Kryzys w Zjednoczonej Prawicy został nieco schowany. Albo raczej: odłożony na później. Gdybym miał wskazać, kiedy nastąpi owo „później”, zerkałbym na pierwszą połowę 2023 r. Wtedy, na kilka miesięcy przed wyborami, rozstanie koalicji stanie się faktem. I co najmniej Porozumienie pójdzie własną drogą.
Trudno o inne wnioski, skoro sam Jarosław Gowin otwarcie wskazuje, jaką widzi dla siebie polityczną alternatywę.
Obok PiS, obok Solidarnej Polski, którą wiele łączy z Konfederacją, może powstać trzecia lista, nie tyle PSL-Porozumienie, co lista Koalicja Polska, Konserwatyści z PO, Porozumienie, czyli taka centroprawica.
— powiedział wczoraj w Polsat News.
Jak rozumieć te słowa? Gdyby topory w Zjednoczonej Prawicy faktycznie zostały zakopane, Gowin nie pozwalałby sobie na takie dywagacje, a powtarzał – świetnie to potrafi – że inne scenariusze nie są rozważane, bo obóz, który współtworzy, ma ważną misję dla Polski, że każda inna konfiguracja nie oznacza niczego dobrego dla naszego kraju etc.
Gowin przestaje więc udawać i deklaruje wprost: poważnie myślę o odbudowie koalicji PO-PSL. Wskazał konstrukcję, która dokładnie to oznacza. Wobec przesuwania się części Platformy na lewo, ścigania się z lewicą w kwestiach światopoglądowych i zagłębiania w totalności, niektórym zamarzyło się przejęcie masy upadłościowej pod hasłami, które w pierwszej dekadzie XXI wieku wyniosły do władzy sojusz konserwatywnych (wtedy) liberałów z ludowcami. Jarosław Gowin był jego istotną częścią, pełnił nawet funkcję ministra sprawiedliwości w pierwszym rządzie Donalda Tuska, a w 2013 r. próbował stanąć na czele Platformy Obywatelskiej. Wtedy mu się nie udało. Po niemal dekadzie obserwujemy pewien rodzaj powtórnego podejścia do tego planu.
Czy to jedyna droga do utrzymania się Gowina w politycznej ekstraklasie? Być może tak. Bo w 2023 r. nie będzie miał szans na tak dobre miejsca dla swoich ludzi na listach Zjednoczonej Prawicy, jak w 2019 r.
A że musi szukać szerszej formuły niż swoja własna partia, wie aż za dobrze. Osobiście notuje coraz gorsze wyniki w wyborach (157 tys. głosów w 2005 r., 160 tys. w 2007, 62 tys. w 2011, 43 tys. w 2015 i 15 tys. w 2019 r.), a jego partia w sondażach nie podskakuje nawet do progu dającego budżetowe subwencje (3 proc. głosów), nie mówiąc już o wejściu do Sejmu.
Jeśli polityk chce przetrwać, musi myśleć na dwa kroki do przodu. I Gowin to robi, trudno mu się dziwić. Ale też trudno sobie wyobrazić, jak ma sprawnie funkcjonować sejmowa większość i rząd, którego jeden z wicepremierów nieustannie szuka dla siebie innej drogi, u boku polityków opozycji. A nawet deklaruje chęć wstąpienia do Europejskiej Partii Ludowej!
Dlaczego pisze o rozwodzie w ZP dopiero w 2023 r.? Skoro Gowin postanowił jeszcze trwać w tym związku, musi nie mieć dziś sił wystarczających do przewrócenia rządowej większości. A zatem nie ma możliwości umocnienia się u władzy w innej konstelacji politycznej. Będzie więc do oporu korzystał z fruktów, jakie daje obecność Porozumienia w obozie władzy i wzmacniał partię (kadrowo oraz finansowo, o czym sporo pisaliśmy w „Sieci”) przygotowując na wyjście ze Zjednoczonej Prawicy.
W koalicji już do końca będzie co najwyżej jedną nogą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/548702-czy-gowinowi-marzy-sie-reanimacja-koalicji-po-psl