TYLKO U NAS. "GW" dostała "zlecenie" na społecznika z Gliwic? "Mają swoje narzędzia i myślą, że mogą mnie nastraszyć"

Petros Tovmasyan, społecznik, lider Klastra Innowacji Społecznych, stał się negatywnym bohaterem jednego z tekstów „Gazety Wyborczej”. Powodem jest jeden z jego wpisów na Twitterze. Sprawa może mieć jednak dużo głębsze dno i być powiązana z niewygodną dla gliwickich władz działalnością Tovmasyana. „Przeszkadzam prezydentowi Neumannowi i spodziewam się jeszcze wielu uderzających we mnie artykułów. Tak jak obiecali, tak robią. Mają swoje narzędzia i myślą, że mogą mnie nastraszyć” - mówi portalowi wPolityce.pl Petros Tovmasyan.

Polityk „dobrej zmiany” do dziennikarzy gazety przejętej przez Orlen: „Plujecie, nie dziwcie się zwolnieniom”

— to tytuł tekstu dziennikarza „GW” Przemysława Jedleckiego, w którym w wyjątkowo złym świetle zaprezentowany jest Petros Tovmasyan. Cały tekst odnosi się do poniższego wpisu Tovmasyana na Twitterze.

Plujecie na właściciela, potem się nie dziwcie, że będą zwolnienia

— napisał Tovmasyan, odnosząc się do tekstu w „Dzienniku Zachodnim” (medium to należy do spółki Polska Press, którą przejął PKN Orlen), w którym ostro uderzono w prezesa PKN Orlen, Daniela Obajtka. W „GW” wysnuto z tego wpisu wnioski, że Tovmasyan uważa, iż dziennikarze z mediów Polska Press muszą uważać co piszą, a krytykowanie Daniela Obajtka w tych mediach jest niedopuszczalne. Społecznik w rozmowie z portalem wPolityce.pl przyznaje, że jego wpis był niefortunny i szybko go usunął.

CZYTAJ TAKŻE: Ostry atak na Daniela Obajtka w „Dzienniku Zachodnim”: Jego już nie powinno być. Stał się obciążeniem dla PiS-u

Ten wpis był niefortunny, usunąłem go dosłownie po 5 minutach. Ale oczywiście printscreeny zostały zrobione. We wpisie oczywiście miałem na myśli właściciela jako spółkę

— mówi społecznik. Po czym dodaje:

Miałem na myśli to, że absurdalną sytuacją jest to, że dziennikarze pracujący w medium, które należy do danej spółki, atakują prezesa tej spółki fejkami. Nie wyobrażam sobie artykułu, w którym redaktor Węglarczyk atakuje właściciela Ringier Axel Springera, pana Döpfnera, jakimiś fejkami

— dodaje.

Dlaczego „GW” poświęciła cały artykuł społecznikowi?

Dlaczego jednak wpis Petrosa Tovmasyana okazał się na tyle ważny, by w „GW” poświęcono mu cały artykuł? Społecznik ma na ten temat swoją teorię.

W mojej opinii to jest powiązane z tym, że prowadzę Watch Doga, który w ostatnim czasie bardzo przeszkadza prezydentowi Gliwic. Jako portal gliwiceodnowa.pl właśnie odkryliśmy listę poważnych zaniedbań w jednej ze spółek na kwotę 30 mln złotych. Niedawno też była komisja na której prezydent Gliwic powiedział do mnie: „No, panie Petros, ja razem z senatorem Zygmuntem Frankiewiczem (KO) za chwilę się weźmiemy za pana działalność”. Oczywiście znam pana Jedleckiego, prezydent Gliwic dość intensywnie finansuje „Gazetę Wyborczą”, co też pokazywaliśmy na naszym portalu. Wykupuje zarówno w „GW”, jak i w „Dzienniku Zachodnim” reklamy

— mówi.

„Nazywanie mnie ‘politykiem’ jest absurdalne”

Tak jak pan prezydent Neumann obiecał, tak redaktor Jedlecki obietnice spełnia. Abstrahując od mojego wpisu, to pan redaktor Jedlecki zwyczajnie mnie obraża. Nazywanie mnie „politykiem” jest absurdalne. Ja jestem po prostu szeregowym członkiem Porozumienia, nie pełnię żadnych funkcji publicznych. Nie działam partyjnie, jestem przede wszystkim społecznikiem. Jednak tak to wygląda – mam „nieodpowiednie” poglądy, zatem nagle staję się politykiem. Nie jestem nim, nie czuję się politykiem

— zaznacza Tovmasyan.

Przeszkadzam prezydentowi Neumannowi i ja się spodziewam jeszcze wielu uderzających we mnie artykułów. Tak jak obiecali, tak robią. Mają swoje narzędzia i myślą, że mogą mnie nastraszyć. A redaktor Jedlecki jest niestety znany z artykułów „na zlecenie”

— dodaje.

Wciąż są w sieci wywiady redaktora Jedleckiego ze mną jako społecznikiem. No a teraz on pisze o mnie, jako o polityku. Wychodzi na to, że jeżeli czymś się zajmujesz i masz nieodpowiednie poglądy, to nie masz prawa się już tym zajmować. Nie pełnię żadnych funkcji publicznych, nigdy ich nie pełniłem, zatem zastanawiam się, dlaczego ktoś nazywa mnie politykiem

— zaznacza.

tkwl/wyborcza.pl/Twitter