„W perspektywie długoterminowej po takim zbiorze postulatów programowych, jeszcze mniej niż przed nimi można sobie wyobrażać wspólne listy wyborcze Zjednoczonej Prawicy w jej dotychczasowym składzie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog prof. Rafał Chwedoruk.
CZYTAJ TAKŻE: Co planuje Gowin? „Trzeba od nowa wymyśleć Polskę i od nowa wymyśleć centroprawicę”. Padła tajemnicza zapowiedź
wPolityce.pl: Jakie wrażenie można odnieść po konwencji Porozumienia?
Prof. Rafał Chwedoruk: Akcenty w tym wystąpieniu są bardzo wyraźnie położone na to co dzieli, w wielu wypadkach nie od dzisiaj, partię Porozumienie od PiS. Ze względu więc na uszczegółowienie różnych z nich, czy na praktyczną aplikację później przy próbach ich realizacji, jest to gest absolutnie jednoznaczny. I mam tu na myśli zarówno stwierdzenia dotyczące podstaw społecznych, czyli klasa średnia, itd, w sytuacji, w której wiadomo, że struktura zaplecza wyborczego PiS, jest strukturą, w której klasa średnia nie odgrywa głównej roli, przynajmniej jeśli uznać przeważające definicje. Po drugie, taka silniej rynkowa retoryka w sytuacji, w której PiS przy aprobacie olbrzymiej części społeczeństwa, w tym oczywiście przede wszystkim tych, którzy na nie głosują, na czymś innym zbudował swoją potęgę. Kolejna rzecz, to jest samorząd lokalny, gdzie nabrzmiewa sytuacja konfliktu pomiędzy częścią samorządów głównie dużych miast, a rządem i bynajmniej nie chodzi tylko o podział środków w kontekście wychodzenia z pandemii i pieniędzy europejskich. Następną sprawą są tu kwestie kulturowe. Samo użycie pojęcia rozdziału państwa od Kościoła jest tego najlepszym przykładem. Nawet jeśli służy temu pewne rozmiękczenie. Mowa o przyjaznym przyjaznym rozdziale, to tutaj słowo „przyjaźń” jest pojęciem metafizycznym. Natomiast pojęcie rozdziału jest już pewną kwalifikacją prawną. To też jest absolutnie jednoznaczny gest. Nie ulega wątpliwości, że pod większością z tych treści mogłaby podpisać się Platforma Obywatelska, a z całą pewnością pod niemal wszystkimi z nich mogłoby podpisać się Polskie Stronnictwo Ludowe. W tym sensie więc trudno powiedzieć, czy jest to krok w prawo, czy w lewo. Zależy czy patrzeć na kwestie gospodarcze, czy na kwestie kulturowe. W każdym razie z pewnością jest to krok dalej od PiS.
Przyczyna tego jest zupełnie oczywista – główny, by nie rzec jedyny atut, którym dysponuje niezbyt silne jako partia, Porozumienie wobec PiS-u, to jest właśnie możliwość szachowania partii Jarosława Kaczyńskiego perspektywą sojuszu z głównymi siłami opozycyjnymi. Same dyskusje o takim sojuszu są jakąś formą nacisku na kierownictwo PiS. W perspektywie długoterminowej po takim zbiorze postulatów programowych, jeszcze mniej niż przed nimi, można sobie wyobrażać wspólne listy wyborcze Zjednoczonej Prawicy w jej dotychczasowym składzie. W zasadzie niezbyt wiadomo, co w warstwie programowej partię Jarosława Gowina, główny nurt PiS-u i Solidarną Polskę miałoby łączyć. Swoją drogą to w kontekście wyborów w Rzeszowie, w wymiarze programowym, dzisiejsza konwencja pokazuje skalę różnic pomiędzy partiami Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Można by rzec, że w wielu aspektach to wręcz antytezy. Jeśli chodzi o usytuowanie w różnych częściach bardzo szeroko pojętej prawicowości.
Jarosław Gowin w trakcie konwencji mówił: „Chcę powiedzieć z cała mocą, że Porozumienie to jest partia dialogu, partia zgody narodowej, partia przekraczania podziałów między Rządem a Opozycją i partia szukania tego co łączy Polaków”. Jak można rozumieć te słowa? Czy oznacza to, że będą dalsze próby porozumienia się z opozycją?
W sytuacji trwałej bipolaryzacji w polskiej polityce, Konfliktu który nie tylko jest nacechowany emocjami wśród polityków, ale także emocjami wśród wyborców, a nader wszystko konfliktu, który odzwierciedla bardzo głębokie podziały w polskim społeczeństwie, takie słowa Gowina są chyba zupełnie jednoznacznym gestem. Jest to próba zademonstrowania PiS-owi, że perspektywa jakieś formy koncyliacji pomiędzy grupą pewnie około dziesięciu posłów, a opozycją, jest bardziej realna niż wynikałoby to z takiej emocjonalnej mapy polskiego parlamentu. Pod tym względem jest to wspomniany element permanentnego nacisku, a teraz z racji kalendarza głosowań sejmowych, wyartykułowano to w sposób bardzo daleko idący. Można powiedzieć, że po tej konwencji, biorąc pod uwagę kontekst czysto programowy, w zasadzie powinno się przestać używać słów „Zjednoczona Prawica” w odniesieniu do tej większości, póki co jeszcze na razie popierającej rząd Mateusza Morawieckiego.
Jak Pan Profesor uważa, czy większość parlamentarna będzie w stanie dotrwać do końca kadencji? Czy możliwe są przedterminowe wybory?
Doprowadzenie do przedterminowych wyborów nie jest takie proste jak to się wszystkim wydaje. Konstytucja jest dosyć rygorystyczna w tej materii. Tak naprawdę, by do nich doprowadzić, to albo partia mająca większość musiałaby tego chcieć i sabotować budżet, a nie ma takiej perspektywy, ponieważ istnieje perspektywa stworzenia innej większości w Sejmie. Druga możliwość to jest konsens, który musiałby być konsensem pomiędzy PiS-em a Platformą. Interesy tych partii chyba nie są zgodne ze sobą. Zwróciłbym uwagę, że mamy do czynienia z ogólnym patem. Zjednoczona Prawica tkwi w sytuacji patowej. W zasadzie od pierwszego dnia po wyborach sejmowych, nie widać żadnej możliwości wyrwania się z tej sytuacji. Bo czy to będzie rząd z taką większością jak teraz, czy formalnie rząd mniejszościowy po usunięciu któregoś lub obu mniejszych podmiotów, to tak naprawdę niewiele zmienia. Ale jednocześnie opozycja jest w sytuacji patowej. Widać tam zróżnicowanie poglądów, interesów. To nie dziwi biorąc pod uwagę, że elektoraty nie są jednak w stu procentach takie same społecznie w poszczególnych partiach. Głosowanie nad Piotrem Ikonowiczem, jako kandydatem Lewicy na Rzecznika Praw Obywatelskich w wykonaniu polityków Platformy, najwybitniej pokazuje, że za wspólną retoryką antyrządową kryją się jednak różne poglądy na elementarne sprawy. A taki ogólny pat powoduje, że nie będzie łatwo z niego wyjść. Z całą pewnością podmiotem, który będzie najsilniej naciskał na to, żeby zmienić większość rządową w tym Sejmie, będzie obecne kierownictwo PO, które zaczyna mieć największe problemy. Zarówno we własnej partii jak i wokół niej. I to Platforma jest podmiotem, który musi ruszyć z miejsca, w którym jest. Zresztą podobnie można powiedzieć o PSL-u, gdzie od wyborów prezydenckich nie zdołano się chyba do końca wyrwać z problemów. Natomiast nawet większość głosów Koalicji Obywatelskiej oraz głosy ludowców to wśród opozycji za mało. Pozostałe podmioty mogą mieć nie do końca tożsame interesy i poglądy. Mogą być politycy, którzy nie chcieliby w żadnej postaci znaleźć się po tej stronie co Jarosław Gowin i Konfederacja. Także nie wszystkim opłacałoby się znaleźć w takiej eklektycznej większości, gdzie siłą rzeczy tożsamość poszczególnych formacji opozycyjnych, mogłaby ulec zatarciu. Mimo wszystko wydaje się, że jakaś forma trwania co najwyżej, przy wszelkich korektach czy zmianach wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, jest najbardziej realnym scenariuszem.
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547452-wywiad-prof-chwedoruk-akcenty-na-to-co-dzieli-od-pis