Kiedy na wszystkie kraje spada nieszczęście, niektóre z nich mogą uniknąć degradacji i wyjść z kryzysu jako silniejsze niż dotychczasowi wrogowie. Analogia obecnej zarazy do Czarnej Śmierci z czasów Kazimierza Wielkiego nasuwa się w sposób oczywisty - Europę spustoszyły ponure fale dżumy, a gdy świat się ocknął, Kraków był już stolicą regionalnego mocarstwa.
Przecież nie tylko dobre gospodarzenie Kazimierza Wielkiego pomogło przebudować małe królestwo, otoczone z każdej strony wrogami, bo XIV stulecie jako epoka dżumy dopomogła Polsce - sąsiedzi tracili 1/3 ludności, a Polskę czarna śmierć - z niewyjaśnionych do końca powodów - ominęła. Gdy świat się cofał pochowany ze strachu w domostwach, w Polsce budowano, reformowano, jednoczono. Wystarczyło nam kilka dekad, by nadrobić dwa stulecia rozwoju.
Trudno w historii o więcej podobieństw. Gdyby tak - a istnieje taka perspektywa - Niemcy wyszły z kryzysu jeszcze bardziej osłabione, rosyjski Sputnik by się na świecie nie sprzedał, a Francja i Holandia - te forpoczty nowoczesnego lewactwa - pogrążyłyby się w chaosie, to każda z tych stolic, każdy z tych Macronów, Merkelów, Ruttech i Putinów miałyby mniej sposobności, by znów grillować Polskę, czy to rzekomym udziałem naszych przodków w Holokauście (Niemcy), czy to fake newsami o strefach wolnych od LGBT (Francja i Holandia), czy to naciskami medialnego kapitału (znowu Niemcy), czy to kłamstwami historycznymi i próbami izolacji Polski (Rosja).
Oczywiście w dobie hipermoralizmu, litowania się nad zwierzątkami, płaczliwymi nastolatkami i picusiami w rurkach z kawą latte na sojowym mleku, ta refleksja brzmi jak mordercze wezwanie, ale nie ukrywajmy, że tak, że twarda polityka polega czasem na nadziei, że przeciwnik, rywal, konkurent, sąsiad - osłabi się bardziej niż my.
O HIPERMORALIZMIE CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ:
Górny: Hipermoralizm czyli nowa świecka religia Zachodu
Dochodzi jeszcze druga strona medalu - w dobie sprzęgniętych ze sobą gospodarek i polityk przekroczenie pewnej granicy kryzysu u naszych unijnych rywali byłoby problemem i dla nas, toteż nie módlmy się o totalną zapaść, ale kilka straconych kontraktów dla Volkswagena czy kilka milionów nieumiejących pracować przybyszy z Bliskiego Wschodu zapuszczających korzenie w zachodniej Europie to nie jest taka zła perspektywa.
Jeśli dalej komuś wydaje się taka perspektywa zbyt okrutna, nieludzka, niehumanitarna, niemoralna, to przypomnijmy: Niemcy nam życzą źle do tego stopnia, że prezydenta nam zrównują z przestępcą, który popełnił czyn pedofilski, a w dobie walki z pandemią ZNIECHĘCAJĄ POLAKÓW do szczepień. Zresztą kto przegląda prasę niemiecką czy rosyjską ten wie ile tam pogardy, nienawiści, złorzeczenia jest dla państwa polskiego. Słowem: gdy oni nam pracują nad osłabieniem Polski, nie porywajmy się na szlachetne współczucia - niech ci co sieją wiatr, zbierają burzę.
CZYTAJ TAKŻE:
Minister Niedzielski oburzony artykułem w dzienniku „Fakt”
Trwa wyścig powrotu do normalności - kto stanie na podium tej rywalizacji, ten dostanie coś więcej niż złoty medal. Wyścig to wyścig - my chcemy mieć dobrą formę i chcemy, żeby rywal miał słabą kondycję.
W przypadku sukcesu Polski rząd dostałby potężną legitymację do… reform! Na każde cyniczne, antypolskie wystąpienia w europarlamencie premier Morawiecki czy europoseł Szydło mogliby z udaną troską kiwać głową i mówić: „no tak, wolne media, wolne sądy, ale może chcecie pomocy polskich medyków? Jak tam walki z antyszczepionkowcami w Berlinie? Francjo, płaczemy nad Twoim bezrobociem”. „A u nas? A ekonomia świetnie, odbicie miało kształt litery V, dziękujemy za troskę”. Pomyślcie Państwo jak swoje własne czapki zjadałaby ta współczesna Targowica, mając wybite z lepkich od euro łapsk argumenty przeciw Polsce.
Zatem trzeba to powiedzieć wprost (ale nie za głośno): po ciut (albo więcej niż ciut) większym kryzysie u naszych kłopotliwych przyjaciół (w Unii przecież sami przyjaciele) płakać nie będziemy. Oczywiście nasza dyplomacja, nasi politycy, nasi goście na zagranicznych delegacjach niech leją łzy strumieniami, niech tulą naszych nieżyczliwych partnerów do serc, ale tak między nami, szczerze, politycznie, w kontekście międzynarodowym - to wzmocnienie Polski powinno nam przede wszystkim leżeć na sercu.
Co więcej mamy narzędzia, by to zrobić. I rząd ma, i my, obywatele, mamy. Władza powinna te kryzysy wykorzystywać - na śmieszne czarne plansze „wolnych mediów” minister Rau niech dmie w sto trąb, że Unia zawaliła szczepionki, na naciski TSUE wobec reformy sądownictwa, niech minister Dworczyk publikuje anglojęzyczne wywiady ze współczuciem jak to sobie Zachód nie radzi z pandemią, a na Biedroniowe farbowanie włosów w imię LGBT, niech premier Morawiecki płazuje eurokratów statystykami ekonomicznymi - ale niech płazuje tak, jakby rozbijał manifestację KPP przed wojną - boleśnie. Dobrym posunięciem było wysłanie medyków do szczepienia personelu NATO - w trakcie tego bolesnego rozdania sił w czasie pandemii, powinniśmy zbierać takie właśnie karty. Co wystawią tęczowi z Białego Domu naprzeciw realnej polskiej pomocy? Bart Staszewski i Robert Biedroń tu nie wystarczą.
A jaka nasza, obywatelska, w tym rola? Ano jednoznaczna - trzymać się w ryzach w tych cholernych czasach. Żadnej oliwy do protestów nie dolewać, potępiać, krytykować, nie kołysać łodzią lockdownu, nie bawić się w otwieranie przedsiębiorstw, nie hasać po galeriach handlowych, zaciągać te okropne maseczki na usta i nos. Zdusić pandemię - w tym nam chce przeszkodzić opieka Berlina („Fakt”), Moskwy (część protestów) i Czerskiej (Strajk Kobiet). To nie są czasy, jak za Kazimierza Wielkiego, że jeden gospodarz z garstką kadr, może krajowi zapewnić skok cywilizacyjny i przeskoczyć zarazę - tu potrzeba wyjątkowej współpracy, zaangażowania, społecznego oddziaływania: szczepić się, zwalczać antyszczepionkową dezinformację, ganić tych, co lekceważą obostrzenia.
Dziejowe szanse mają to do siebie, że nie powtarzają się za często, a przecież godni jesteśmy życia w kraju, który odnotuje wielkie organizacyjne zwycięstwo i nie da sobą pomiatać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/544130-koronakryzys-moze-byc-dla-polski-szansa-jest-jeden-warunek