… gdyby Rosjanie byli sprawcami katastrofy… Mówił Gene Poteat mający w swej karierze prace z U2 i swego czasu zarządzający siecią monitoringu w świecie włącznie z systemem nawigacji morskiej i powietrznej. Kilka lat po Smoleńsku runął w Egipcie samolot powracający do Rosji. Samolot wyposażony był w nadajnik, który miał zaktywizować się nad Ukrainą. Wybuch nastąpił wcześniej.
Poteat wkrótce po katastrofie smoleńskiej uważał, że jedynie międzynarodowe śledztwo może coś wyjaśnić. Tak jak było to w przypadku samolotu linii malezyjskich. Zbieranie się kolejnych komisji jest może natchnione szlachetnymi pobudkami, ale w obliczu bezwzględnej polityki Rosji wspartej Polakami w rodzaju Tuska, czy Pani Premier Na-Metr-Głęboko, nie ma szans na narrację historii. Nie zmieni tego kolejne udowodnienie, że na pokładzie samolotu był trotyl.
Przykładem niemocy gibraltarska katastrofa z generałem Sikorskim. Ustąpienie ze sprawy Katynia w Norymberdze. Uznanie Stalina za rzecznika praw Polaków. Oddanie kraju pod but komunistów związane z wytraceniem tysięcy najlepszych z najlepszych. Potomek donosiciela carskiej Ochrany zostaje premierem wolnej Polski. Prezydentem syn enkawudzisty. Wrak TU-154 do kraju nie powróci, kiedy stopniowo wymierają poszkodowani. Nie miejmy złudzeń. Pamięć także podlega erozji.
Kiedy umierający w roku 1971 w Tel Avivie Abraham Wydra ujawnił w piśmie “Maariv” swój udział w mordowaniu Polaków, a także nazwiska majora Sorokina i poruczników Susłowa i Tichonowa świat milczał. Do Polski wiadomość dotarła dopiero w latach dziewięćdziesiątych, ale nie było dla niej miejsca w środkach przekazu. Potomek kawalerzysty reżyser Jarosław Mańka podjął sprawę rekonstrukcji buntu w Katyniu prowadzonych na rzez ofiar. Sygnalizował to wcześniej Jerzy Giedroyc w paryskiej “Kulturze”. Kto o tym pamięta? Kto pamięta Fiodora Berga? Siemiona Broniewskiego?
Nadzieją Jarosław Mańka z nagrodzonym filmem o Konstytucji 3 Maja, czy Tomasz Rakowski z kwadransem obrazu dziczy i jej ataków na pamięć 10-go kwietnia 2010 roku. Ogląda się twarze pełne słów nienawiści i nachodzi refleksja, że może w jakiejś cząstce życia byli też Polakami, ale należą do innej rasy ludzkiej. Rasy wyhodowanej przez komunizm i postkomunizm. Zauroczonej porykiwaniem. Groźnej. Patologicznej. Odczłowieczonej z tego, co chcemy ratować jako pamięć o tych, których między nami nie ma.
Mordercy skrywają oblicza w ciemnościach. Latami pozostają bezimienni. Horst Rippert. Praca w mediach. Dobra niemiecka emerytura. Pod koniec życia zapewniono, że może powiedzieć co zrobil. Opisał więc jak dokonał mordu na pisarzu Antoine Saint-Exupéry. Twarze mordujących w Katyniu nie są znane Polakom. Te, które podjęły decyzje mordu w Smoleńsku też pozostają w cieniu i nawet jeżeli poznamy nazwisko zleceniodawcy, to jego oblicze będzie jak oblicze Józefa Stalina, który na pytanie amerykańskiego dziennikarza w roku 1934, co zrobil dla świata odpowiedział, „niezbyt wiele”. Ano, niemnożka. Ale zabrał się przecież do roboty.
Prawdziwe zwycięstwo mieli polscy komuniści odnieść, nie jak wielu zakłada, pomiędzy rokiem 1956, a 1970, ale w roku 1989, kiedy pod uniesionym kloszem, wystrzelił w górę produkt ich chowu - konstatowałem przed laty w Majakach Angusa Mac Og. “Pomimo dostępu do informacji wciąż nie udało się doprowadzić do ujawnienia rzeczywistych sprawców zamachu na Jana Pawła II-go w roku 1981. Nie inaczej będzie ze Smoleńskiem”, mówi Gene Poteat i wiem, że ponownie ma rację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/547058-poteat-uwazal-ze-jedynie-miedzynarodowe-sledztwo-wyjasni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.