Co to za faszysta i dyktator, który niczego nie może, każdy może go bezkarnie skontrować, zaś koalicjanci-wrogowie mogą więcej niż on?
Ilekroć czytam w „Gazecie Wyborczej”, jak wyglądają kulisy funkcjonowania Zjednoczonej Prawicy i jej rządu, przypomina się scena z „Psów” Władysława Pasikowskiego. Major Walenda pytał: - Stopczyk, co wy tam palicie? - Ja? Radomskie, ale jak pan major woli, to Franz ma Camele – odpowiedział kapitan Stopczyk. Walenda: - Co ty p…sz za uszami Stopczyk. Na wysypisku, co palicie po nocach? Stopczyk: - Aaa, takie tam szpargały. Budynek idzie do służby zdrowia, nie, no to się pali takie faktury za odzież, za środki czystości, za materiały biurowe. Ja wiem, że to powinno iść na makulaturę, ale kto to teraz skupuje, nie? Ja panu powiem panie majorze, to była tajemnica … Walenda: - Stopczyk, wy wyżej wała nie podskoczycie, to nie róbcie sobie jaj. Panowie mówią, że akta palicie”. W wypadku lokatorów Czerskiej akta nie dawałyby takiego kopa, jakiego widać w tekstach o Zjednoczonej Prawicy. Radomskie i Camele też nie.
Marek Beylin wysłuchał Jarosława Kaczyńskiego (ze spotkania z klubami „Gazety Polskiej”) i dopełnił mu się plan wprowadzenia w Polsce neofaszyzmu. Skoro bowiem lider PiS i wicepremier ma być „Pierwszym Neofaszystą Polski”, to gdzieś ten neofaszyzm musi się zagnieździć. A gdzie, jak nie w Polsce? Tym bardziej że „Zbigniewowi Ziobrze i jego ludziom bliska jest domknięta nacjonalistyczna dyktatura poza Unią Europejską. Polski neofaszyzm”. A „Jarosławowi Gowinowi odpowiada obecny półautorytarny system”. Mamy więc w koalicji rządzącej neofaszystów, a co najwyżej półfaszystów. Prawda, że palenie jednocześnie akt, Cameli i Radomskich nie daje takiego kopa?
„Czerska na haju”
Czerska na haju „polski neofaszyzm” rozbiera, czyli mielibyśmy striptiz. Mamy, ale nie Zjednoczonej Prawicy, tylko Czerskiej. Po pierwszym zdjętym ciuchu (i prawdopodobnie pierwszym machu) okazuje się, że Zjednoczona Prawica znajduje się na „drodze do piekła”. Mach musiał być mocny, gdyż wywołał konstatację, że „dla wielu wysokich funkcjonariuszy partii i rządu utrata władzy oznacza nie tylko koniec przywilejów i zysków z pasożytowania na państwie, lecz także początek śledztw w sprawie nadużyć władzy oraz korupcji”. Nawet bez upalenia rodzi się u kapitana Stopczyka z Czerskiej marzenie o tym, co „grozi samemu Kaczyńskiemu”. A skoro grozi, to musi on być „tyleż zdesperowany, co bezradny”. Zanim bowiem dopadną go ludzie nowego majora Walendy dostaje cięgi od swoich, czyli „niemal każdy jego pomysł polityczny natyka się na kontrę albo Zbigniewa Ziobry, albo Jarosława Gowina”.
Ciekawa to wersja neofaszyzmu, gdzie wódz jest bezradny wobec „kontr”. W znanych wersjach faszyzmu (i bolszewizmu) po takiej kontrze już by nie było tych, którzy ją wyprowadzili, a ich niedawni zwolennicy nie pamiętaliby, że w ogóle istnieli. Tak wynikałoby z lekcji logiki i historii. Ale na haju związki przyczynowo-skutkowe czy wynikanie nie działają. Działają wizje – jak w głośnych scenach z „Wilka stepowego” Hermana Hessego czy w scenach na cmentarzu w Nowym Orleanie w filmie „Easy Rider” Dennisa Hoppera (akta, Radomskie i Camele nie dałyby rady wywołać takich wizji). A w wizjach jeden koalicjant pracuje nad „domkniętą nacjonalistyczną dyktatura poza Unią Europejską”, zaś drugi nad „oligarchicznym, ultrakonserwatywnym, dostatnim państwem, w którym ‘swoi’ bogacą się i konsolidują władzę gospodarczo-polityczną”.
Jeden z koalicjantów „nie chce silniejszego PiS z Kaczyńskim na czele”, więc „konsekwentnie osłabia władzę swego szefa”, czyli „sabotuje politykę rządu tam, gdzie może”. I marzy, że przy pomocy „ruchów nacjonalistycznych dokona w Polsce neofaszystowskiego przewrotu, wprowadzającego całkowitą dyktaturę i uskrajniającego – w duchu Ordo Iuris - obecne i tak skrajnie ideologicznie rządy”. Irańska teokracja wydaje się na tym tle wyjątkowo wolnościowa i demokratyczna. Drugi koalicjant przewrotu nie chce, bowiem „woli nie ułatwiać Kaczyńskiemu drogi do pełnej dyktatury”. Z jednego powodu: „dyktatura szefa PiS nad społeczeństwem to również dyktatura nad Gowinem”. Tylko po tym, co brali uczestnicy „imprezy” w Nowym Orleanie można zobrazować „dyktaturę Kaczyńskiego nad Gowinem”. Sam Jarosław Gowin woli ponoć, żeby jego „oligarchiczny ład” wspierali przedsiębiorcy.
Końcowa wizja dostępna po czymś, czego łącznie nie daje palenie akt, Radomskich i Cameli, jest taka, że „Kaczyński chce domykać dyktaturę, ale wie, że potrzebuje unijnych pieniędzy i musi zaakceptować unijny Fundusz Odbudowy, nawet z klauzulą ‘pieniądze za praworządność’”. Co to za domykanie dyktatury, jak ma być uległość wobec UE? No bo jeśli „szef PiS nie może funkcjonować bez Unii i nie da rady konsolidować władzy, w Unii pozostając”, to przecież niczego by nie mógł. A co to za faszysta i dyktator, który niczego nie może i każdy może go bezkarnie skontrować, zaś koalicjanci-wrogowie mają „większe pole manewru” niż on? I co to za dziwna dyktatura, która nikomu niczego nie może narzucić? Kilka dobrych machów robi jednak swoje.
Finalna wizja
W finalnej wizji (widocznie już dobrze upalony) człowiek z Czerskiej wyobraża sobie „polskie ulice znów wypełnione protestami”, bo „tylko strach przed COVID-em odebrał im widoczność” w ostatnich tygodniach. I te „polskie ulice” natkną się na „martwą mowę” dyktatora i faszysty. A jak „martwa mowa”, to i „martwa cała polityka jego i PiS”. Odtrucie po takim upaleniu nie będzie łatwe. A nawet po odtruciu trudno się spodziewać, żeby Czerska dostrzegła rzeczy wyjątkowo proste. Że nie chodzi o żaden neofaszyzm, tylko o to, żeby Polacy byli zamożni i wolni, Polska nowoczesna i konkurencyjna, a to, co jest szajbą bądź wyjątkowym ekscentryzmem. Żeby sobie istniało, ale bez zmuszania wszystkich pozostałych do uznania tego za największe i finalne osiągnięcie ludzkości i opakowania wszystkimi możliwymi przywilejami. To się da wyobrazić bez dopalaczy, ale wtedy świat Czerskiej byłby taki szary jak teksty jej robotników pióra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/546044-polski-neofaszyzm-czyli-co-wy-tam-palicie-na-czerskiej