Atakowała OFE, doradza ZUS

**Choć w kraju bezrobocie szaleje, ominęło byłą minister pracy, Jolantę Fedak. Po utracie przez nią teki i kompromitującym wyniku w wyborach do Sejmu, ruszyła prawdziwa giełda stanowisk dla "zasłużonej" byłej minister. Po radach nadzorczych i radach dla wiceministra, miękko wylądowała w ZUS-ie"

Była minister cieszy się jak dziecko, bo w końcu dostała porządną pracę, a nie jakąś tam ministerialną posadkę na umowie śmieciowej (minister żaliła się kiedyś, że ministrowie pracują na umowach śmieciowych)

To, że Jolanta Fedak trafiła do ZUS-u w ogóle nie dziwi. Jej krucjaty przeciwko OFE na rzecz państwowego molocha przez długi czas były leitmotifem resortu. Sam premier musiał hamować zapędy pani, wtedy minister, i dość stanowczo skrytykował projekt "ustawy wypłatowej", zakładający plan przekazania ZUS-owi oszczędności zgromadzonych w OFE na 5-10 lat przed przejściem na emeryturę. Premier mówił, że minister nie powinna "przesadzać z autorskimi występami w tej materii". Ponieważ nadal "przesadzała" nie została powołana do nowego rządu, a zastąpił ją młody Władysław Kosiniak-Kamysz.

Co gorsza, minister Fedak była tak popularnym politykiem w swoim regionie (zielonogórski), że z 1. miejsca listy uzyskała tylko 4692 głosy i nie dostała mandatu. Jednak koledzy byłej minister nie zapomnieli o niej i zaraz po serii niepowodzeń pani Fedak "puszczono w ruch giełdę fuch".

Najpierw p. Fedak wymieniana była jako prawie pewna szefowa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego; po utracie teki przez Marka Sawickiego, Jolanta Fedak miała zastąpić go na stołku ministra rolnictwa. W międzyczasie pojawiła się koncepcja szefowania Państwowej Inspekcji Pracy. O dziwo, nie udało się.

Ówczesny szef PSL-u, Waldemar Pawlak nie mógł na to patrzeć. Mianował koleżankę, byłą minister, szefową rady nadzorczej Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, ale ponieważ apanaże nie te (ok 2500 na rękę), które znała i lubiła, Pawlak wciągnął byłą minister do swojego gabinetu politycznego, by "podoradzała" mu wraz z innymi bliskimi na pół etatu.

Nie były zatem zaskoczeniem jej krokodyle łzy, gdy najlepszy strażak wśród polityków stracił przywództwo w PSL, a potem tekę. Jolanta Fedak płakała wtedy nie tyle nad losem szefa, ale przede wszystkim nad swoim. Na szczęście niedługo, bo zanim gruczoły łzowe wyschły, a pod powieki wdał się piasek, byłej pani minister odjęto "DO" z "DOradca" i rozpoczęła karierę w ZUS-ie jako radca.

Jacek Dziekan, rzecznik ZUS potwierdza, że Jolanta Fedak jest zatrudniona na stanowisku Radcy Prezesa ZUS, a wszystko w wyniku publicznej rekrutacji na to stanowisko. Na pytanie ile będzie zarabiać, uchylił się od bezpośredniej odpowiedzi, informując, że zgodnie z regulaminem "radca prezesa może zarabiać od 3 do 10 tysięcy złotych". Domyślamy się, że z powodu zasług dla kraju, jej pensja może oscylować w górnym przedziale widełek. Nie bądźmy jednak drobiazgowi. Najważniejsze, że była minister pracy ma pracę.

Paweł Korsun

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych