Polska już nie wyjdzie z pandemii w sposób tak spektakularny jak to zapowiadało się po pierwszej, zeszłorocznej fali, jednak wszyscy gracze na scenie politycznej widzą, że meta tego uporczywego wyścigu jest już blisko. Czy doczołgamy się do tej mety, czy raczej prawica weźmie się za łby i zachęci układy III RP do ponownego plądrowania Polski?
Nawet marszałek Tomasz Grodzki, niejako z nutą przerażenia, odnotował na łamach Gazety Wyborczej, że pokonanie pandemii i zastrzyk finansowy dla Polski, może odmienić politykę, wzmocnić Zjednoczoną Prawicę i tchnąć nowy wiatr w jej żagle. Dodatkowo pamiętamy, że koalicja Jarosława Kaczyńskiego potrafi realizować odważne, rozwojowe i prospołeczne projekty, które Polaków potrafią porwać na całe lata. Czują to nawet polityczni narcyzi antyPiSu, skoro Trzecia Osoba w Państwie pisze:
Jeśli do jesieni zaszczepimy większość dorosłej populacji, pandemia w naturalny sposób zwolni i pojawi się zjawisko znane w socjologii – radości po wygranej wojnie (z wirusem), gdy ludzie tańczą na ulicy (namiastkę mieliśmy na Krupówkach) i mimo, że problemów bez liku, cieszą się i wybaczają tym, którzy przez tę wojnę naród przeprowadzili.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pompatyczne rozważania marszałka Grodzkiego
Rząd odnotował sukcesy w zakresie szczepień (za spowolnienie odpowiadają głównie niedorajdy z Brukseli) i ochrony polskiej gospodarki (na tle innych państw UE), ale nastroje społeczne są pełne napięć i często uzasadnionej frustracji.
Nie pomagają tu spory w Zjednoczonej Prawicy, które zaraz obudzą wieszcza Wyspiańskiego - tylko czekać, aż „Jasiek” zgubi złoty róg, członkom bądź co bądź najlepszego rządu w III RP, pozostanie chocholi taniec, a Polakom obserwowanie jak wygłodniali liberałowie rzucą się do kołysania polską łodzią w warunkach kampanii wyborczej.
Problem tkwi także w tym, że w warunkach niepewności politycznej, zwłaszcza w spolaryzowanej Polsce, z perspektywą przedterminowych wyborów, gorzej działają instytucje państwa. Zwłaszcza średnia kadra w ministerstwach nie pali się do realizowania długofalowych projektów, skoro obawia się zmiany kierownictwa w ciągu kilku-kilkunastu miesięcy. W takiej sytuacji wielu liderów rezygnuje z ambitniejszych działań dla dobra państwa, bo musi zapewnić swoim frakcjom stabilność, a nie poświęcać ich energię na dyscyplinę w resortach. Nie chodzi więc o to tylko, czy koalicja rządowa przetrwa, ale czy znajdzie kompromis na tyle stabilny, by osią zainteresowań polityków znów stała się efektywność reform a nie rozgrzewanie maszyn drukujących ulotki i banery wyborcze.
Zatem dotrwanie koalicji rządzącej do jesieni jest szansą na ofensywę i nową energię, jaką pamiętamy z lat 2015-2017. W warunkach, gdy wszystkie państwa Zachodu będą wychodzić z koronakryzysu i tak wiele może zmienić się w postpandemicznym świecie, stawka jest większa niż układ sił w sejmie czy skala reform w kraju. Nie sądzę, by patriotycznych wyborców interesowały wtedy powody porzucenia tej okazji - że nie dogadali się premier z ministrem, albo jeden wicepremier z drugim wicepremierem.
Ewentualne zmarnowanie tej dziejowej szansy doczeka się osobnego rozdziału w podręcznikach do historii Polski. Zwłaszcza że do tej mety pandemicznego kryzysu zostało już tak niewiele.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547464-do-tej-mety-juz-wystarczy-sie-doczolgacczy-prawica-da-rade
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.