Platforma zatrudnia największego hejtera w polskim internecie w partii, klubie parlamentarnym, komitetach wyborczych, stołecznym ratuszu i miejskiej spółce. Najważniejszy adwokat w orbicie tej partii, broniący jej czołowych polityków, wspólnie z owym hejterem, planuje i sponsoruje kampanie nienawiści. Da się przejść nad tym do porządku dziennego? Oczywiście! Pod warunkiem, że się należy do liberalnego obozu III RP.
Pytani o znajomość z Mariuszem Kozakiem-Zagozdą politycy PO zarzekają się jeden przez drugiego, że w życiu go na oczy nie widzieli, nie kojarzą człowieka, na pewno nie zatrudniają go w partii. Dziennikarze piszą więc wprost: ci ludzie kłamią. I podają daty podpisania umów, szczegółowe kwoty wynagrodzenia, inne szczegóły ich współpracy. Reakcja partii? Woda w ustach. Jakiś pozew wobec nierzetelnych pismaków? Nic z tych rzeczy. Może przycichnie.
Tak było w 2019 i 2020 r., gdy w „Sieci” i na wPolityce.pl ujawnialiśmy powiązania Platformy z SokiemzBuraka.
Gdy teraz sprawa wraca, milkną niczym głazy przewodniczący partii, jej skarbnik i rzecznik.
Dla marszałka Zgorzelskiego z PSL haniebne rozmowy Giertycha z Kozakiem-Zagozdą to „pierdoły”. Czołowa dziennikarka polityczna „Newsweeka” pyta, czy kogokolwiek ten temat interesuje, publicysta TVN wyrokuje, że „babranie się” w ujawnionych treściach to „hańba”, a „śledczy” z gazety Michnika oraz Oka.Saurona kolportują wyssane z palca, kompletnie nieprawdziwe doniesienia, jakoby rozmowy Giertycha z Kozakiem-Zagozdą pochodziły z nośników zarekwirowanych u mecenasa w czasie ubiegłorocznego przeszukania.
I znów nie ma dla nich znaczenia, CO ujawniono, a ŻE się coś wysypało.
Nie interesują ich patologie w politycznej walce, chwyty poniżej pasa i systemowe korzystanie przez największą partię opozycyjną z podłych narzędzi. Już nie martwią się, na co idą ich podatki. Nie dociskają na sejmowych korytarzach złotoustego Jana Grabca i Mariusza Witczaka – człowieka od faktur w PO. Nie wydzwaniają do Okręgowej Rady Adwokackiej z żądaniem komentarza ws. etyki jednego z najsłynniejszych prawników. Nie pytają Giertycha, jak to możliwe, że w tym samym czasie tropił hejt w internecie i jednocześnie za niego płacił?
Partia i jej adwokat zostali złapani za rękę. Każdy może przeczytać, jak wyciskany jest SokzBuraka. Ale liberalny obóz III RP ma wielu gorących patriotów.
Sięgają więc po dobrze znane argumenty – jak przy taśmach z Sowy i Przyjaciół. Że to wyciek nielegalnych podsłuchów. Że dziennikarze ujawnili prywatne rozmowy, więc złamali prawo i wielki mecenas powinien ich ścigać. Że wszystko ma dotyczyć satyrycznego profilu. Każda z tych trzech tez jest nieprawdziwa. Giertycha inwigilowano legalnie, media miały pełne prawo ujawnić jego rozmowy i wybronią się z tego przed sądem, a SokzBuraka ma tyle wspólnego z satyrą, co zdanie, że „napaść na Polskę złamała serce Dzierżyńskiemu”.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/544979-afera-z-sokiemzburaka-czyli-patologie-iii-rp-w-pigulce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.