1055. lat temu Polska przyjęła Chrzest. I choćby fala ateizacji napierała swoim antykatolicyzmem z całą mocą, wszystko czym dziś jesteśmy zawdzięczamy chrześcijaństwu. Cywilizacyjna ignorancja neomarksistowskich działaczy tego nie zmieni. Bo co zaproponują w zamian?
CZYTAJ TAKŻE: Dziś świętujemy 1055. rocznicę Chrztu Polski. „Pamięć o tak ważnym dla Kościoła i narodu wydarzeniu powinna być kultywowana”
Poziom agresji wobec Kościoła dawno przekroczył dopuszczalne granice. „Strajk Kobiet” brnie w swój absurdalny program „narodowej apostazji”, depcząc wszystko, co stanowi o naszym dziedzictwie i fundamencie łacińskiej cywilizacji. I nie ma w tym refleksji co do korzeni, przyczyn i podwalin. Jest tępa realizacja założeń rewolucji kulturowej, mającej do reszty zrównać z ziemią dokonania chrześcijaństwa w rozwoju narodów. Nowoczesna Barbaria gotowa jest wyprzeć ze zbiorowej świadomości cały dorobek literacki, muzyczny i architektoniczny tylko dlatego, że wyrastał w chrześcijańskiego rdzenia inspiracji. Nie inaczej było w chwili, gdy Polska świętowała Tysiąclecie Chrztu. Może dlatego tak wymownie i aktualnie brzmią dziś słowa Prymasa Wyszyńskiego:
Nie wystarcza przygotowanie się do obchodów tysiąclecia chrztu, jeszcze ważniejsze jest, aby Naród polski odnowił się duchowo na następne tysiąclecie. (…) Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby Naród szanujący wolność (…) sam dla siebie stał się grabarzem.
Prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński podkreślał, że „myśli przewodnie pracy, przygotowującej Naród na Tysiąclecie Chrztu wzięte są z serca umierającego Kard. Augusta Hlonda”, u którego podczas wojny zrodziła się myśl o zawierzeniu Polski Matce Bożej i złożeniu Ślubów Jasnogórskich. Zrealizował ten zamiar 8 września 1946 r., dokonując Aktu poświęcenia się Narodu Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny, w którym ślubowano dochowanie wierności Chrystusowi, Jego nauce i prawu, obronę Ewangelii i Kościoła oraz szerzenie Królestwa Chrystusowego.
W liście pasterskim na 950-lecie śmierci męczeńskiej św. Wojciecha, Prymas Hlond nawoływał do wypełnienia ślubów.
Jeżeli spełnimy ślubowania jasnogórskie, jeżeli dochowamy wierności Chrystusowi, a życie polskie oczyścimy z nasiąków szataństwa – stworzymy warunki duchowego prymatu narodu. Pełne chrześcijaństwo w Polsce ma być zapowiedzią rechrystianizacji świata. W największej walce duchów, jaką dzieje notują, obowiązuje Polskę zdecydowana postawa katolicka, świętowojciechowa
— pisał, wzywając do rozprawy z pogaństwem, wskazując że „nie wolno słabością i obojętną postawą ułatwiać pogaństwu szerzenia się po dziedzictwie Mieszka i Bolesława”.
Również św. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał, jak doniosły wpływ miało przyjęcie Polski do grona narodów chrześcijańskich i jak wpłynęło to na rozwój cywilizacyjny kraju.
Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego — tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas — bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną — bez Chrystusa. Chrystus nie przestaje być wciąż otwartą księgą nauki o człowieku, o jego godności i jego prawach. A zarazem nauki o godności i prawach narodu
— mówił Jan Paweł II w homilii podczas Mszy Świętej na placu Zwycięstwa, 2 czerwca 1979. W czasie tej samej pielgrzymki apelował, byśmy „całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Jezus Chrystus na chrzcie świętym”.
Abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się i nie zniechęcili; abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy
— mówił.
I pewnie właśnie dlatego ci wszyscy trzej giganci ducha są dziś tak bezwzględnie niszczeni przez wrogów Kościoła. Bo cóż może bardziej wzmacniać narodowego ducha i budzić łaknienie wewnętrznej siły, jeśli nie tak przejrzyste wołanie o trwanie w wierności? Zamiast więc wojować z Bogiem na argumenty, walczy się z religijnością, dyskredytuje autorytety, upokarza bohaterów, rozmontowuje się życie społeczne, moralne, atakuje wartości, przemianowuje pojęcia. Kolejne pokolenia wychowywane są w duchu antywartości i wyjałowienia. Są coraz słabsze psychicznie, niezdolne do utrzymywania głębokich relacji i życia w wierności, przesiąknięte relatywizmem poznawczym i moralnym. I naprawdę trudno sobie wyobrazić, by ci obrońcy demokracji, konstytucji czy wolności, byli w gotowi stanąć murem w obronie ojczyzny, gdyby kiedyś przyszła taka potrzeba. Bo mówienie o wolności staje się wyłącznie pustym hasłem, odwracającym uwagę od postępującego procesu zniewolenia. I oczywiście można przekreślić chrześcijańskie dziedzictwo naszego narodu. Tylko, że ten zgniły ersatz, proponowany przez głosicieli „nowego, wspaniałego świata”, nie zdoła wykarmić duchowych głodów nawet jednego pokolenia…
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547085-a-jesli-polska-wyrzeknie-sie-chrztu-co-dostanie-w-zamian