W cyklu „Ważne archiwa SIECI” przypominamy Państwu najważniejsze publikacje naszych autorów. Co tydzień, w weekendy czytelnicy portalu wPolityce.pl, którzy przystąpią do „Sieci Przyjaciół” (można to zrobić ==> TUTAJ) dostaną porcję dobrej publicystyki, reportażu, ważnych opinii.
Dzisiaj w cyklu WAŻNE ARCHIWA SIECI przypominamy mroczną tajemnicę Platformy Obywatelskiej. Ujawniliśmy, kto stoi za „Sokiem z buraka” - najbardziej hejterskim profilem, używanym jako narzędzie polityczne, w polskim internecie.
SokzBuraka na etacie w PO
MAREK PYZA, MARCIN WIKŁO
Tekst ukazał się w Tygodniku „Sieci” nr 38 (356) 2019
23–29 września 2019 r.
To najbardziej hejterski, a jednocześnie najbardziej popularny obszar internetu, w którym atakuje się Prawo i Sprawiedliwość. Z naszego śledztwa wynika, że stoi za nim człowiek Platformy Obywatelskiej, zatrudniony nie tylko w PO, ale też w warszawskim ratuszu. Partia sowicie go opłaca, choć nie chce się do tego przyznać. Ujawniamy jedną z największych tajemnic formacji Grzegorza Schetyny.
SokzBuraka to przede wszystkim profile na Facebooku i Twitterze. Powszechnie uważa się go za stronę z memami, żartami związanymi z polityką. Ale do śmiechu jest tam tylko tym, którzy nienawidzą PiS, uwielbiają PO, nie przeszkadza im knajacki język publicznej debaty i nie silą się na weryfikowanie prawdziwości tego, co czytają. Bo SokzBuraka to mieszanka drwin, manipulacji i kłamstw. Zawsze przeciw PiS i jego najważniejszym postaciom. Po bandzie, bez hamulców. To tutaj internauci zostali nakarmieni kłamstwem o aborcji, której miała dokonać Małgorzata Wassermann, oraz niewybrednymi kpinami z prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. To tutaj była największa chyba kumulacja fotografii Beaty Szydło czy Jarosława Kaczyńskiego z powykrzywianymi twarzami. Trzeba naprawdę się postarać, by znaleźć tak złe ujęcia i dodać do nich jeszcze zmyślone cytaty. Robione jest to z zajadłością i konsekwencją, która wskazuje, że nie mamy do czynienia ze spontaniczną działalnością pasjonata PO.
Z komentarzy pod postami widać, że budzi to perwersyjną radość wśród przeciwników PiS i ich rozzuchwala. Odpowiedzi na wpisy SzB to kompletny rynsztok.
Profil obserwuje ponad 800 tys. osób. Jest on więc potężnym narzędziem politycznym wykorzystującym bardzo kontrowersyjne metody, dlatego decydujemy się podać personalia jego twórcy. Oficjalnie politycy PO od SzB się odcinają, niektórzy twierdzą, że w ogóle o nim nie słyszeli, choć bez trudu można sprawdzić, że to fałsz. Dotarliśmy do dokumentów i ludzi potwierdzających, że SokzBuraka to oręż Platformy w politycznej walce. Wiemy, kto za tym stoi.
DOBRE INFORMACJE
Dzień dobry, panie Mariuszu, piszemy tekst o SokuzBuraka. Wiem, że kiedyś założył pan tę stronę…
Wie pan co, chyba próbuje pan tutaj jakąś prowokację zrobić w stosunku do mnie.
Prowokację? Nie. Po prostu pytam. Przedstawiam się i pytam.
Bo próbuje mi pan coś tutaj sugerować, podawać informacje, o których ja nie wiem…
Czyli to nie pan założył stronę SokzBuraka?
No chyba nie ma pan dobrych informacji. Bardzo mi przykro. Koniec rozmowy.
Fakty są inne. Mariusz Kozak-Zagozda to sprawny piarowiec. Przez lata pracował dla dużych koncernów, był m.in. dyrektorem ds. strategicznych projektów marketingowych w LPP SA (to właściciel znanych marek Reserved i Cropp), później robił kampanie m.in. dla Vistuli, Wólczanki, W. Kruk. Z naszych ustaleń wynika, że domenę sokzburaka.pl wykupił 12 marca 2014 r., korzystając z wi-fi w Lord Hotel & Conference Center w Warszawie.
Dzisiaj na tej stronie nie ma niczego, ale przeglądanie archiwalnych widoków witryny, co umożliwiają ogólnodostępne narzędzia, to pasjonujące zajęcie. Dowiadujemy się, że strona od początku powiązana była z założonym wcześniej profilem na Facebooku SokzBuraka. Do niego jeszcze wrócimy.
SzB mocno dawał się we znaki Patrykowi Jakiemu w kampanii samorządowej w Warszawie. Niektóre memy są wyjątkowo perfidne, podawane w nich kłamstwa (np. dotyczące rzekomego wypuszczenia przez Jakiego z więzień przestępców, którzy znów mordują) są trudne do odkręcenia, bo rozprzestrzeniają się w sieci w zastraszającym tempie, 800-tysięczna rzesza obserwujących profil robi swoje. Kandydat Zjednoczonej Prawicy postanawia ścigać hejtera. Policja ustala, że należy przesłuchać Mariusza Kozaka-Zagozdę. Pierwsza próba dotarcia do niego kończy się fiaskiem, funkcjonariusze zastają w domu żonę. Z mężczyzną rozmawiają przez telefon, jednak ten stanowczo odmawia stawiennictwa na przesłuchanie. Dochodzi do niego ostatecznie dwa tygodnie później, 30 stycznia (dzień wcześniej udziela pełnomocnictwa adwokat z kancelarii Romana Giertycha). Spotkanie na komisariacie trwa ledwie 25 minut. Kozak-Zagozda przedstawia się jako dziennikarz. Przyznaje, że założył domenę sokzburaka.pl, ale pozbył się jej w 2017 r. Nie pamięta, komu ją odstąpił. Nie był to nikt z jego znajomych. Takie tłumaczenie zakrawa na żart, policjanci słusznie nie dają więc wiary w tę zadziwiającą amnezję, ale to niedopowiedzenie na razie zostaje w protokole. Mężczyźnie widocznie bardzo zależy na tym, by podkreślić, że nie ma z SzB już nic wspólnego. A kto ma? Tu próbuje urwać trop i dodaje, że nie wie, czy ma gdzieś dokumenty z rzeczonej cesji.
23 lipca br. trzyosobowy patrol ponownie stawia się przed drzwiami państwa Kozaków-Zagozdów. I znów zastaje w domu tylko żonę, mąż jest z dzieckiem na wyjeździe. Tym razem jednak, po rozmowie przez telefon i aby uniknąć przeszukania mieszkania, przypomina sobie, gdzie ma dokumenty dotyczące cesji domeny i natychmiast przekazuje je e-mailem na adres jednego z policjantów. Stąd wiadomo, że rzeczywiście właścicielem domeny sokzburaka.pl od 24 października 2017 r. jest zarejestrowana w brytyjskim Watford spółka Domizz Ltd., reprezentuje ją Hubert Nowacki. Czy to kończy związek Mariusza Kozaka-Zagozdy ze stroną i profilem SokzBuraka na Facebooku i Twitterze? Sam zainteresowany bardzo by pewnie chciał, by tak uważać, ale my mamy dowody, że tak nie jest. Właściwie jest wręcz przeciwnie.
KTO SIĘ PRZYZNA
Powyżej podaliśmy nazwę spółki Domizz Ltd. Z brytyjskich rejestrów dowiadujemy się, że firma zajmuje się produkcją stalowych konstrukcji oraz… nadawaniem sygnału radiowego. Chodzi o Wolne Radio Opornik, które ma studio na Wyspach i które tworzy legendę jako tak skrajnie opozycyjnego wobec PiS, że może działać tylko poza granicami Polski. Założycielami są – jak wynika z dokumentów – Norbert Nowacki i Andrzej Szuliński. Ten drugi mówił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”: „Działamy na zasadach i prawie angielskim. Bo widząc, co się dzieje z sądami, prokuraturą itd., spodziewaliśmy się, że w kraju będą przeszkadzać mediom opozycyjnym”. Trzecim z „ojców założycieli” radia ma być mieszkający w niemieckim Nortorf informatyk Andrzej „Andreas” Niemczuk.
Andrzej Szuliński jest również właścicielem polskich spółek o podobnej nazwie: Domizz Studio sp. z o.o. oraz Domizz Food sp. z o.o. Panowie nie kryją związków z hejterskim SokiemzBuraka, wręcz się nimi chełpią. „To było przed PiS-em, założyciele głównie zajmowali się tworzeniem śmiesznych memów, o polityce było delikatnie. Pod koniec 2015 r. zwrócili się do nas, spółki Opornika, żeby stworzyć wspólną redakcję przy radiu w Londynie. I tak się stało, nad >>Sokiem<< siedzą cztery osoby, co wieczór mamy kolegium i decydujemy, co będziemy publikować” – taką wersję przedstawiał Andrzej Szuliński. To rozmowa z 6 marca 2018 r.
Prawie dwa lata wcześniej, 17 sierpnia 2016 r. w serwisie koduj24.pl, związanym z rosnącym wtedy w siłę ruchem KOD, ukazuje się wywiad Magdaleny Jethon z SokiemzBuraka. Pragnący zachować anonimowość mężczyzna (fotografia tyłem i pod światło) opowiada, że obawia się o siebie, że w związku z jego działalnością ktoś może go nękać albo nawet „zrobić coś brzydkiego”. Mówi też o wspólniku: „Ten drugi, który mi bardzo pomaga, wziął na siebie ujawnienie się z imienia i nazwiska i nawet z numeru telefonu, a nawet, żeby było ciekawiej, założył firmę po to, żebyśmy mogli też świadczyć jakieś usługi komercyjne. To jest zupełnie inna opowieść, bo SokzBuraka od tworu partyzanckiego i robionego przy okazji, stał się tak dominujący w moim życiu, że zrezygnowałem z pracy. Jestem właśnie na wypowiedzeniu…” – opowiada anonim. Rozwijając się w temacie swojego doświadczenia zawodowego, analizuje zawodowo rynek reklamy i mechanizmy zachęcania klientów do kupowania tych, a nie innych marek. Zupełnie jakby był kiedyś dyrektorem ds. strategicznych projektów marketingowych w jakiejś dużej korporacji…
Czas na puentę tego rozdziału naszej opowieści. Mariusz Kozak-Zagozda być może formalnie oddał domenę sokzburaka.pl, ale nie jest prawdą, że nie ma nic wspólnego z hejterskimi profilami SzB w mediach społecznościowych. Do administrowania profilem SzB na Twitterze służy jego e-mail, a także używany przez niego numer telefonu. Co więcej, telefon Mariusza Kozaka-Zagozdy – tego, który rzekomo nie ma już nic wspólnego ani z SokiemzBuraka, ani z nowymi właścicielami domeny – jest zarejestrowany na firmę Domizz Studio sp. z o.o.
CHCIAŁBY POMÓC
Przy pierwszym kontakcie z Kozakiem-Zagozdą stosujemy dziennikarską prowokację. Dzwonimy, podając się za współpracowników jednego z kandydatów Koalicji Obywatelskiej w nadchodzących wyborach na Podkarpaciu. Chcemy porozmawiać o pomocy przy internetowej kampanii i uderzeniu w lokalny PiS. Nasz rozmówca godzi się porozmawiać, jednak prosi o połączenie poprzez szyfrującą aplikację WhatsApp.
Po chwili, już na „bezpiecznym” łączu, twórca SokuzBuraka poświęca nam więcej czasu. Szczegółowo opisujemy sytuację: PO na Podkarpaciu ma pod górkę, bo nie dość, że dostała „spadochroniarza” w postaci Pawła Poncyljusza, to region jest tradycyjnie pisowski, więc kandydat, z którym współpracujemy, nie może osobiście zbyt ostro atakować PiS. Kozak-Zagozda pyta, skąd mamy jego numer. Odpowiadamy, że od jednego z posłów PO obecnych w sztabie KO, ale nie jesteśmy upoważnieni, by podawać nazwisko. Mimo to uważnie słucha dalej, przedstawiamy więc pomysł na uderzenie w partię rządzącą, m.in. z wykorzystaniem „afery samolotowej” Marka Kuchcińskiego. Jest zainteresowany, przytakuje. – Chcielibyśmy jakoś mocniej depnąć w internecie i może byłaby jakaś szansa na współpracę, może na SokuzBuraka coś mogłoby się pojawić? – pytamy. – Nie wiem, czy na SokuzBuraka, tylko musiałbym po pierwsze, wiedzieć dokładnie, od kogo pan dostał namiar i musiałbym to potwierdzić.
Zapowiadamy więc, że zapytamy o możliwość podania nazwiska „posła ze sztabu”. Umawiamy się na kolejny kontakt, a na koniec upewniamy się, czy jeśli poseł da zielone światło, współpraca będzie możliwa. – Nie wiem, czy akurat tam, ale na pewno mogę jakoś pomóc – słyszymy. Więcej nie mamy już po co dzwonić. Ale wiemy, że telefonu zarejestrowanego na Domizz używa Kozak-Zagozda i że jeśli tylko jego partyjni mocodawcy nas autoryzują, pomoże hejtować podkarpackie PiS. Wiemy też, że jest bardzo ostrożny. Nic dziwnego. W prokuraturach trwa kilka śledztw w sprawie kłamstw, jakie publikował SzB, więc przy każdej okazji nasz bohater odcina się od tego projektu.
Ale chyba kusi go wizja zarobienia dodatkowych pieniędzy od lokalnych działaczy – po kilku godzinach dopytuje na czacie, dla którego posła pracujemy. Powtarza, że „chętnie pomoże”, choć „jest mały problem”: – Sprawdziłem i strona, o którą pan pytał, nie współpracuje z nami. Przynajmniej ja o tym nie wiem. Wygląda to na chęć zastrzeżenia „na papierze”, że o SzB kompletnie nic mu nie wiadomo.
SOK DLA ELITY
Postać Mariusza Kozaka-Zagozdy do dziś owiana była tajemnicą, przez lata wiele osób próbowało odkryć jego tożsamość. Wiedza o tym, kto jest SzB, była zarezerwowana dla elity, najbardziej zaufanych dziennikarzy wojujących ramię w ramię z opozycją i polityków z czoła partii niezadowolonych z dobrej zmiany. Znać się z SzB to był szpan, niektórzy w przechwałkach powinni być bardziej uważni. Co spowodowało, że ten układ ostatecznie stracił hermetyczność? Że wiedza o tym zaczęła docierać także do nas, co pozwoliło podjąć dziennikarskie śledztwo? Frustracja, zarówno ta duża, na którą mają wpływ dołujące sondaże PO i jej koalicjantów, jak i mniejsza, u szeregowych członków partii. Usłyszeliśmy taką historię: ktoś chciał poprosić SzB o pomoc, ale usłyszał od członków sztabu, że jest za mały, że nie warto marnować takiego działa na nic nie warte wojenki. I pękło. „Mnie nie pomoże, to i innym też nie. A poza tym to cała ta Platforma i tak idzie pod wodę”.
W ten sposób twórca SzB narobił sobie wrogów nie tylko tam, gdzie chciał, czyli wśród „pisiorów”, ale i u swoich. Tym bardziej że zaczęły krążyć legendy o jego zarobkach, a cudze pieniądze nigdy na ludzi nie działają uspokajająco.
Udało się nam dowiedzieć, że od kwietnia br. Mariusz Kozak-Zagozda jest zatrudniony w warszawskim urzędzie miasta, w biurze marketingu. Dzwonimy do sekretariatu. – U nas go w biurze nie ma. I powiem panu szczerze, że nawet nie mam żadnego telefonu do tego pana. Nie wiem, czy on pracuje zdalnie, trudno mi powiedzieć, bo bardzo rzadko go tu widuję.
Po więcej informacji zostaliśmy odesłani do Magdaleny Jadziewicz-Kasak, szefowej Wydziału Nowych Mediów. Pani naczelnik nie chciała odpowiedzieć na żadne pytanie, odsyłając do Wydziału Prasowego urzędu. Na nic były argumenty, że ten wydział nie chce odpowiedzieć na nasze pytania.
Nie wiemy więc, co dokładnie robi dla stołecznego ratusza Kozak-Zagozda. Ale wiemy, ile zarabia. Przez ostatnie pięć miesięcy (od kwietnia) otrzymał co najmniej 25 tys. zł.
Dlaczego wiosną tego roku sięgnięto w ratuszu właśnie po niego? Czy miała na to wpływ ostra internetowa kampania przed wyborami samorządowymi, która pomogła Rafałowi Trzaskowskiemu wygrać wyścig o prezydenturę stolicy?
CZAS Z GUMY
Drugim etatem Kozaka-Zagozdy jest praca w partii Platforma Obywatelska. Jest tam zatrudniony od lutego 2018 r. do dziś. Jego wynagrodzenie to miesięcznie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych (w sumie ponad 150 tys.). W tym samym czasie współpracuje także z Klubem Parlamentarnym Platforma Obywatelska – Koalicja Obywatelska, co miesiąc takie same pieniądze, też kilka tysięcy. Najlepszym czasem do zarobku są kampanie wyborcze. Jak ustaliliśmy, we wrześniu, październiku i listopadzie 2018 r. wykonuje zlecenia dla KKW Platforma Nowoczesna Koalicja Obywatelska (przed wyborami samorządowymi), w kwietniu i maju 2019 r. dla KKW Koalicja Europejska PO-PSL (przed wyborami do PE). Bierze za to od kilku do nawet ponad 20 tys. zł miesięcznie.
Od marca do maja 2019 r. zarabia także po kilka tysięcy na zleceniach dla współpracującej z PO Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. Do zamknięcia tego numeru tygodnika tylko od nich dostaliśmy odpowiedzi na zadane pytania. „Pan Kozak-Zagozda współpracował z Fundacją przy promocji działań Fundacji i jej misji (tworzenie grafik i treści, przede wszystkim Parada Schumana, informacje o działaniach UE). Nie udzielamy informacji na temat szczegółowych warunków współpracy z konkretnymi osobami. Zgodnie z ogólnie przyjętą siatką płac w Fundacji, pracownicy merytoryczni mogą zarobić pomiędzy 4.000, a 5.000 złotych brutto w przypadku pracy na cały etat (przy mniejszym wymiarze proporcjonalnie)”.
Mariusz Kozak-Zagozda na stałe jest w partii, na stałe w ratuszu, ma ciągłe zlecenia z klubu parlamentarnego i od czasu do czasu robi przy kampaniach, a to nie koniec. Od dekady jest jeszcze dyrektorem projektów strategicznych w jednej z warszawskich agencji reklamowych. Ta naprawdę rozległa działalność musi budzić swego rodzaju podziw i może zaprzeczać tezie, że doba ma tylko 24 godziny.
AMNEZJA W PO
O informacje, do których dotarliśmy, zapytaliśmy pierwszoplanowych polityków PO. Sławomira Neumanna pytamy o opinię na temat SzB. – Jest profilem, moim zdaniem, politycznym, w kontrze do obecnej władzy – odpowiada szef klubu parlamentarnego PO-KO. Gdy dopytujemy, czy SzB przekracza standardy, czy zachowuje się fair. – Nie obserwuję go na tyle uważnie, żeby się tu wypowiadać – odpowiada. Trochę się chyba kryguje, bo profil znajdujemy wśród polubionych przez posła. Pytamy więc o twórcę SzB. Nazwisko Mariusz Kozak-Zagozda nic politykowi nie mówi. Wyjaśnia, że klub PO zatrudnia kilkadziesiąt osób. – Wie pan, może pracować z nami zdalnie, mamy grafików zdalnie z nami pracujących, różnie jest. Nazwiska nie kojarzę, musiałbym człowieka zobaczyć. Nie mam pamięci do nazwisk.
Dopytujemy, czy PO przekazywała kiedyś jakieś środki na SokzBuraka albo ludziom związanym z tym profilem? – Nie mam zielonego pojęcia, proszę zapytać skarbnika Platformy – pada odpowiedź.
Dzwonimy więc do Mariusza Witczaka. Strażnikiem partyjnej kasy został w 2016 r., zastępując Stanisława Gawłowskiego. W partii zrobił sporą karierę, w gabinecie cieni PO figuruje jako szef KPRM, na pewno dużo wie. O SokuzBuraka niewiele ma jednak do powiedzenia. – Nic nie sądzę, bo nie kojarzę takiego profilu – zdążyliśmy od niego usłyszeć, po czym rzucił słuchawką. Napisaliśmy więc esemesa: „Nieelegancko się tak rozłączać. A czy kojarzy Pan Mariusza Kozaka-Zagozdę? Pytamy Pana zwłaszcza jako skarbnika PO”. Wiadomość pozostała bez odpowiedzi.
Przypomnijmy, w ciągu ostatniego półtora roku z partyjnej kasy dla Kozaka-Zagozdy wypłacono ponad 150 tys. zł. Skarbnik chyba powinien o tym wiedzieć. Co zaś do „kojarzenia” posła Witczaka, warto, by przejrzał polubione przez siebie strony na Facebooku. Jest wśród nich SokzBuraka.
Niezbyt rozmowny był też poseł Arkadiusz Myrcha: – Nie mam specjalnie opinii. Widzę, że jest i ma memy jakieś tam najczęściej, tak? Teraz jestem trochę zajęty wieszaniem banerków, tak więc przykro mi, ale nie mogę rozmawiać.
Hejtu w sieci doświadczyła poseł Agnieszka Pomaska, która w tej sprawie wygrała nawet proces. Reporter telewizji wPolsce.pl zapytał ją, czy SokzBuraka nazwałaby profilem hejterskim. Parlamentarzystka odpowiedziała: – Nie śledzę wszystkich portali, które by pan pewnie chciał, żebym oceniała. Oczywiście każdy ponosi odpowiedzialność za słowo i powinien ponosić odpowiedzialność, również przed sądem.
Poseł Michał Szczerba zaś zapytany o powiązania PO z hejterskim profilem mówi: – Nie wiem nic o jakichkolwiek związkach. Czasami oglądam, w internecie pojawiają się – na Twitterze, na Facebooku – ich infografiki. Jedne są lepsze, drugie są gorsze. Natomiast musiałbym ocenić każdą z nich indywidualnie, żeby dokonać oceny. Niewątpliwie jest to portal krytyczny wobec rządów PiS, i to rzeczywiście władzę pisowską bardzo boli.
SIEĆ POWIĄZAŃ
Powiązań z SzB Platforma się nie wyprze. Teraz znamy je już bardzo dokładnie. A przecież jest jeszcze cały szereg innych związków. Pierwszym profilem, który dowiedział się o istnieniu SzB i zaczął go obserwować na Twitterze, był Instytut Obywatelski, czyli think thank Platformy. To zapewne przypadek. Podobnie jak to, że PO i SzB tworzą podobne grafiki – w tych samych kolorach, z charakterystycznym ciemnym różem, rzadko używanym przez grafików, czy przekontrastowanych czarno-białych zdjęć. Rafał Trzaskowski w kampanii samorządowej grafikę SokuzBuraka wykorzystywał na konferencji prasowej.
W październiku 2017 r. strona sokzburaka.pl reklamowała facebookowe profile Nie lubię PiS-u i Racjonalna Polska. Czy również w nie zaangażowany jest (bądź był) Kozak-Zagozda? Wyglądają podobnie – niestrudzenie atakują ob.z władzy w niewybredny sposób, promują Platformę, udostępniają wzajemnie swoje wpisy, mają gigantyczne zasięgi („lubi je” odpowiednio 431 tys. i 250 tys. użytkowników – dla porównania dodajmy, że PO ma fanów 188 tys., a PiS – 223 tys.). Takie same skojarzenia budzą Prawicowa Rzeczpospolita Ludowa czy memnews.pl, jak gdyby wszystkie te profile tworzyła ta sama ekipa.
PO nie skąpi pieniędzy na polityczną walkę w internecie. W jednym tygodniu trwającej obecnie kampanii potrafiła wydać na swoją promocję na Facebooku pół miliona złotych (PiS – 40-krotnie mniej).
Z każdej złotówki wydanej na reklamę spokojnie się wytłumaczą, ale nie przejdzie wydanie choćby grosza na nieczystą grę.
= = = =
Co ukrywa sztab Kidawy-Błońskiej
MAREK PYZA, MARCIN WIKŁO
Tekst ukazał się w Tygodniku „Sieci” nr 10 (379) 2020
2–8 marca 2020 r.
Ludzie odpowiedzialni za SokzBuraka znów mają namieszać w kampanii. Dotarliśmy do informacji o zatrudnieniu twórcy tego hejterskiego profilu w komitecie wyborczym Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Nadal pracuje też dla Platformy Obywatelskiej oraz warszawskiego ratusza. W tle jest jeszcze zionący nienawiścią do PiS Roman Giertych, współpracujący z SzB. Taka mieszanka może oznaczać, że dopiero zobaczymy, jak podła może być rywalizacja o Pałac Prezydencki.
W tej kampanii wyborczej już nieraz przekroczono granice czystej walki politycznej. Czy to w Pucku, gdzie Andrzeja Dudę w czasie oficjalnych uroczystości państwowych wulgarnie wyzywali zwolennicy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (a ta się po chwili z nimi ściskała), czy w innych miastach, do których za głową państwa jeździ grupka opozycyjnych bojówkarzy. Skoro w pierwszych tygodniach jest aż tak źle, sięga się po wyjątkowo brudne metody, to co będzie dalej, na finiszu prezydenckiego wyścigu, a zwłaszcza przed drugą turą, jeśli do niej dojdzie?
Jednym z najpodlejszych ataków na prezydenta był wpis profilu SokuzBuraka: „Pytanie do @pisorgpl i @AndrzejDuda2020 czy to prawda ze w 2015 państwo Duda byli w trakcie rozwodu który został przerwany ze względu na kampanię wyborczą? I czy to prawda że @AndrzejDuda miał intymne relacje ze swoimi studentkami będąc wykladowcą na UJ?” (pisownia oryginalna – przyp. red.). Oficjalnie to bezeceństwo nie ma nic wspólnego z którymkolwiek z kontrkandydatów prezydenta. A w rzeczywistości? Jest zupełnie inaczej.
12 lutego były europoseł PO Krzysztof Lisek poinformował na Twitterze, że szefem sztabu Kidawy-Błońskiej na Belgię będzie Marcin Mycielski. „Marcin, witamy na pokładzie! Razem góry będziemy przenosić a wybory wygramy na pewno” – pisał Lisek o jednym z najważniejszych działaczy Fundacji Otwarty Dialog Ludmiły Kozłowskiej, w przeszłości również założycielu międzynarodowego KOD i byłym korespondencie „Gazety Wyborczej” w Belgii. Wpis Liska na swoim profilu udostępnił sam Mycielski. A zatem fakty musiały się zgadzać.
Jednak po kilku godzinach Lisek post usunął, a Adam Szłapka, rzecznik sztabu wicemarszałek Sejmu, dementował te doniesienia, nazywając je fake newsem. Skąd to wycofanie się? Zdecydowała zapewne styczniowa awaria Facebooka, dzięki której przez kilka godzin jawne były informacje, kto w rzeczywistości administruje profilami na tym portalu. Wtedy wyszło na jaw, że Mycielski jest jednym z zarządzających SokiemzBuraka, od którego Platforma chce się odciąć.
Pytany o usunięcie wpisu Krzysztof Lisek przyznał, że skasował informację, bo… „okazała się przedwczesna”. Czyżby więc w niedalekiej przyszłości Mycielski miał jednak stanąć na czele belgijskiego sztabu Kidawy-Błońskiej? To dopiero początek związków PO z SokiemzBuraka. Dalej jest dużo gorzej.
ZAWODOWY HEJTER W SZTABIE
Skoro zaczęła się kampania wyborcza PO, to w grze musi pojawić się on – tajna broń partii. Człowiek do zadań specjalnych. Sowicie opłacany siewca internetowej agresji. Mowa o Mariuszu Kozaku-Zagozdzie, twórcy hejterskiego antypisowskiego profilu SokzBuraka, którego związki z Platformą opisaliśmy w tygodniku „Sieci” we wrześniu ub.r. Okazuje się, że są one jeszcze bliższe, niż nam się wydawało.
Po naszej publikacji jest już jasne, że to on stoi za SzB, a PO się mu odwdzięcza, zatrudniając, gdzie tylko się da i płacąc publicznymi pieniędzmi.
Jak się dowiedzieliśmy, Mariusz Kozak-Zagozda w lutym został pracownikiem komitetu wyborczego kandydata na prezydenta RP Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako „osoba wykonująca umowę agencyjną, umowę zlecenia lub umowę o świadczenie usług”. Albo sztabowcy pani marszałek naiwnie liczyli na to, że ta informacja nie ujrzy światła dziennego, albo puścili wszystkie hamulce i niespecjalnie będą się kryć z brudnymi metodami politycznej walki, byle tylko pokonać Andrzeja Dudę.
Sam Kozak-Zagozda w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” zaprzecza, by był zatrudniony w komitecie wyborczym wicemarszałek. Ale my się upieramy, że w tej sprawie – tak jak w innych – nie mówi prawdy. Nie zdążyliśmy zadać kolejnych pytań, gdyż szybko rzucił słuchawką.
Komitet wyborczy to niejedyne miejsce, w którym Mariusz Kozak-Zagozda zarabia dzięki wspieraniu polityków opozycji. Drugi etat ma w partii Platforma Obywatelska RP. W styczniu zarobił tu ponad 17 tys. zł brutto. Na tym nie koniec. Mimo że wybory parlamentarne odbyły się w październiku, jeszcze w listopadzie i grudniu Kozak-Zagozda miał umowę zlecenie z KKW Koalicja Obywatelska PO-.N (z zarobkami 3 tys. zł za listopad i blisko 6 tys. zł za grudzień). No i jest jeszcze stołeczny ratusz. Rafał Trzaskowski, wdzięczny za kampanię, jaką robił dla niego szef SokuzBuraka, wciąż zatrudnia go w Urzędzie m.st. Warszawy na etacie z zarobkami 8 tys. zł miesięcznie, w styczniu dostał drobną podwyżkę – 200 zł. Jego praca przy stołecznym pl. Bankowym miała być „tylko na pewien czas”, ale widać, że politycy PO nie są w stanie zrezygnować z jego usług. Jak donosił portal TVP Info, po wygranych wyborach Trzaskowski na zamkniętej imprezie nazywał Kozaka-Zagozdę „królem internetu”. A my wiemy, że szef SzB tym komplementem lubi się chwalić wśród znajomych.
JAK ORGANIZOWANO SPACER Z DONALDEM
Dotarliśmy do osób, które chętnie mówią o Mariuszu Kozaku-Zagoździe i jego metodach pracy. Zastrzegają anonimowość, bo są rozpoznawalne w środowisku obecnej opozycji i ją wspierają, ale nie wszystkie sposoby walki z PiS są według nich dopuszczalne.
— Wiem, że SokzBuraka robi nam dobrą robotę i niesamowicie mobilizuje wyborców, ale myślę, że czułbym się fatalnie, gdyby ktoś wrzucił do sieci fejka, jakoby moja córka poddała się aborcji – zżyma się nasz rozmówca. – Partactwa PiS są tak ewidentne, że wystarczy je po prostu pokazywać, nie trzeba się uciekać do metod nierycerskich – dodaje. – O jakiego rodzaju mobilizację chodzi? – dopytujemy. – Pamiętacie przemarsz z Tuskiem z Dworca Centralnego do prokuratury? To przecież robota SzB, ale pomysł wyszedł od Romana Giertycha.
Donald Tusk, ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej, został wezwany do prokuratury w Warszawie na przesłuchanie w postępowaniu dotyczącym niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy, którzy w kwietniu 2010 r. nie uczestniczyli w Rosji w sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Informację tę podał 27 czerwca 2017 r. Roman Giertych, pełnomocnik byłego premiera i innych pierwszoligowych polityków PO, na co dzień otwarcie wspierający tę partię. Z naszych informacji wynika, że mecenas skontaktował się wówczas także z Mariuszem Kozakiem-Zagozdą, by ten, używając administrowanych przez siebie mediów społecznościowych, zorganizował „wielki spacer z Tuskiem”. Giertych płacił administratorowi SzB za reklamę na Facebooku i powiększanie zasięgów już wcześniej, a teraz postanowił sprawdzić, czy ten kanał wpływania na opinię publiczną jest skuteczny. W tym czasie na profilu SokuzBuraka widać ogromne wzmożenie w temacie Tuska i „represji”, którymi „nęka go opresyjne państwo PiS”. Dzięki opłatom zasięg strony to nawet 4 mln odbiorców, dla każdej osoby minimalnie nawet obeznanej z internetową rzeczywistością jest jasne, że to potężne narzędzie.
Powstaje więc wydarzenie na FB #WielkiSpacer (to sposób na skrzyknięcie fanów), w które oprócz SzB angażują się też inne strony związane z opozycją i Komitetem Obrony Demokracji: RacjonalnaPolska, NieLubiePiSu, ObywateleRP, PrawicowaRP. Potem zaprasza także oficjalna strona Platformy Obywatelskiej. W noc poprzedzającą event na profilu SzB co 20–30 minut pojawia się nowy post ze zdjęciami i cytatami z Tuska, każdy jest zaproszeniem na marsz. Zainteresowanie akcją podgrzewa zresztą sam Tusk, pisząc na Twitterze: „Dzięki za wsparcie, ale #WielkiSpacer będzie długi. Zachowajcie siły. Jesteście przyszłością – nie bierzcie na siebie ciężarów przeszłości”. Wydarzenie zapoczątkowane przez SzB staje się frekwencyjnym sukcesem, byłemu premierowi w dwuipółkilometrowej drodze towarzyszy tłum zwolenników i dziennikarzy. Na żywo transmituje to TVN24.
Inna osoba, która zna Kozaka-Zagozdę, opowiada nam o jego politycznych wyborach. – Nie wiedziałem, że spacer to jego sprawka, ale wsparcie dla „króla Europy” wcale mnie nie dziwi. Wielokrotnie powtarzał, że oprócz Tuska nie bardzo widzi kogoś, kto mógłby pokonać Dudę i PiS. W SzB zaangażował się bez reszty, pracował po kilkanaście godzin, odreagowywał w ten sposób kolejne przegrane opozycji – słyszymy.
MECENAS POMAGA
SokzBuraka z jednoosobowego przedsięwzięcia staje się kolektywem. Dzieje się to w czasie, gdy profilem zaczynają interesować się policja i prokuratura. Funkcjonariusze najpierw pytają o Kozaka-Zagozdę i SzB w poznańskiej firmie prowadzącej sklep internetowy SzB, potem przesłuchiwany jest Dariusz Szymańczyk, sąsiad Kozaka-Zagozdy, który pomaga mu w przyciągnięciu do inwestorów. To on zarejestrował znak towarowy SokzBuraka. Giertych podpowiada mężczyznom, jak mają się zachowywać. Czy to on przypomina im, że czasem w trakcie przesłuchania można czegoś „nie wiedzieć” albo jeszcze lepiej „nie pamiętać”? Sprawa dotyczy obrzydliwych memów sugerujących, że Małgorzata Wassermann i Małgorzata Terlikowska miały w młodości aborcje. Szymańczyk przyznaje, że zna Kozaka-Zagozdę, ale nie wie, kto stoi za SzB. Chciał pomóc, bo jest fanem profilu. Wysyłał oferty do potencjalnych kontrahentów, nic z tego nie wyszło.
Kolejny rozmówca mówi nam, że jesienią 2017 r., bo wtedy sytuacja wokół SzB zaczyna się robić gęsta, Kozak-Zagozda wybiera kilka osób spośród zaprzyjaźnionych dziennikarzy z mediów opozycyjnych i nadaje im uprawnienia administratorskie. Ma wtedy opowiadać, że „mogą po niego przyjść o szóstej rano”, szuka biura na mieście, by wynieść z domu komputery i twarde dyski. Wtedy z pomocą przychodzi Andrzej Szuliński z londyńskiego Wolnego Radia Opornik. 6 marca 2018 r. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wyznaje, że to on stoi za fabryką hejterskich memów: „(…) nad Sokiem siedzą cztery osoby, co wieczór mamy kolegium i decydujemy, co będziemy publikować”.
Wśród powiększającego się grona znajomych Mariusza Kozaka-Zagozdy coraz głośniej mówi się o tym, że co prawda SzB idzie nieźle, ale jego twórca nie radzi sobie finansowo. On sam często robi dobrą minę do złej gry, najbardziej zaufanym opowiada, że „jest na kr.tkim łączu z dużym mecenasem” (chodzi o Romana Giertycha), który pomaga mu od czasu do czasu także finansowo, ale kokosów z tego nie ma, bo żeby strona rosła, Facebookowi trzeba płacić co miesiąc.
Kozak-Zagozda odwdzięcza się mecenasowi. Widać, że SzB hołubi Giertycha, często pojawiają się grafiki z jego cytatami lub linki do artykułów z jego wypowiedziami. Opinia byłego polityka jest czytelnikom przedstawiana jako ważna i wartościowa. Na podobne osobiste wsparcie mogą liczyć tylko Radosław Sikorski i oczywiście Donald Tusk (dodatkowo w kampanii samorządowej Rafał Trzaskowski). 27 listopada 2017 r. na spotkaniu autorskim Romana Giertycha w Empiku przy Nowym Świecie w Warszawie pojawiają się tłumy, to efekt promocji na profilu SzB, który do znudzenia przypominał, że tego dnia odbędzie się premiera książki „Kronika dobrej zmiany”. Efekty pracy SzB dla Giertycha widać też w rocznych zestawieniach ruchu internetowego, zasięgi profili mecenasa zwiększają się o kilkanaście procent, bez opłat to w zasadzie niemożliwe.
Poprosiliśmy Romana Giertycha o komentarz do tej sprawy. Mecenas zarzeka się, że nigdy nie zlecał publikacji jakichkolwiek treści na SzB. Na pytanie, czy zna Mariusza Kozaka-Zagozdę, odparł: „Kogo znam, a kogo nie znam, to jest moja prywatna sprawa”. Zaprzeczył, by kiedykolwiek płacił temu mężczyźnie. Gdy próbowaliśmy doprecyzować kwestię jego związków z hejterskim profilem, stwierdził, że już wszystko powiedział, serdecznie pozdrowił i odłożył słuchawkę.
NIE MA ZA DARMO
Jest wielu polityków PO, którzy uważają działalność SzB za niegodną, ale siedzą cicho, bo przede wszystkim liczy się skuteczność, a tę hejterski profil zapewnia. – Kampania samorządowa pokazała, że można kogoś za pomocą niewinnych internetowych obrazków dosłownie rozłożyć na łopatki – mówi nam jedna z osób, które były blisko sztabu Rafała Trzaskowskiego. Dodaje, że z rozbawieniem patrzyły, jak Patryk Jaki musi się tłumaczyć z oczywistych nieprawd podawanych w memach SzB. – Problem – dla Jakiego, a nie dla nas – polegał na tym, że taka obrazkowa forma rozchodzi się błyskawicznie. To jest nie do zatrzymania, chociaż za darmo się to nie dzieje.
Jeszcze jedna osoba, która zna Kozaka-Zagozdę: – Gdyby nie Giertych, to SzB w zasadzie by nie było. Przecież trzeba za to płacić regularnie, a Mariusz ma rodzinę, wydatki na życie, nie stać go na to.
— To zaskakujące, że osoby blisko Platformy do pewnego momentu traktowały SzB tylko jako zabawkę. Bawi się chłopak, sprzyja nam, to fajnie. Nie każdy czuł, że to potężne narzędzie. Ale po wyborach samorządowych chyba do wszystkich dotarło, że to działa i trzeba tę perełkę pielęgnować – mówi osoba, która działała przy jednej z ostatnich kampanii internetowych PO.
Jak ujawniliśmy w tygodniku „Sieci”, związek Kozaka-Zagozdy i Platformy Obywatelskiej został w końcu zalegalizowany.
KOZAK NA WIELU ETATACH
W zeznaniach przed policją Kozak-Zagozda twierdził, że od dawna nie ma z SzB nic wspólnego. Bronił się, że domenę internetową sprzedał w 2017 r. Jednak jesienią 2019 r. ustaliliśmy, że do logowania się na profile SzB w mediach społecznościowych służą użytkowane przez naszego bohatera adres e-mail oraz numer telefonu. Zresztą ten ostatni zarejestrowany był na firmę Domizz, do której formalnie należy domena sokzburaka.pl, powiązana z profilami Soku w mediach społecznościowych. Po naszej publikacji loginy SzB zostały zmienione.
Podkreślmy więc: Kozak-Zagozda wciąż ma wpływ na to, co dzieje się na SzB. Dlatego tak oburzające jest, że zatrudnia go jedna z największych polskich partii politycznych. Podane na wstępie dane o miejscach jego zarobkowania to tylko aktualizacja tego, co odkryliśmy przed kilkoma miesiącami.
Przypomnijmy, jaki był stan na wrzesień 2019 r. Od kwietnia 2019 r. Kozak-Zagozda był zatrudniony w wydziale promocji stołecznego ratusza w biurze marketingu. Jego pensja do sierpnia co miesiąc była inna i wahała się pomiędzy 5,5 a 7,4 tys. zł. Jak więc widać, dostał podwyżkę, skoro dziś zarabia ponad 8,2 tys. zł. Rzecznik Urzędu m.st. Warszawy Kamil Dąbrowa nie chciał z nami rozmawiać przed publikacją, a po ukazaniu się artykułu potwierdził zawarte w nim informacje: „Od kwietnia br. zajmuje stanowisko pomocnicze, pomaga w zastępstwie administrować kilkunastoma miejskimi stronami, m.in. >>Zieloną Warszawą<< i innymi. Prowadzi też usługi analityczne na rzecz ratusza”. Dodawał, że we wrześniu jego współpraca z urzędem ma się skończyć. Jak już wiemy, tak się nie stało.
Ujawniliśmy również, że Kozaka-Zagozdę od lutego 2018 r. jako etatowego pracownika zatrudnia Platforma Obywatelska, z wynagrodzeniem od 6,1 tys. do 15 tys. zł (w sumie do września ub.r. zarobił w tej partii ok. 150 tys. zł). Dodatkowo w tym samym okresie pracował dla klubu parlamentarnego PO-KO ze stałym wynagrodzeniem blisko 6 tys. zł.
Jakby tego było mało, we wrześniu, październiku i listopadzie 2018 r. wykonywał zlecenia dla KKW Platforma Nowoczesna Koalicja Obywatelska (przed wyborami samorządowymi), w kwietniu i maju 2019 r. dla KKW Koalicja Europejska PO-PSL (przed wyborami do Parlamentu Europejskiego). Brał za to od kilku do nawet ponad 20 tys. zł miesięcznie.
Gdy we wrześniu próbowaliśmy wyjaśnić te związki w rozmowach z kilkoma ważnymi politykami PO, żaden nie przyznał się do współpracy z Kozakiem-Zagozdą. Skarbnik partii Mariusz Witczak twierdził nawet, że nie kojarzy takiego człowieka (choć przecież co miesiąc mu płaci).
W TBS TEŻ POTRZEBNY
Już po ukazaniu się naszego tekstu dotarliśmy do informacji o kolejnym miejscu zatrudnienia Kozaka-Zagozdy za publiczne pieniądze, którymi dysponuje PO. Opisaliśmy sprawę na portalu wPolityce.pl. Chodzi o spółkę TBS Warszawa Południe podległą stołecznemu ratuszowi, w której pomiędzy kwietniem a grudniem 2018 r. Kozak-Zagozda zarabiał (na etacie) od 6,5 do 7,5 tys. zł. Zapytaliśmy władze tego Towarzystwa Budownictwa Społecznego m.in. o to, na jakim stanowisku był zatrudniony ten pan i jaki był zakres jego obowiązków. Po ustawowych dwóch tygodniach powiadomiono nas, że odpowiedzi zostaną udzielone po kolejnych dwóch tygodniach ze względu na konieczność „przeprowadzenia analiz prawnych”.
Ostatecznie dopiero po dwóch miesiącach od skierowania przez nas pytań otrzymaliśmy odpowiedź: „Pan Mariusz Kozak-Zagozda nie był zatrudniony w spółce na stanowisku związanym z pełnieniem funkcji publicznych. Osoby zatrudnione na stanowiskach, które nie wiążą się z pełnieniem funkcji publicznych, nie należą do kategorii osób, których dane podlegałyby udostępnieniu. W związku z tym dane takich pracowników nie są informacją publiczną”. A przecież chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czym ten wybitny specjalista od reklamy i hejtu w internecie zajmuje się w miejskiej spółce budującej tanie mieszkania, która nie korzysta nawet z mediów społecznościowych. Na marginesie dodajmy, że odmowę udzielenia informacji podpisali obaj członkowie zarządu TBS Warszawa Południe Adam Godusławski i Waldemar Wardziński. Ten pierwszy to do 2018 r. radny warszawskiej dzielnicy Wawer (z ramienia PO), a do 2015 r. zastępca burmistrza tej dzielnicy. Drugi zaś to były prezydent Ciechanowa (w latach 2002–2014), członek PO.
Przewodniczącym rady nadzorczej TBS Warszawa Południe jest Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy, a razem z nim zasiadają w niej m.in. Adam Chwieduk (do 2015 r. w zarządzie stołecznego MPWiK, a do 2018 r. w zarządzie MPO), Bohdan Szułczyński (do 2017 r. wspólnie z Olszewskim w radzie nadzorczej Metra Warszawskiego, b. zastępca burmistrza Bemowa), Wojciech Zbrożek (b. wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych) i Adam Chwalisz (b. członek rady nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Realizacji Inwestycji sp. z o.o.). Sami swoi perfekcyjnie oplatający miejskie spółki.
TO KIDAWA NIE MA SZCZĘŚCIA
Oficjalny sztab Kidawy-Błońskiej nieco różni się od tego rzeczywistego. Formalnie kieruje nim Bartosz Arłukowicz, który jeszcze kilka lat temu nie zostawiał na PO suchej nitki. Jednak decyzje podejmowane są gdzie indziej. Jak donosił niedawno tygodnik „Wprost”, to kompetencja ludzi związanych z Donaldem Tuskiem: specjalisty od kreowania wizerunku byłego premiera Igora Ostachowicza i byłego szefa jego kancelarii Sławomira Nowaka. Oni odpowiadają za strategię. I to oni mieli zdecydować, że przed pierwszą turą najważniejsza jest mobilizacja twardego elektoratu, stąd ostre tony w wypowiedziach wicemarszałek. Czas na „politykę miłości” ma przyjść przed wyborczą dogrywką. To lubujący się w drogich zegarkach były minister infrastruktury ma być autorem hasła „Prawdziwa prezydent”. Ostachowicz zaś ma pisać całe wypowiedzi dla Kidawy-Błońskiej. Pracując z Tuskiem, suflował mu tylko kierunek wystąpień, a szczegóły pozostawiał premierowi, w przypadku kandydatki na prezydenta takiego komfortu nie ma.
Ciekawostką jest to, że rzecznikiem sztabu mianowano człowieka spoza Platformy, a mianowicie szefa Nowoczesnej, Adama Szłapkę. Również do niego skierowaliśmy więc pytanie o pracę Mariusza Kozaka-Zagozdy w komitecie wyborczym Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Poseł zdecydowanie zaprzeczył. A my zdecydowanie twierdzimy, że nie mówi prawdy, bo mamy dowody na to, że twórca SzB jest w tej strukturze zatrudniony.
Przed tygodniem Kidawę-Błońską poproszono o komentarz do zamieszania po publikacji „Gazety Wyborczej” atakującej szefową sztabu prezydenta mecenas Jolantę Turczynowicz-Kieryłło. Pani wicemarszałek odpowiedziała, że Andrzej Duda „nie ma szczęścia do współpracowników w sztabie”: „Muszą sprawdzać, z kim pracują, z jakimi ludźmi, bo nasi współpracownicy świadczą o nas”.
Święte słowa, chciałoby się powiedzieć. Tylko jak o Kidawie-Błońskiej świadczy zatrudnienie w jej komitecie wyborczym pierwszego hejtera polskiego internetu?
= = = = = = = = =
W cyklu „Ważne archiwa SIECI” przypominamy Państwu najważniejsze publikacje naszych autorów. Co tydzień, w weekendy czytelnicy portalu wPolityce.pl, którzy przystąpią do „Sieci Przyjaciół” (można to zrobić ==> TUTAJ) dostaną porcję dobrej publicystyki, reportażu, ważnych opinii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/544756-sok-z-buraka-kto-stal-za-tym-hejtem-nasze-sledztwo