Wyobraźmy sobie ten histeryczny wrzask, jaki podniósłby się na lewicy, gdyby jakaś pozarządowa organizacja chciała przeprowadzić w polskich szkołach ankietę pt. Ranking szkół przyjaznych uczniom heteroseksualnym. Już widzę te polityczki i aktywistki grzmiące o dyskryminacji osób o innej orientacji seksualnej, dzieleniu i stygmatyzowaniu uczniów oraz ingerencji w proces wychowawczy szkoły.
Ankieta dla „osób uczniowskich”
Tymczasem ogłoszono ogólnopolską ankietę, dzięki której stworzony ma być ranking szkół przyjaznych LGBTQ+ i Mapa Równości. Jak deklarują organizatorzy tej akcji:
Nasza strona internetowa daje możliwość oceny każdej szkoły w kraju pod kątem otwartości, bezpieczeństwa i akceptacji dla młodzieży LGBTQ+. Udział może wziąć każdy uczeń i każda uczennica szkoły ponadpodstawowej niezależnie od wieku, tożsamości płciowej, orientacji psychoseksualnej czy wyznania. Dzięki Waszym odpowiedziom młodsi kandydaci i kandydatki do szkół średnich będą mogli wybrać bezpieczną szkołę dla siebie! Jesteś osobą uczniowską? Weź udział w badaniu
– zachęca Kampania Przeciw Homofobii. Ponieważ jestem osobą dziennikarską, a nie uczniowską, w badaniu udziału wziąć nie mogę, a nawet zapoznać się z pytaniami, formułowanymi w ankiecie, ale jedno mogę stwierdzić – opowieści niektórych osób dziennikarskich, iż: „ranking ma przede wszystkim na celu pomóc młodym ludziom w wyborze szkoły ponadpodstawowej, w której nie będą dyskryminowani ze względu na swoją orientację seksualną, tożsamość płciową, światopogląd czy wyznanie, a co za tym idzie - będą mogli czuć się bezpiecznie”, nijak się mają do jasnej deklaracji organizatorów – żaden światopogląd czy wyznanie, chodzi przede wszystkim o orientację seksualną i tzw. tożsamość płciową.
Od dawna widać, że „marsz przez instytucje” ideologii LGBT usiłuje sforsować drzwi polskich szkół poczynając od słynnej warszawskiej deklaracji LGBT, widać próby wejścia na teren szkół z różnymi akcjami, na przykład „tęczowych piątków”, a ów ranking jest kolejnym etapem owej ekspansji, mającym podzielić szkoły na te „lepsze” i te „gorsze” z powodu czegoś, co jeszcze nie tak dawno nie było problemem ani uczniów, ani nauczycieli.
Nietolerancja dla inności
Społeczność uczniowska bywa okrutna i bezlitosna, każdy z nas spotkał się w czasie swojej szkolnej kariery z przykładem nietolerancji dla inności. Wyśmiewani i dyskryminowani byli okularnicy, rudzielcy, grubasy, dzieci o innym kolorze skóry, innej religii, wreszcie te biedniejsze, nie mogące szpanować markowymi ciuchami, będącymi w wielu szkołach przepustką do uczniowskiej elity. Ale to wszystko są atrybuty zewnętrzne, a więc takie osoby stają się łatwym celem dla bezmyślnie okrutnych rówieśników. Orientacja seksualna czy też tzw. tożsamość płciowa nie jest czymś wypisanym na czole, jest sferą intymności człowieka, jego prywatną sprawą, a jej ostentacyjne demonstrowanie do niedawna nie mieściło się w powszechnie uznawanym kanonie zachowań w sferze publiczne.
Nie podlega dyskusji stanowisko, że szkoła oprócz domu, jest tym miejscem, w którym kształtuje się charakter, postawa i widzenie świata przez młodego człowieka, zatem niezmiernie ważne jest, aby uczyła tolerancji dla inności, szacunku dla drugiego człowieka i konsekwentnie tępiła wszelkie zachowania zmierzające do podeptania jego godności czy szykanowania, ale też nie jest miejscem, które ma wyróżniać w sposób szczególny bądź obdarzać przywilejami jakąś grupę uczniów tylko z tego powodu, że ich orientacja seksualna, religia czy pochodzenie jest inne niż większości szkolnej społeczności. Wspomniany przeze mnie ranking jest właśnie przykładem takiej segregacji i wymuszania innego, wyjątkowego traktowania dla grupy osób tylko i wyłącznie ze względu na deklarowana przez nie mniejszościową orientację seksualną.
Nie matura, lecz chęć szczera
Jeszcze bardziej radykalna w swoich poglądach okazała się eurodeputowana, doktorka Sylwia Spurek, absolwentka podyplomowych studiów Gender Mainstreamingu, która reklamując ranking, napisała na Twitterze:
A może zamiast oceniać liczbę laureatów i laureatek olimpiad i wyniki matur sprawdzimy, które licea są najbezpieczniejsze dla młodych osób LGBTQ+?
Aż się nie chce komentować takich opinii, ale pogląd, że ważniejsze od wiedzy, którą wynoszą ze szkół młodzi ludzie, jest bezpieczeństwo osób LGBTQ+, zwala z nóg. Skomentowała jednak ten wpis dziennikarka, Agata Puścikowska:
A zamiast opresyjnej matury, zamiast stawiać młodym poważne wymagania, kształtować, uczyć na poziomie i wychowywać, wskazywać autorytety i takie tam bzdury, dajmy im jakiś kolorowy certyfikat i niech sobie osoby uczniowskie ido w świat. Tak.
Nie pozostaje nic innego, jak podpisać się pod tym obiema rękoma i wspomnieć powiedzenie z wczesnych powojennych lat, „nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera”, kiedy pochodzenie inteligenckie było dyskwalifikujące. Jeżeli słyszy się wypowiedzi części nastolatków, na przykład w czasie demonstracji strajku kobiet, nie potrafiących sformułować poprawnie zdania wielokrotnie złożonego, a jako przecinka używających słowa „kur…a”, to warto się zastanowić nad tym, czy przypadkiem nie ma takich szkół, w których wiedza nie jest priorytetem, a status inteligenta, czyli osoby wykształconej nie tylko w zawodzie, który wykonuje, ale także posiadającej wiedzę ogólną, znajomości literatury, sztuki i zasad dobrego wychowania, jest tylko przeszkodą w bezproblemowej drodze przez życie.
Błyskawice strajku kobiet w szkole
Wszelkiego rodzaju indoktrynacja, czy ta o kolorach pseudotęczy, czy też polityczna, powinna mieć zakaz wstępu do polskich szkół. Skandaliczna decyzja łódzkiego samorządu, który zawiesił dyrektora tamtejszego liceum dlatego, że zakazał uczniom używania w aplikacji nauczania zdalnego związanych z polityką awatarów, w tym m.in. czerwonej błyskawicy świadczy o tym, że chęć upolitycznienia szkół, wyrażana przez niektórych samorządowych kacyków, jest kolejnym zagrożeniem dla polskiej edukacji. Wiceprezydent Łodzi, Małgorzata Moskwa-Wodnicka z Lewicy, skierowała też w sprawie dyrektora wniosek do Komisji Dyscyplinarnej Nauczycieli. W komunikacie wskazano, że zawieszenie nastąpiło „w związku z uchybieniem godności zawodu nauczyciela” (!!!). Władze samorządowe Łodzi doskonale zdają sobie sprawę z tego, że dyrektor działał zgodnie z Ustawą Prawo Oświatowe, której 86 artykuł stanowi, iż w szkole i placówce mogą działać, z wyjątkiem partii i organizacji politycznych, stowarzyszenia i inne organizacje, a w szczególności organizacje harcerskie, których celem statutowym jest działalność wychowawcza albo rozszerzanie i wzbogacanie form działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej szkoły lub placówki. Zakaz działalności partii i organizacji politycznych w szkole jest zakazem bezwzględnym. Dowodem na to, iż dyrektor ma być ukarany za stosowanie obowiązującego szkolnictwo prawo jest jest fakt, że podczas sesji łódzkiej rady miejskiej, na której omawiano sprawę jego decyzji, z inicjatywy popierających prezydent Hannę Zdanowską klubów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, uchwalono apel o zmiany w Prawie oświatowym i petycję z tym wnioskiem skierowano do ministerstwa edukacji.
Nie zazdroszczę ministrowi Przemysławowi Czarnkowi. Nie dość, że będzie musiał się uporać ze spustoszeniami, jakie w kształceniu oraz psychice dzieci i młodzieży uczyniło wielomiesięczne zdalne nauczanie, to jeszcze będzie musiał zmierzyć się z ekspansją indoktrynacji ideologicznej i politycznej, która coraz bardziej zuchwale napiera na drzwi polskiej szkoły.
Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi! chciałoby się zawołać słowami średniowiecznego francuskiego poety François Villona. Szkoła podstawowa , w której dorastaliśmy, gdzie problemem było to, że Jaś ciągnie Zosię za warkocz, Krzysio kocha się w wychowawczyni, a Heniek fałszuje dziennik lekcyjny, dopisując sobie piątki z matematyki, jawi nam się rzeczywiście jako czas odległy prawie tak jak Średniowiecze. Dzisiaj problemem jest, którą z pięćdziesięciu dwóch płci uczeń sobie wybierze i jak sprawić, by afiszowanie się z tym wyborem w szkole nie było dla niego dyskomfortem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547205-ranking-szkol-przyjaznych-lgbtq