To już prawie 32 lata, jak Adam Michnik rzucił pomysł „wasz prezydent, nasz premier” (3 lipca 1989 r.). A samo hasło rzucili zastępcy Michnika – Helena Łuczywo i Juliusz Rawicz. A jeszcze właściwiej, to ideę rzucił prof. Janusz Reykowski, wtedy uchodzący za oświeconego członek Biura Politycznego KC PZPR.
Rzucił Adamowi Michnikowi, ten przerzucił Lechowi Wałęsie, on zaakceptował i poszły konie po betonie. A 26 kwietnia 2021 r. ten pomysł przeszedł ewolucję w duchu, o jakim napisał Karol Marks. W tym samym miejscu (choć nie geograficznie) przeszedł ten pomysł ewolucję, czyli w „Gazecie Wyborczej”.
W „18 brumaire’a Ludwika Bonaparte” Marks napisał, że „Hegel bemerkt irgendwo, dass alle großen weltgeschichtlichen Tatsachen und Personen sich sozusagen zweimal ereignen. Er hat vergessen hinzuzufügen: das eine Mal als Tragödie, das andere Mal als Farce” („Hegel powiada gdzieś, że wszystkie wielkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”). I w ten sposób doszliśmy do tekstu Dominiki Wielowieyskiej „Trzaskowski premierem, Hołownia prezydentem”.
W wersji tragicznej (w klasycznym, greckim sensie), czyli w 1989 r. Michnikowi chodziło o wielki „kompromis historyczny”, czyli przerobienie towarzyszy, w sporej części dawnych i nowych kolegów, na demokrację. A właściwie chodziło o to, żeby się towarzysze urządzili w nowej Polsce. Dlatego ci lepsi towarzysze („reformatorzy”) powinni powołać rząd ze swoimi kolegami (w jakimś stopniu) ze środowisk tworzących Obywatelski Klub Parlamentarny. To był ten lepszy historycznie i moralnie wariant od rządu Czesława Kiszczaka w ramach porozumienia PZPR, ZSL i SD, który chciano tworzyć po wyborach 4 czerwca 1989 r., ale się wykopyrtnął.
Miłość między kolegami i towarzyszami już kwitła, ale wszystko zepsuł Jarosław Kaczyński, który po przekonaniu Lecha Wałęsy, „wyjął” towarzyszom kolegom satelitów ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego oraz Stronnictwa Demokratycznego, dzięki czemu można by rządzić bez towarzyszy kolegów. Ale desygnowany na premiera Tadeusz Mazowiecki, w końcu autor repliki na tekst Michnika („Spiesz się powoli” 14 lipca 1989 r. w „Tygodniku Solidarność”), nie wyobrażał sobie, żeby towarzyszy kolegów całkiem wyciąć, tym bardziej że już wtedy mieliśmy kuriozum w postaci prezydenta PRL Wojciecha Jaruzelskiego (od 19 lipca 1989 r. zamiast Rady Państwa było takie stanowisko).
W efekcie rozwijającej się miłości towarzyszy i kolegów pomysł Jarosława Kaczyńskiego został zepsuty, a w rządzie Mazowieckiego znaleźli się towarzysze generałowie Czesław Kiszczak i Florian Siwicki. Jako osłonowi urządzania się towarzyszy reformatorów w nowej Polsce, przede wszystkim urządzania się w gospodarce, bankach i mediach. Oraz jako najlepszy wybielacz paskudnej przeszłości towarzyszy oraz części kolegów udokumentowanej w aktach cywilnej i wojskowej bezpieki.
W wersji zgodnej z uwagą Marksa zanotowaną w „18 brumaire’a Ludwika Bonaparte”, czyli w wersji współczesnej albo farsowej Adama Michnika zastąpiła jego uczennica Dominika Wielowieyska (ze względu na ojca ciągłość została zachowana). I jak to w farsie, Szymon Hołownia stał się odpowiednikiem Wojciecha Jaruzelskiego, zaś Rafał Trzaskowski – Tadeusza Mazowieckiego. Niestety nie dowiedzieliśmy się, kto miałby być odpowiednikiem Czesława Kiszczaka i Floriana Siwickiego. Tym bardziej że mogłaby być duża konkurencja między Borysem Budką, Michałem Szczerbą, Sławomirem Nitrasem, Dariuszem Jońskim, Cezarym Tomczykiem czy nawet Agnieszką Pomaską.
Szymon Hołownia się oczywiście nadaje, ponieważ wie jak, choć nie chce powiedzieć tego, co wie na temat jak. Ale przez wiele miesięcy utrzymuje twórcze napięcie między mówieniem, że wie jak, a niezdradzaniem tego jak. Przez co stał się równie tajemniczy jak Wojciech Jaruzelski, gdy chodzi o różne epizody swego politycznego żywota, z tymi najdrastyczniejszymi na czele. Hołownia ma nawet nad Jaruzelskim pewną przewagę, bowiem generał nie płakał nad konstytucją, nawet tą z wiekopomnymi poprawkami o dozgonnej i wiecznej przyjaźni z ZSRS z 1976 r.
Rafał Trzaskowski też się nadaje, bowiem prezydentura Warszawy go bardzo nudzi, a poza tym jako premier mógłby pokazać znacznie większą skalę indolencji oraz niewiedzy niż ta, jaką demonstruje w Warszawie. Tu najwyższym poziomem indolencji jest zarządzanie ściekami (i innymi katastrofami), podnoszenie opłat i zamiana miasta w rezerwat rowerstwa oraz hulajnostwa. W Polsce mógłby zabłysnąć położeniem na łopatki gospodarki, finansów publicznych, służby zdrowia czy polityki społecznej. A niemożność pokazania swojej indolencji i niewiedzy w tych dziedzinach na szeroką skalę najwyraźniej Rafała Trzaskowskiego stresuje.
Wprawdzie ani Hołownia, ani Trzaskowski, ani Wielowieyska nie wygrali żadnych wyborów, żeby się przymierzać do meblowania Polski i sceny politycznej, ale przecież nie matura, lecz chęć szczera. Trzeba rzuć hasło będące farsowym nawiązaniem do „wasz prezydent, nasz premier”, żeby się chłopaki i dziewczęta nie stresowali. Tylko może być problem z Borysem Budką, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Radkiem Sikorskim. Dla dwóch pierwszych stanowiska wicepremierów to stanowczo za mało. A dla Sikorskiego wszystko jest za małe, a „Gazeta Wyborcza” nie ma jednak takich wpływów, żeby został papieżem, sekretarzem generalnym ONZ albo zastąpił w Chinach Xi Jinpinga. I wtedy Sikorski będzie cierpiał.
Skoro wygląda na to, że Dominika Wielowieyska się pospieszyła z naśladowaniem swego pryncypała, może byłoby dobrze stworzyć rząd emigracyjny (i emigracyjnego prezydenta). Ale nie banalnie, czyli w konspiracji krajowej bądź za granicą. NASA razem z Elonem Muskiem przymierzają się do nowych lotów załogowych na Księżyc, zaś na Marsie teren bada łazik Perseverance (razem z pierwszym dronem na innej planecie), więc jeśli Hołownia prezydentem, a Trzaskowski premierem, to na Księżycu lub Marsie. Wtedy i dla Sikorskiego znalazłoby się jakieś godne stanowisko, może nawet dotyczące całego Układu Słonecznego (na początek). I jakby to brzmiało: prezydent Marsa Szymon Hołownia, premier Księżyca Rafał Trzaskowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/548689-holownia-i-trzaskowski-jeden-na-marsie-drugi-na-ksiezycu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.