Rzucone jakiś czas temu przez Jarosława Kaczyńskiego hasło o możliwości skrócenia kadencji Sejmu i przyspieszonych wyborach zostało potraktowane bardzo poważnie. Po każdej ze stron. Widać to dzisiaj, gdy oficjalnie konflikty i spory są gaszone, ale każdy z uczestników polityki szykuje „program wyborczy”.
Według sondażu United Surveys dla DGP „jeśli w koalicji rządzącej PiS - Solidarna Polska - Porozumienie dojdzie do rozpadu to 47, 1 proc. respondentów chciałoby wcześniejszych wyborów. Popularna, ale nieco mniej była inna opcja. W ocenie 29,7 proc. badanych w takim przypadku PiS powinien dalej rządzić sam, jako rząd mniejszościowy.
CZYTAJ TAKŻE: SONDAŻ. Wcześniejsze wybory czy rząd mniejszościowy? Polacy zostali zapytani, czego chcieliby, gdyby koalicja się rozpadła
Polityka to umiejętność rozpatrywania różnych opcji i wariantów. Także tych niewygodnych, a często również mało spodziewanych. Każdy, kto chce być w polityce traktowany poważnie musi tak myśleć.
Dlaczego uważam, że pomysł przyspieszonych wyborów wcale nie został odstawiony na półkę? Popatrzmy na ostatnie aktywności polityków.
ZJEDNOCZONA PRAWICA. Po weekendowym spotkaniu liderów ugrupowań, które ją tworzą można by w zasadzie powiedzieć: pożar opanowany. Owszem, pożar tak, ale co wciąż tli się w głowach Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry i przede wszystkim Jarosława Gowina? Jakiś czas temu w tygodniku „Sieci” przytaczaliśmy wypowiedzi członków Porozumienia z regionów i jasno z nich wynikało, że już pod koniec 2019 roku, a więc tuż po wyborczym zwycięstwie lider ugrupowania otwarcie nakreślił plan wyjścia z koalicji i mówił jasno, że kolejnej wspólnej z PiS kadencji nie będzie”. To tylko słowa? Chyba nie tylko, szczególnie biorąc pod uwagę jego aktywność z ubiegłego roku, gdy doprowadził do przełożenia terminu wyborów prezydenckich, jego spotkania z politykami otwarcie wrogimi rządowi, w którym zasiada i przede wszystkim ostatnio artykułowany plan wskrzeszenia de facto koalicji PO/PSL z dodatkiem elementów „porozumieniowych”.
CZYTAJ TAKŻE KOMENTARZ MARKA PYZY: Czy Gowin chce reanimować koalicję PO-PSL, znów ze swoim w niej udziałem?
Co u Zbigniewa Ziobry? Czy usilne próby „odróżnienia się” od PiS, zaznaczenia odrębności wewnątrz koalicji, opór wobec planu większego koalicjanta to nie są symptomy inwestycji na przyszłość? Czy stanowczy protest, odmowa głosowania „za” Krajowym Planem Odbudowy nie jest w zasadzie demonstracja własnego programu wyborczego?
W PiS też się dużo dzieje, choć partia Kaczyńskiego sprawia wrażenie wychodzącej z defensywy i zajętej sklejaniem koalicji. Proszę jednak zwrócić uwagę na „Nowy Ład”, który jest planem wychodzenia z kryzysu poepidemicznego, ale tylko pod szyldem PiS, a nie całej Zjednoczonej Prawicy. Całego planu jeszcze nie znamy, ale z przecieków można domniemywać, że to w zasadzie kompletny program wyborczy, gotowy do użycia w dowolnym momencie. Moment i sposób użycia określi oczywiście Jarosław Kaczyński. Czy to się zbiegnie z przedterminowymi wyborami? Nie wiem, a jakby co, to PiS jest gotowy.
KOALICJA OBYWATELSKA. Borys Budka jest liderem swojej partii coraz bardziej teoretycznie. Postacią numer jeden w PO staje się Rafał Trzaskowski, działacze będą musieli w końcu tę zmianę nazwać i ogłosić. Być może wtedy, gdy okaże się jasne, że do przedwczesnych wyborów jednak dojdzie?
Platforma ostatnio „słynęła” z tego, że do kolejnych wyborów szła bez programu. Można było z tego drwić, bo było to tak widoczne, że nawet przy sprawnym PR nie dało się na to nabrać wyborców. Teraz ma być inaczej. Może nie są to jakieś przełomowe kongresy programowe i nie niosą odkrywczych pomysłów na przyszłość, ale coś tam się dzieje. Ostatnia dyskusja o polityce zagranicznej pokazuje, że w PO wiedzą, że coś trzeba robić. Nie wiedzą jeszcze jak, ale nie można od nich oczekiwać wszystkiego na raz.
Poważniej mówiąc, to jest, według mnie, krok w kierunku rzeczywistości, w której wybory do Sejmu i Senatu odbędą się szybciej niż w planowanym 2023 roku.
LEWICA. Rozmawiałem dzisiaj z posłem Tomaszem Trelą, wiceprzewodniczącym klubu Lewicy. Powiedział jedną, z pozoru oczywistą rzecz. Jest oczywiście zdecydowany, że priorytetem jest odsunięcie PiS od władzy, ale „trzeba do tego przekonać wyborców, a nie siebie nawzajem w szeregach opozycji”. Dokładnie na tym polegają wybory. Lewica już to wie, reszta przeciwników rządu udaje, że to nie tak. Że wymyślą coś innego.
To dlatego Włodzimierz Czarzasty zdecydował się „poprzeć PiS” i dogadać ws. kluczowego na dzisiaj dla rządu pomysłu Krajowego Planu Odbudowy. Różni się tym od reszty „sojuszników” po stronie anty-PiS. I chyba o to chodzi. Gdyby do przyspieszonych wyborów miało dojść już teraz, to Lewica na tym skorzysta.
Został jeszcze SZYMON HOŁOWNIA. Nie ma co prawda dzisiaj wpływu na realną politykę, nie jest więc dopuszczany do stolika poważnych negocjacji, choć jego popularność w sondażach jest zauważalna. Jego pozycja jest wygodna z innego powodu, może bez ryzyka obiecać wszystko. Mało to poważne, ale na kampanię wyborczą wystarczy. Z jego punktu widzenia, najlepiej teraz, bo nie wiadomo, czy za parę miesięcy obecna fala jeszcze będzie go nieść.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/548807-a-wiec-mamy-kampanie-wyborcza-choc-nikt-tego-tak-nie-nazywa