Ludzie patrzą na Budkę, Grodzkiego, Tomczyka czy Kierwińskiego i myślą, że oni nie są w stanie stworzyć nawet budki z warzywami, a co dopiero rządu.
Mówienie o rządzie tymczasowym (technicznym) tworzonym przez całą opozycję to w ostatnich tygodniach największy pic na wodę, fotomontaż. Wprawdzie Zjednoczona Prawica dostarcza pretekstów do rozważania przedterminowych wyborów, jednak rząd techniczny to opowieść dla mało rozgarniętych, aczkolwiek mocno napalonych. Na władzę napalonych. Albo dla zdesperowanych. Chyba łatwiej byłoby przerobić na mędrca Borysa Budkę albo Cezarego Tomczyka niż stworzyć opozycyjny rząd techniczny.
Pomysł rządu technicznego jako bujdę na resorach zrozumiał nawet Rafał Trzaskowski. W wywiadzie dla „Super Expressu” (22 kwietnia 2021 r.) prezydent Warszawy stwierdził, że tworzenie rządu technicznego nie ma sensu, gdyż nawet, gdyby jakimś cudem powstał, właściwie nic nie mógłby zrobić. Trzaskowski wpisuje się więc w to, co mówi Jarosław Gowin, czyli, jeśli coś pójdzie nie tak ze Zjednoczoną Prawicą to można rozważać wcześniejsze wybory, ale nie rząd techniczny.
Są osoby, które nawet najbardziej zamglona perspektywa rządu technicznego grzeje, bo albo nie mają dość wyobraźni, albo się czegoś boją. Bać się może marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który w manifeściku opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” (16 kwietnia 2021 r.) nawoływał do „stworzenia rządu całej opozycji”. Subito! Marszałkowi może się spieszyć, żeby zmieniła się władza i prokurator generalny, bo wisi nad nim wniosek o uchylenie immunitetu z powodu korupcyjnych zarzutów. Jednak tworzenie rządu tylko po to, żeby Tomasz Grodzki swobodnie oddychał wolnościowym powietrzem, to gruba przesada.
Borys Budka mówi o rządzie technicznym, bo on tak czy owak mówi różne dziwne rzeczy. A jeśli kilka tygodni wcześniej nie widział szans na zmianę układu rządzącego, to teraz dla odmiany widzi. Z prostego powodu – współtowarzysze w partii napadli na niego za defetyzm. Rząd tymczasowy ma być odwrotnością defetyzmu. To, że do rządu technicznego prą Marcin Kierwiński czy Cezary Tomczyk nie ma większego znaczenia, bowiem oni zwykle mają na coś parcie, najczęściej bezrefleksyjnie, żeby nie mieć zaparcia.
Gorączka z rządem technicznym tylko dlatego opanowała różne postacie z opozycji, że łudzą się one, iż Polacy uwierzą, że opozycja jest w stanie cokolwiek stworzyć. Im bardziej się politycy opozycji gorączkują, tym bardziej mają być gotowi na przejęcie władzy. Ludzie jednak patrzą na Borysa Budkę, Tomasza Grodzkiego, Cezarego Tomczyka czy Marcina Kierwińskiego i myślą sobie, że oni nie są w stanie stworzyć nawet budki z warzywami, a co dopiero rządu. Ale muszą majaczyć o rządzie technicznym, żeby chociaż ktoś (nawet tylko kilka egzemplarzy) miał złudzenia, że oni są w stanie coś zrobić.
Trzaskowski wyhamował
Rafał Trzaskowski w porę wyhamował z rządem technicznym, żeby nie znaleźć się w oszołomskim towarzystwie, które tak się nałykało własnych bajek o takim gabinecie, że dostało rozwolnienia. I to rozwolnienie jest tak absorbujące, że na długie godziny wyłącza rozum. A fakty są takie, że nie tylko rząd techniczny nie mógłby nic zrobić, ale też prawdopodobieństwo jego powstania jest tak realne, jak seryjne wygrywanie w totka przez Lecha Wałęsę czy w ruletkę przez Pawła Piskorskiego. To znaczy jest realne, ale w nierzeczywistości, wszystko jedno czy w wersji ubeckiej czy gangsterskiej.
Może nawet Borys Budka i spółka już się zorientowali, że na rząd techniczny nabrali się tylko oni, „Gazeta Wyborcza” oraz TVN, ale co mają biedacy zrobić. Mają wrócić do narracji Budki sprzed kilku tygodni, że nic się nie da i nic nie można zrobić? Przecież to rzeczywistość „Indyka” Sławomira Mrożka. Tam wszyscy nawet by coś zrobili, tyle że nikomu się nie chce. „Indyk” to satyra na kompletną indolencję, beznadzieję i impotencję. I Borys Budka już raz puścił indyka (wywiadem w „Gazecie Wyborczej), a potem miał same kłopoty. Teraz więc połknął tego indyka i solidarnościowo z nim Grodzki, Tomczak czy Kierwiński.
Rząd techniczny to tylko indyk. Dlatego można go potraktować tylko tak, jak jest traktowany w „melofarsie w dwóch aktach” Sławomira Mrożka. Ale chłopaki od Budki mogą się nadal gorączkować i udawać, że indyk to lew. W końcu nie mają nic innego, a tym bardziej sensownego do roboty. Jak Laura, Pustelnik, Rudolf, Poeta, Kapitan czy Książę w sztuce Mrożka. A może powinni się przerzucić na aktorstwo, tym bardziej że niedługo ruszą teatry?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/548103-rzad-techniczny-opozycji-najwieksza-bujda-polityczna-iii-rp