Łukasz Warzecha (pozdrawiam), napisał komentarz. Czuł potrzebę, to napisał. O złym Orlenie, czyli o niedobrym prezesie Obajtku i jeszcze gorszym Kaczyńskim, że o Kani i Lichockiej nie wspomnę, bo to też złe kobiety są.
Dużo napisał, bo pewnie dużą miał potrzebę. Że ci wredni, jak wyżej, po wykupieniu od Niemców polskojęzycznych mediów tak sobie je podporządkowują, że Łukasz Warzecha musiał zareagować, na polskojęzycznym, obiektywnym ma się rozumieć, portalu zwanym „der Onet”. Co napisał, da się sprowadzić do jednego zdania, od którego zacząłem, o tych złych i wrednych, ale - ad rem.
Nie znam stanu konta Łukasza Warzechy, sądzę wszakże, że nie ma na nim tak pokaźnej sumy, za którą mógłby odkupić od Verlagsgruppe Passau tzw. Polska Press, czyli ponad pół tysiąca gazet i inne mediów od Bałtyku po Tatry. Gdyby miał tyle pieniędzy, byłby sam je odkupił i nie musiałby pracować „u Niemca”, wprowadziłby swoją politykę kadrową, sam by zatrudniał i zwalniał, ponieważ najpierw kogoś trzeba zwolnić, aby zatrudnić. I sam pewnie formułowałby dezyderaty i wydawał dyspozycje zatrudnionym, jak Mark Dekan z Ringier Axel Springer dla polskojęzycznych dziennikarzy, co mają pisać, żeby spełnić jego oczekiwania. Ponieważ jednak nie robi się drugiego kroku przed pierwszym, zacznę od samej transakcji.
Wszystko na sprzedaż
Polska wciąż jest krajem na dorobku. Skoro wcześniej, zanim zaczęła się dorabiać, wyprzedano niemal wszystko tym z zagranicy, którzy zdążyli się już dorobić po ponoć przegranej dla nich wojnie (przypomnę, o czym w Onecie cicho-sza, że dopiero w latach 90’ zniesiono w RFN odpisywanie od podatków łapówek płaconych przez niemieckich inwestorów przy zakupach i zawieraniu kontraktów poza granicami), i skoro nie było w Polsce nikogo, kto mógłby stanąć do przetargów z tymi z zagranicy jak równy z równym, jedynym sposobem odzyskania choćby strategicznych dla funkcjonowania niezależnego państwa sektorów, do których należą media, było zaangażowanie kapitału zgromadzonego przez nieliczne, państwowe spółki, jakie nam się jeszcze ostały. W tym kontekście wypada tylko się cieszyć, że udało się obronić przed rozparcelowaniem i wyprzedażą np. Orlen, Lot, Polską Miedź i parę innych firm, które stały się ważnymi graczami na europejskiej, a nawet światowej płaszczyźnie.
Truizmem z mojej strony będzie będzie powtarzanie, a jednak powtórzę, jak nie tylko Niemcy bronią obcych wpływów na swym rynku medialnym, ich niemalże pospolite ruszenie, aby uniemożliwić Amerykanom zakup podrzędnej gazetki „Berliner Zeitung”, co notabene im, Niemcom udało się zablokować. U nas, wobec zdominowania mediów przez zagraniczne, głównie niemieckie koncerny, mieliśmy po stronie rządzących do 2015 roku syndrom trzech małp: ślepej, głuchej i niemej; nie słyszałem lamentu i nie widziałem protestu, ani skarg do sądów choćby rzecznika praw obywatelskich na fakt, że społeczną opinię w Polsce kształtowali panowie Dekanowie… Nikomu nie przeszkadzał, co było tajemnicą poliszynela, niemiecki monopol na naszym rynku medialnym, że gazety regionalne i kilkaset lokalnych portali od Bałtyku po Tatry należały do Verlagsgruppe Passau, czy do Ringier Axel Springer, jak opiniotwórczy tygodnik „Newsweek”, tabloid „Fakt”, czy portal Onet, i inne. Małpy zaczęły widzieć, słyszeć i przemówiły dopiero po odkupieniu przez Orlen od niemieckiego wydawcy gazet regionalnych, periodyków i portali, mających wpływ na poglądy ponad 17 milionów Polaków; Zawarty i de facto zrealizowany już kontrakt zaskarżył do sądu, o paranojo, …polski rzecznik praw obywatelskich.
Niemiecka „kabza”
Należę do tych, którzy z praktyki znają funkcjonowanie redakcji należących do niemieckiego koncernu. Sam kiedyś pisałem felietony do jednej z gazet Verlagsgruppe Passauy, które - co przyznał w opublikowanym komentarzu jej redaktor naczelny - były najpoczytniejsze, a które niezbyt jednak pasowały niemieckiemu nadzorcy, bo redakcja z nich zrezygnowała. Mógłbym też podsunąć zainteresowanym z Onetu namiary do kogoś, kto sprawował w tych gazetach kierownicze funkcje i powiedziałby więcej niż ja, jak redagowano te gazety…, ale Onet chyba to nie interesuje. Warto by też zaznajomić się z reakcją niemieckich mediów na transakcję Orlenu – jęk rozległ się od Hamburga po Monachium, jak można było to wypuścić z niemieckich rąk. Rzecz jasna, wszystko w obronie przed tą dziczą z PiS, że:
Sprzedając polskojęzyczne media Verlagsgruppe Passau przyczyniła się do demontażu praworządności i demokracji w Polsce
– jak podsumował tygodnik „Der Spiegel”; że ów koncern był „beneficjentem rozszerzenia Unii Europejskiej na Wschód”, na czym „zarobił miliony, ponieważ UE stworzyła w Polsce i w innych krajach regionu korzystne warunki dla inwestycji”, ale teraz „PiS krok za krokiem chce zlikwidować wolną wymianę towarów i ludzi, dobre rządzenie, transparencję i praworządność”, stąd wniosek końcowy tygodnika pod adresem koncernu z Pasawy:
Niemiecki wydawca czuł się odpowiedzialny za te wartości tylko tak długo, jak długo nie miał lepszej oferty pozwalającej mu na nabijanie kabzy
— uderzył autor „Spiegla”. W podobnym tonie wypowiedziały się inne, ogólnoniemieckie gazety - jak można było wypuścić to z niemieckich rąk…! Dla Łukasza Warzechy to punkt zwrotny, od którego zaczyna swój wywód w „der Onet”. Niemalże tak, jak dla twórców niemieckiego teleserialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, sprzedanego do stu krajów świata, w którym druga wojna światowa zaczyna się od inwazji Niemiec na… Rosję - jakby napaści na Polskę nie było; było zaprowadzanie porządku i ich walka niemieckich żołnierzy z „polskimi bandytami”, żołnierzami AK, pokazanymi jako pijacy, rabusie i antysemici. Łukaszowi Warzesze wtóruje jego szef, a właściwie odwrotnie, to autor Warzecha wtóruje swemu szefowi w Onecie, Bartoszowi Węglarczykowi. Tenże wcześniej już napisał komentarz pt. „Polska Press powalona na kolana”, do którego przekierowuje link dołączony do tekstu Łukasza Warzechy, z nagłówkiem: „Przejętych gazet nie będzie redagował Jarosław Kaczyński. Ale nowi naczelni będą rozumieli, czego się od nich oczekuje i co muszą robić, żeby zachować stołki”.
Źródło kłopotu
„Kto ma media, ten ma władzę”, mawiają Niemcy. Wczoraj rządzący, dziś w opozycji i jej kauzyperdy utyskują, że… Niemcy stracili monopol na instruowanie Polaków, kto jest „uj”, a kto „fuj”. Bez posługiwania się eufemizmami, źli to ci, którzy nie dowalają PiS, a dobrymi, którzy pomagają w akcji „ulica i zagranica”, aby odsunąć PiS od władzy, począwszy od kryminalisty Mateusza Kijowskiego na czele tzw. KOD-u (ktoś jeszcze pamięta, jak przyjmowany był w Brukseli?), po inicjatorkę strajku nie wszystkich kobiet, wulgarną, uliczną rozrabiarę Martę Lempart oraz salonowe nadzieje, jakimi byli „premier z cienia” Grzegorz Schetyna, Robert Biedroń, Borys Budka, Rafał Trzaskowski itd., a ostatnio Szymon Hołownia…
I jak tu odbić władzę, gdy nie ma już w dyspozycji sporej części mediów? To tak, „Jakby gazety kupił sobie rząd – za nasze pieniądze” - brzmi jeden z śródtytułów w komentarzu Łukasza Warzechy (pozdrawiam ponownie). Skądinąd inteligentny facet, gdybym przyjął, że to jego wniosek i jego śródtytuł, byłbym wyrządził mu krzywdę. Bo, po pierwsze, musi wiedzieć, że to nie rząd „kupił sobie gazety”, lecz odzyskał je dla Polski - jeśli iść tokiem rozumowania publicysty Onetu, po zmianie władzy będzie miała na nie wpływ kolejna ekipa, a po drugie, nie za nasze pieniądze Orlen kupił, bo ani Łukasz Warzecha, ani ja jesteśmy jego prezesami i nie my przyczyniamy temu koncernowi, ergo – krajowi wielomiliardowych zysków, za które „kupił”.
Zależność między władzą a nowymi redaktorami naczelnymi jest ewidentna poprzez łańcuch: Naczelnik – minister aktywów państwowych – prezes Orlenu – zarząd Polska Press
– skwitował Warzecha, co uzupełnia kolejny link do kolejnego krytycznego tekstu innego autora, o „rehungaryzacji mediów”, wszak wiadomo, ten węgierski rząd, też „fuj”…
Kupowanie mediów przez państwowy koncern paliwowy nie jest normalną praktyką. Jeśli opozycja chciałaby faktycznie zlikwidować źródło kłopotu, a nie tylko przejąć nową zabawkę, którą zafundował sobie PiS, musiałaby uchwalić odpowiednie prawo
– radzi opozycji nie-prawnik (sam to przyznał) Łukasz Warzecha i podpowiada, co zrobić, żeby było, tak jak było:
Spółki z dominującym udziałem skarbu państwa powinny mieć zakaz inwestowania w media, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, czyli poprzez powoływanie zależnych podmiotów medialnych czy też w media inwestujących.
I ostrzega na koniec:
Jest jedna dobra strona sytuacji w Polska Press po przejęciu przez Orlen: mamy oto poglądowy przykład tego, co stałoby się w następstwie „repolonizacji”.
To ostatnie zdanie przeczytałem kilka razy, bo nie mogłem uwierzyć w to, co czytam - w „poglądowy przykład” z wigilii święta flagi i narodowego święta 3 maja, który dał sam Łukasz Warzecha. I tak mnie zatkało, że końcowe komentarze pozostawiam Czytelnikom. Niech sobie je Kolega Łukasz Warzecha poczyta, jeśli to w ogóle Kolegę Łukasza Warzechę interesuje…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/549361-o-dobrych-niemieckich-i-zlych-polskich-mediach