Jeśli kapusie i sługusy myślą, że są przyjmowani za granicą z uznaniem czy podziwem, to głęboko się mylą. Są traktowani z pogardą i obrzydzeniem.
Wydawało się, że praktyki polityków Rzeczpospolitej w XVIII wieku będą niedoścignionym modelem zdrady, zaprzaństwa, interesowności, wysługiwania się obcym oraz donoszenia na własne państwo do obcych monarchów i ich ambasadorów, proszenia ich o interwencje oraz zachęcania do nich. Tym bardziej że to wtedy kwitł jurgielt, czyli oficjalnie obce dwory utrzymywały zdrajców i płaciły im za zasługi w osłabianiu Rzeczpospolitej. Jednak nigdy praktyki i usługi tego rodzaju nie stały się tak rozpowszechnione, tak masowe i tak tanie jak w latach 2015-2021.
Reakcja na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie konstytucyjności niektórych przepisów ustawy o rzeczniku praw obywatelskich to przykład znamienny i pokazujący paranoję donoszenia i skarżenia się u obcych oraz inflację i taniochę takich zachowań. Dziś, za przeproszeniem, każda łajza w każdej polskiej sprawie na wyścigi z innymi łajzami donosi prewencyjnie, następczo, ogólnie, z przyzwyczajenia, dla zdobycia zasług czy choćby z powodów, które niewiele się różnią od podstawowych czynności fizjologicznych.
Już nawet nie można liczyć na jakieś wyróżnianie się donosicieli i sługusów, tak to jest powszechne, a wręcz strywializowane. Niedonoszenie czy choćby spóźnienie w aktach oddania sługusów byłoby ewenementem w powszechnym zalewie tego nowego niewolnictwa. Bo to jest niewolnictwo. Oni nawet sobie nie wyobrażają rzeczywistości bez wysługiwania się obcym. Uznają że to normalne, potrzebne, a nawet chwalebne. Jurgieltnicy jednak potrafili się targować, mieli zawahania, no i nie było ich tak dużo. Obecnie zahamowań i wahań nie ma żadnych. Byle szybko zaznaczyć, że dyżurują i o wszystkim zaraz doniosą.
Nie ma takiej bzdury i głupstwa bez znaczenia, które nie znalazłoby się w donosach i aktach oddania i nie zostały powtórzone w mediach poza Polską. Jak piramidalne brednie by to nie były. I donosiciele oraz sługusy prowadzą wielki wyścig, żeby się tymi bzdurami podzielić z kimkolwiek, kto zechce ich wysłuchać. A że durniów w mediach poza Polską nie brakuje, najczęściej oczywiście polskich obywateli, wcześniej rozpowszechniających dowolne brednie w kraju, produkcja idzie niczym na budowach komunizmu. I brakuje już miejsc dla wystawiania portretów przodowników pracy („za zakładem, albo przed zakładem, bo się rozbudowujemy”), bo i tradycyjnych zakładów pracy jest coraz mniej.
Co się porobiło z ludźmi, że stracili wszelki instynkt państwowy, o przywiązaniu do niepodległości i suwerenności nawet nie wspominając? Że stracili wszelkie hamulce moralne, a nawet estetyczne, bo przecież ładnie ta cała donosicielska i sługusowska breja nie wygląda. Z każdym głupstwem trzeba od razu pobiec do jakiegoś przedstawiciela obcych, bo może ktoś to odhaczy, zapisze, i można to będzie potem zdyskontować. Nieważne, że donosiciele i sługusy składają często przysięgę wierności Rzeczpospolitej, podpisują zobowiązania zachowania tajemnicy, lojalności czy powinni mieć choćby poczucie przyzwoitości. Nic z tego. Hulaj dusza, piekła nie ma.
Trudno sobie wyobrazić działania obcych służb w Polsce, skoro tylu jest donosicieli i sługusów ochotników, pracujących z oddaniem za darmo. Oni mają tylko kłopot z taką rzeszą wolontariuszy donosicieli i różnych niewolników. Co innego zresztą, gdy się wybiera ich samemu, a co innego, gdy się napraszają. Różnica jest przede wszystkim w jakości. Bezwiednie więc sługusy i donosiciele dewaluują zawód płatnego zdrajcy, rozmieniając go na drobne w morzu kapusiów amatorów i ochotników. A takich się w żaden sposób nie szanuje, skoro oni sami się nie szanują.
Jeśli kapusie, zdrajcy i sługusy myślą, że są przyjmowani za granicą z uznaniem czy podziwem, to głęboko się mylą. Są tak traktowani tak, jak typowi zdrajcy, niewolnicy i kapciowi, czyli z pogardą i obrzydzeniem. Treść ich donosów czy różnych aktów służalczości bywa wykorzystywana, lecz potem ci korzystający z ich „pracy” długo myją ręce, twarze, piorą swoje rzeczy, wychodzą oddychać na świeże powietrze. I tylko się dziwią, co się porobiło z polskim społeczeństwem, niegdyś walecznym, odważnym, honorowym, godnym, szlachetnym, solidarnym etc.
Nikt spokojnie nie może patrzeć na takie skundlenie (przepraszam wszystkie zwierzaki kundle) i taką moralną degradację. Poza samymi skundlonymi. To najstraszniejsze, co stało się z wieloma ludźmi w III RP. To fenomen, którym pewnie będą się przez dekady zajmować socjologowie, psychologowie, etnolodzy, etycy, politolodzy. Tak jak do dziś zajmują się targowiczanami i jurgieltnikami. Tylko skala jest ogromna i nieporównywalna z niczym, co było wcześniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547534-targowiczanie-w-xviii-w-to-pestka-przy-obecnych-zdrajcach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.