W dwóch ostatnich numerach „Sieci” mamy dwa spojrzenia na polską politykę zagraniczną. Minister Ziobro skrytykował tę politykę, posuwając się nawet do sugestii, że obecny rząd nie ma na celu obrony polskiej suwerenności. Wedle ministra sprawiedliwości Polska powinna zawetować unijny budżet dopóki inne kraje nie odstąpią od rozporządzenia, które warunkuje otrzymywanie środków unijnych przestrzeganiem praworządności. Uzyskanie gwarancji różnych instytucji unijnych, że to rozporządzenie będzie rozumiane i stosowane tylko w sprawach dotyczących przeciwdziałania korupcji minister Ziobro uznał za niewystarczające. Jego zdaniem należało iść na całość i zastosować weto pokazując, że Polska nie zgadza się już na żadne ustępstwa i że dla pewności i zagwarantowania własnej suwerenności gotowa jest nawet ponieść ryzyko bezpieczeństwa finansowego i dobrej współpracy z innymi krajami UE.
Minister Szymański nie powiedział, ale dał do zrozumienia, że Solidarna Polska nie rozumie mechanizmów polityki międzynarodowej. Po pierwsze nie rozumie, że cała gra jest bardziej skomplikowana. Budżet i rozporządzenie to dwie różne sprawy, przyjmowane w różny sposób, i zawetowanie budżetu, wcale nie blokowało wejścia rozporządzenia w życie, tak czy inaczej. Nawet prawdopodobne było, że po zawetowaniu budżetu przez Polskę, rozporządzenie wejdzie w ostrzejszej formie. Zawetowanie budżetu przez Polskę byłoby na rękę grupie „skąpców”, którym ten dość szczodry budżet, wielkie środki dla Polski i Węgier, wcale się nie podobały. Po wecie to Polska i Węgry winne byłyby wszystkiemu (jak powiedział minister Szymański, było wielkie ryzyko, że w tym scenariuszu odegralibyśmy rolę pożytecznego „pomocnika”). Pomysłów na to jak wykluczyć Polskę i Węgry z dalszej współpracy i skorzystać na tym wykluczeniu jest już wystarczająco dużo w UE. Ugrupowanie Zbigniewa Ziobry nie bierze pod uwagę, że Polska prowadzi politykę międzynarodową w bardzo trudnej sytuacji, gdzie większość państw europejskich jest skłonna podążać w kierunku, który wszyscy w polskim obozie patriotycznym uznają za zgubny dla Europy. Nie bierze pod uwagę, że wiele spraw w Europie załatwia się większością kwalifikowaną i musimy się bronić przed tym, żeby jakieś decyzje przeciwko nam nie zapadły właśnie na tej drodze. Nie możemy sobie pozwolić na antagonizowanie wszystkich krajów w Europie. Solidarna Polska nie bierze pod uwagę, że sytuację niezwykle utrudnia polska totalna opozycja.
Pytanie brzmi, czy chcemy być w tej Europie, jaka ona jest, próbować wpływać na jej rozwój, bronić jej chrześcijańskich korzeni i wartości, i próbować powstrzymać ją przed wkroczeniem na drogę kolejnego lewicowego totalitaryzmu, czy też, de facto, wyjść z Unii Europejskiej: nie do takiej Unii wstępowaliśmy, niech sama przeprowadza swoje lewicowe eksperymenty. Zawetowanie budżetu UE, zerwanie negocjacji, powiedzenie non possumus wtrącaniu się UE w nasze wewnętrzne sprawy, byłoby faktycznie wejściem na drogę polexitu, a co najmniej podjęciem wielkiego ryzyka, że cały spór skończy się polexitem.
Problem w tym, że Polska nie jest w sytuacji Wielkiej Brytanii. Nie jest samotną wyspą. Nasze pozycje negocjacyjne po polexicie byłyby dużo słabsze, a straty gospodarcze i polityczne znacznie większe, niż te, na które pozwoliła sobie Wielka Brytania. Jak powiedział minister Szymański „osłabienie naszych więzi ze światem zachodnim jest szkodliwe dla naszych interesów gospodarczych i politycznych”.
Jednej rzeczy jednak minister Szymański nie powiedział, bo jako polityk i dyplomata nie mógł tego zrobić. A mianowicie tego, że przytłaczająca większość Polaków chce pozostać w Unii Europejskiej. Wyborcy nie wybaczyliby zjednoczonej prawicy wejścia na drogę polexitu. Najdalej za dwa lata perspektywa ponownego przejęcia władzy przez prawicę oddaliłaby się na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Ja osobiście jestem gotów ponieść wyrzeczenia ekonomiczne w imię zachowania suwerenności. Dla mnie ważniejsze jest, żeby Polska była Polską. Osobiście nie boję się skutków polexitu. Taką samą postawę reprezentuje zapewne jedna trzecia wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Ale czy nam się to podoba czy nie, stanowimy mniejszość.
Rząd polski musi brać pod uwagę bezpieczeństwo i dobrobyt Polaków oraz przekonania i pragnienia większości obywateli — jeśli chce utrzymać władzę i prowadzić dalej polskie sprawy. To co proponuje minister Ziobro (pomijając zarówno niestosowność faktu krytykowania przez ministra sprawiedliwości polityki zagranicznej rządu, jak i to, że czyni to akurat w czasie walki całego rządu i społeczeństwa z pandemią), to albo krótkowzroczna polityka „chłopców w krótkich spodenkach”, bez pojęcia o realnej polityce, albo nieoglądająca się na nic próba przeciągnięcia części elektoratu PiS na swoją stronę. Nie widzę w tym ani solidarności, ani Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/545750-czego-nie-powiedzial-min-szymanski-w-wywiadzie-dla-sieci