Konferencje Sherlocka Holmsa i dr Watsona, którzy po reinkarnacji odrodzili się w ciałach posłów Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby, urządzane w częstotliwością odwrotnie proporcjonalną do ich aktywności w Sejmie, po tak zwanych „kontrolach poselskich”, którymi atakują różne instytucje i przybytki państwa (ostatnio głównie szpitale), wywołują trzęsienie ziemi, a obywatele gromadzą się tłumnie przed telewizorami, by spijać z ich ust informacje o skandalach, jakie posłowie odkryli w prześwietlanych szpitalach i urzędach.
No cóż, ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora takie uprawnienia parlamentarzystom daje i choć nie przypominam sobie, żeby kiedyś była tak nagminnie wykorzystywana, to jednak prawo stanowi, że:
W wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej (Art. 19.1.).
Żadne zatem kontrole – poseł czy senator ma po prostu prawo od informacji i dostępu do materiałów, a instytucje państwowe i samorządowe mają mu to ułatwić. Tylko że w dobie pandemii akurat takie zawracanie głowy ludziom, którzy nierzadko ponad siły (szpitale) pracują i w coraz bardziej krytycznych warunkach starają się ratować ludzkie życie, nijak się ma do pierwszego artykułu wspomnianej ustawy, czyli stwierdzenia, że „posłowie i senatorowie wykonują swój mandat kierując się dobrem Narodu”. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że raczej się kierują zupełnie czymś innym.
Mołojeckiej sławy pozazdrościły kolegom posłanki Lewicy, które obrały sobie za cel nie „jakiś tam szpital”, ale Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, co niewątpliwie da im większą oglądalność, a może i piki, niż posłom Szczerbie i Jońskiemu (może równe Zenkowi Martyniukowi?). Zanim jeszcze tę „kontrolę” rozpoczęły, to już zaalarmowały opinię publiczną, że do tego przybytku władzy władza ich nie chce wpuścić. Bo przecież wiadomo, że posłanki mogą sobie przyjść, kiedy chcą i oderwać do swojej obsługi kogo chcą, a najchętniej pewnie ministra Michała Dworczyka, bowiem panie chciały skontrolować Narodowy Program Szczepień. I to już, natychmiast, zaproponowanych 6(!) terminów w dniach poświątecznych, czyli 6 i 7 kwietnia posłankom nie odpowiada, bo - i tu mój obrzydliwy cynizm się ujawnia – jak znowu wszystko zacznie w systemie nieźle działać, to sprawa przyschnie i nici z „pięciu minut” w mediach. Zatem wykorzystano pretekst w postaci wczorajszego zamieszania, kiedy okazało się, że do systemu rejestracji szczepień mogli początkowo zapisywać się 40-latkowie, którzy dostawali komunikaty, że ich szczepienie odbędzie się już w kwietniu. Później trzeba było anulować ok. 60 tys. zapisów, ponieważ system błędnie wpisał te osoby na bieżący miesiąc.
I tak oto na polskiej scenie politycznej obok raczej mało udanych wersji bohaterów sir Conan Doyle’a objawiło się wcielenie panny Marple, stworzonej przez Agatę Christie w jej książkach starej panny z prowincji, która swoim zmysłem do rozwiązywania najbardziej zawikłanych zagadek wyrafinowanych morderstw zawstydzała cały Scotland Yard z jego najbardziej doświadczonymi detektywami. Bohaterka Agaty Christie posługiwała się swoim życiowym doświadczeniem, obserwacją relacji między mieszkańcami małego miasteczka i znajomością natury ludzkiej.
Nasza panna Marple – posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wraz z przyjaciółką Małgorzatą Prokop pochylą się zatem nad Narodowym Programem Szczepień, przygotowanym przez ekspertów z dziedziny medycyny i organizacji ochrony zdrowia, a także zgłębią przyczyny awarii systemu zgłoszeń. Jeśli panna Marple odkrywała błyskotliwie tajemnice zbrodni, będąc szydełkującą staruszką bez wyższego wykształcenia ((gdzieś tam napomyka, że uczęszczała na pensję dla dziewcząt i chyba na tym jej edukacja się zakończyła), to do jakich epokowych odkryć mogą dojść doktor nauk humanistycznych, filozofka i pedagożka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wraz z dziennikarką i producentką telewizyjną, Małgorzatą Prokop? Liczymy, że na miarę przewrotu kopernikańskiego, a wtedy premier Morawiecki będzie musiał przyznać, że mylił się, apelując by opozycja choć nie przeszkadzała, bo przykład posłanek Lewicy świadczy o tym, że wybitnie pomaga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/545639-panna-marple-z-przyjaciolka-na-tropie