Żółwiki Donalda Tuska przybijane z Władimirem Putinem w kilka chwil po katastrofie smoleńskiej. Ewa Kopacz pozująca z rozbawionymi Rosjanami do zdjęć w prosektorium. Bronisław Komorowski, który tak spieszył się objęciem funkcji głowy państwa, że nie zdołał nawet zaczekać na oficjalne potwierdzenie śmierci. A potem kłamstwo za kłamstwem, deptanie pamięci, dławienie chęci poznania prawdy i bezduszne pilnowanie, by wersja polska śledztwa potwierdzała ustalenia strony rosyjskiej. Bo właśnie taka postawa wpisywała się w ówczesny interes polityczny rządu Donalda Tuska. Film Ewy Stankiewicz i film podkomisji smoleńskiej muszą otworzyć nowy etap śledztwa.
Pamięć bywa zawodna i wybiórcza. Przez 11 lat wiele faktów umknęło. Inne zostały zasypane propagandowym kłamstwem. Ale zdążyliśmy też nabrać dystansu i zdolności do przyjrzenia się katastrofie smoleńskiej na nowo. Po tym wszystkim, co zobaczyliśmy w filmie Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia” i w filmie podsumowującym ustalenia podkomisji smoleńskiej, musimy na nowo zadać kluczowe pytania.
Zdjęcia Ewy Kopacz z moskiewskiego prosektorium, ujawnione wczoraj w filmie Ewy Stankiewicz są porażające. W chwili, gdy cała Polska pogrążona była w żałobie, gdy rodzin ofiar nie dopuszczano do ciał ich bliskich i poddawano ich koszmarnym przesłuchaniom, Kopacz miała reprezentować ich interesy, dbać o prawidłowość sekcji, o poszanowanie ciał. Dziś widzimy jak świetnie czuła się w towarzystwie rosyjskich lekarzy. Nic dziwnego, że tak mocno trzymała się później wersji o ich nienagannej pracy. Mówiła o zgodnej pracy „ramię w ramię” i o „przekopywaniu ziemi na metr w głąb”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Te zdjęcia powinni zobaczyć wszyscy! Uśmiechnięta Kopacz w rosyjskim prosektorium. Pozuje z Rosjanami i popija z filiżanki
W rzeczywistości, nawet kilka lat po katastrofie znajdowano w miejscu tragedii przedmioty należące do ofiar. Ciała były wręcz bezczeszczone. Pakowane je do worków nieskładnie, przypadkowo. W ciele śp. Prezydenta Kaczorowskiego zaszyto niedopałki papierosów. W grobie Natalii Januszko znaleziono szczątki aż sześciu ofiar, w innej trumnie były trzy dłonie. Rosjanie musieli mieć świadomość tego, co dzieje się w trumnach. Stąd ten uporczywy zakaz ekshumacji.
Warto przypomnieć też jak zachowywał się Bronisław Komorowski. W kilka godzin po katastrofie wyrecytował orędzie żałobne do narodu. Zadeklamował je tym samym tonem, jakim w kolejnych latach składał życzenia mokrego śmingusa-dyngusa i rodzinnej wieczerzy. Żadnych emocji, żadnego poruszenia, czysta kalkulacja. Już wtedy przygotowywał się do kampanii wyborczej. A po przejęciu władzy jego pierwszą decyzją było usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, by zakończyć modlitewne spotkania ludzi, wołających o przeprowadzenie rzetelnego śledztwa.
Naprawdę ciężko otrząsnąć się z kolejnych faktów, które poznaliśmy w ostatnim czasie. Zwłaszcza, gdy wiemy, co działo się potem. I choć jesteśmy o wiele dalej niż wtedy, choć w wielu sprawach nie mamy już najmniejszych złudzeń. Choć mit „pancernej brzozy” i właściwego potraktowania ciał ofiar dawno zostały obalone dowodami, nadal nie możemy doczekać się finału rzetelnego dochodzenia w sprawie katastrofy. Siła oddziaływania rosyjskiej propagandy jest wyjątkowo silna, zwłaszcza, że została umocniona zgodą rządu Donalda Tuska. Wszyscy, którzy próbowali podważać wersję komisji Aodiny byli publicznie niszczeni, szkalowani i wyśmiewani. Tragedię smoleńską wykorzystano do ugruntowania podziałów. Część społeczeństwa do dziś pozostała oporna na fakty. Wmówiono jej, że tylko prawicowe oszołomstwo zajmuje się Smoleńskiem. Dyskusja, która powstała po wczorajszym filmie Ewy Stankiewicz pokazuje, że niektórych podziałów zasypać nie sposób. Bo osią podziału jest prawda – otwartość na jej przyjęcie, bez politycznych uprzedzeń lub blokada na nią.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547616-i-tak-polska-stala-sie-zakladnikiem-rosyjskiej-propagandy