Kolejne zdjęcie-symbol, które przejdzie do historii: uśmiechnięta Ewa Kopacz popija kawę w moskiewskim prosektorium. I - również zadowolona - pozuje do pamiątkowych zdjęć z pracownikiem prosektorium. Można powiedzieć: zdjęcia z wakacji.
W tle jej słowa z Sejmu o przekopaniu ziemi w Smoleńsku „na metr w głąb”; słowa nieprawdziwe, potwierdzające, że tragedia smoleńska była dla ówczesnej władzy operacją PR-ową i niczym chyba więcej.
I jeszcze jedna scena: Ewa Kopacz, która kompromituje Polskę w Berlinie, nie mogąc znaleźć właściwej drogi, oddając honory bliżej nie zidentyfikowanemu obiektowi położonemu przy trasie przemarszu. Na właściwy kurs sprowadza ją dopiero Angela Merkel, pięknie puentując relacje Platformy z zachodnim sąsiadem.
Wniosek z tego jeden: fakt, że Donald Tusk uczynił Ewę Kopacz premierem naszego państwa, wiele mówi o jego podejściu do naszego kraju. Właściwie nic już nie trzeba mówić, niczego dodawać. Te obrazy mówią wszystko.
Nie, nie o Ewie Kopacz. One mówią przede wszystkim o Donaldzie Tusku, o prawdziwych reżyserach tego upadku państwa polskiego, które w tamtych latach obserwowaliśmy. Ewa Kopacz jest właściwie niewinna; ona po prostu nie powinna być tam, gdzie była - ani w prosektorium, ani w Sejmie, ani w gabinetach marszałka czy premiera Rzeczypospolitej.
Patrząc na te zdjęcia, nie można oprzeć się myśli, że dla Tuska to wszystko było jakąś zabawą. Niepowaga, którą narzucił państwu polskiemu, udzieliła się wszystkim wokół niego. I trudno się dziwić: skoro można było się bawić w gry z Rosją przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, to można było pozować do zdjęć w prosektorium. Z kawką w ręku, z uśmiechem na twarzy. Państwo położone między Rosją a Niemcami, państwo zawsze zagrożone, założyło błazeńską maskę, która przyrosła mu do twarzy.
CZYTAJ TAKŻE: Zachowanie Kopacz w Moskwie było haniebne. Mamy kolejny tego dowód
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547684-za-tuska-i-kopacz-panstwo-polskie-zalozylo-blazenska-maske