować na „tak” za ratyfikacją. Przecież przez kilka tygodni zżył się z myślą, że sprawa ratyfikacji jest idealnym narzędziem do obalenia rządu. No trudno. I tak jeszcze zostaną 52 głosy.
W najbliższym czasie nie spodziewam się żadnego tsunami politycznego. Stąd wyjątkowo ośmielam się z taką stanowczością snuć optymistyczną dla Polski prognozę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/549850-liczby-nie-klamia-ratyfikacja-w-senacie-przesadzona