Marek Sowa chyba nie powinien zbyt często wyjeżdżać w teren. Co wizyta w ramach poselskich „śledztw”, to bolesne zderzenie z rzeczywistością.
Tym razem poseł PO wybrał się do Pcimia, gdzie szukał tropów ws. Daniela Obajtka. W planie politycznej podróży Sowa nie uwzględnił faktu, że w ten miejscowości mieszkają ludzie.
Poseł zorganizował konferencję prasową, na której prezentował swoje opowieści o prezesie Obajtku. Przybyli na miejsce mieszkańcy przypomnieli Sowie jego „sukcesy” sprzed lat.
Szkoda, że pan poseł nie był taki aktywny, jak był marszałkiem. Wtedy otrzymywaliśmy tylko kłody pod nogi. Czemu pan wtedy nie przyjechał, jak żeśmy się rozwijali? A teraz pan nagle szuka dziury w całym
– powiedział jeden z mieszkańców.
Wiecie co jest najgorsze? Nie możecie strawić bólu po przegranej. Nie możecie się pogodzić z przegraną. Zarówno w Polsce, jak i europarlamencie s..cie do swojego gniazda. A jest takie powiedzenie: nie s..j do swojego gniazda, bo jeszcze przyjdzie się z niego karmić
– dodał.
Opowieści o funduszach
Sowa próbował się ratować.
Gmina Pcim, w okresie kiedy byłem członkiem zarządu województwa i marszałkiem województwa, miała pełny dostęp do funduszy europejskich
– stwierdził przed kamerami.
Usłyszał jednak odpowiednie podsumowanie ze strony mieszkańców.
Tylko ich nie dostała.
mly/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/544095-posel-sowa-w-pcimiu-bolesne-zderzenie-z-rzeczywistoscia