”Pomysł, który zgłosił pan Sikorski to jest element tej tendencji, którą biurokraci unijni usiłują wtłoczyć jeżeli idzie o zjednoczoną Europę” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Radosław Sikorski zapowiedział, że po odsunięciu PiS od władzy staniemy się liderem projektu tworzenia europejskiej obronności. Będziemy dążyć do zwiększenia europejskich funduszy na obronę i stworzenia Legionu Europejskiego, złożonej z ochotników jednostki podległej instytucjom unijnym. Co w Pana ocenie te zapowiedzi oznaczają w praktyce?
Prof. Romuald Szeremietiew: Nic. Jakiś czas temu w UE powołano grupy bojowe. Był projekt zbudowania oddziałów szybkiego reagowania. Nie wydaje mi się, żeby coś z tego wyszło. To, co rozgłasza w tej chwili pan Sikorski, to jest po prostu ta tendencja, która występuje jeżeli idzie o tzw. elity unijne, mianowicie tworzenia z UE jakiegoś superpaństwa, która to Unia jest jak dotąd związkiem suwerennych państw. Jest więc pewną wspólnotą, a nie jest jedną strukturą państwową. Tymczasem bardzo silna tendencja, która występuje właśnie na szczytach tej unijnej biurokracji, jest taka, żeby jednak stworzyć z tego jedno państwo. Jednym z tych elementów jest chociażby to, że próbuje się wprowadzić wspólną walutę, to jest euro, co się częściowo już udało. Drugim elementem jest próba pozbawienia państw decydowania o tym, jak wygląda ich wewnętrzne prawo, a więc kreowanie sytuacji, w której na przykład unijne prawo ustalane przez unijnych biurokratów będzie ważniejsze od Konstytucji w danym kraju. A przecież taka tendencja występuje w tej chwili wyraźnie. Z tego powodu również jest kwestia tzw. praworządności, o co toczy bój i Warszawa i Budapeszt. A coraz więcej jest państw, które są oskarżane o to, że jakąś praworządność łamią. Takim elementem – jeżeli idzie o suwerenność państwa – są armie narodowe, a więc NATO też jest skonstruowane w ten sposób, że każde z państw członkowskich wnosi do wspólnoty sił zbrojnych te elementy, które chce. Ale to państwo jest dysponentem tych sił, a nie jakaś inna struktura. Pomysł, który zgłosił pan Sikorski to jest element tej tendencji, którą biurokraci unijni usiłują wtłoczyć jeżeli idzie o zjednoczoną Europę.
Czy to nie jest zapowiedź próby sekowania NATO?
Tak. Pojawia się również taka wątpliwość. Już przedtem się pojawiała, kiedy w UE zaczęto tworzyć militarne projekty. Wtedy pojawiało się pytanie: „Jak to się ma wobec struktury pod nazwą Sojusz Północnoatlantycki?”. Bo tutaj występuje wyraźny dysonans. Wyglądałoby to w ten sposób, że Polska, która współtworzy jakąś unijną armię jednocześnie będzie negocjować z Polską, która jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. To są rzeczy, które mogłyby być zabawne gdyby nie to, że są groźne. A na to wskazał prof. Legutko w jednym ze swoich wystąpień. Mówił on, że wkładanie w ręce UE jeszcze jakichś elementów militarnych, kiedy ta Unia zachowuje się dziwnie – mówimy cały czas o unijnej biurokracji – jeżeli idzie o stosunek do suwerenności poszczególnych państw to jest niebezpieczna sytuacja. Zakładając, że ten projekt, który zgłasza pan Sikorski jest projektem poważnym. Od siebie mogę powiedzieć, że on poważny nie jest.
Jakie konsekwencje dla naszej obronności miałoby stworzenie europejskiego wojska, o jakim mówił Radosław Sikorski? Czy w sytuacji braku zdefiniowanych wspólnych zagrożeń, wspólna armia ma w ogóle rację bytu?
Oczywiście, że nie. Dlatego, że są silne tendencje jeżeli idzie o zagrożenia, które odczuwają na przykład państwa południa Europy, w basenie Morza Śródziemnego. Francja jest zainteresowana tym, co się dzieje na terenie Afryki i na terenie wybrzeży azjatyckich, jeżeli idzie o Europę. Są więc wyraźne różnice. Inaczej postrzegają to państwa nordyckie, bo przecież jest kwestia Arktyki i rywalizacji z Rosją, która na tych terenach arktycznych usiłuje umocnić się bardzo mocno. Do tego pojawia się kwestia od naszej strony, Europy Środkowo-Wschodniej i całej polityki rosyjskiej w tym regionie. To wszystko więc wskazuje, że trudno sobie wyobrazić, żeby istniała jakaś taka armia, zwłaszcza że Sojusz Północnoatlantycki te wszystkie kwestie, te wszystkie zdania próbuje rozwiązywać i lepiej czy gorzej, ale rozwiązuje. Po co więc tworzyć jeszcze jedną strukturę, która miałaby działać na tym samym polu, korzystać z tych samych sił? Te struktury przeszkadzałyby sobie nawzajem.
Tym bardziej, że na tą strukturę – mówię o europejskiej armii – jako państwo nie mielibyśmy wpływu.
Absolutnie. Ma pani rację. To jest różnica. Sojusz Północnoatlantycki jest rzeczywiście strukturą suwerennych państw, respektujących suwerenność poszczególnych państw. To czasami jest aż irytujące. Pamiętam czasy, jak sam urzędowałem w tych strukturach i uczestniczyłem w podejmowaniu decyzji. Były często bardzo żmudne i trudne konsultacje, układanie się, ustalanie, jak zgrać interesy poszczególnych państw, żeby była jedna wspólna decyzja. Takie decyzje osiągaliśmy. NATO zachowuje w tym zakresie swoją skuteczność również dlatego właśnie, że decyzje, które zapadają są decyzjami, które podejmują wszystkie państwa i nie dzieje się coś wbrew interesom jednego, czy przeciwko drugiemu. Jeśli chodzi o instytucje unijne mamy przykłady dosyć przykre jeśli chodzi o respektowanie naszych interesów czy interesów innych suwerennych państw. Okazuje się tutaj, że to, co mówią unijni biurokraci i najwięksi w UE, a więc w tym wypadku Berlin, Paryż, czasami jest dominującą rzeczą i ci mniejsi przekonują się, że nie mają tak mocnej pozycji i muszą się jakoś podporządkować. Wyłożony tutaj czynnik militarny służyłby moim zdaniem przeciwko naszym interesom.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/548585-pomysly-sikorskiego-na-armie-ue-szeremietiew-sa-grozne