Jedna z młodzieżówek Lewicy zaprosiła na „konfrontację” swojego rzecznika prasowego z Leszkiem Balcerowiczem. Formuła wydarzenia jest dość niejasna, ale ważne jest coś innego: otóż autorzy plakatu, opublikowanego w mediach społecznościowych, określili przy okazji Balcerowicza jako „Mengele polskiej gospodarki, odpowiedzialnego za hekatombę 1990 roku”.
Sięganie po porównania z Auschwitz jest sprawą, której nie można zaakceptować, świadczy i o braku wiedzy historycznej, i o niedostatkach w sferze szacunku dla ofiar niemieckich zbrodni. Ale w tej sprawie ważne jest także co innego: niesamowita brutalność, którą młodzi działacze zaserwowali Leszkowi Balcerowiczowi. Bo przecież mamy tu w istocie do czynienia z oskarżeniem o zbrodnie.
Tak oto dzieci autorów transformacji recenzują dokonania swoich rodziców. Często są to dzieci nie tylko w sensie metaforycznym czy środowiskowym, ale po prostu dzieci. Teraz, po 30 latach, z niebywałą siłą, a nawet z okrucieństwem, uderzają w to, co ich ojcowie uważają za swój największy sukces życiowy: w plan Balcerowicza, w całą transformację lat 90.
Balcerowicz zasługuje na krytykę. Zwłaszcza ostatnie lata pokazały, że można prowadzić inną politykę gospodarczą, że można nie być doktrynerem przebrzmiałych idei. Że również w ramach gospodarki rynkowej jest wielkie pole manewru, i państwo może odgrywać pozytywną rolę. Balcerowicz zdawał się tego nie widzieć, działał z niesamowitym okrucieństwem, nie patrzył na rzeczywistość. Rozmontował gospodarkę centralnie sterowaną, zburzył fabryki, otworzył granice obcemu kapitałowi, ale przecież to potrafiłby każdy. Pytanie brzmi, czy z dorobku kilku pokoleń ocalił tyle, ile ocalić można było, i czy pchnął Polskę na dobre tory. A tu odpowiedź jest negatywna. Bo mogliśmy być dużo dalej,niż jesteśmy.
Można o tym rozmawiać, i trzeba. Sięganie po porównania ze niemieckim zbrodniarze Mengele w tej dyskusji oczywiście się nie mieści. Ale jednocześnie to jest ważny znak czasu. A w pewnym sensie to także miara klęski - przynajmniej pedagogicznej, wychowawczej - Unii Demokratycznej, i osobiście człowieka, którego Roman Graczyk słusznie nazwał „Demiurgiem”, czyli Adama Michnika. Coś, z czego są tak dumni, dla młodej lewicy jest powodem do wstydu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/546413-w-tej-sferze-srodowisko-unii-demokratycznej-ponioslo-kleske