Gdyby w Rzeszowie wybory na prezydenta miasta wygrał kandydat Zjednoczonej Prawicy, Podkarpacie mogłoby stać się prawicowym Piemontem. Przez ludzi Zjednoczonej Prawicy byłaby zarządzana zarówna stolica regionu jak i prowincja - można by wreszcie pokazać jak ośrodki miejskie są zarządzane przez ludzi spoza zacementowanego układu III RP. Współpraca z rządem, powiew świeżości w regionalnej polityce, w połączeniu z planami inwestycyjnymi w tej części kraju, mogłyby przynieść spektakularne efekty, może nawet powtórzone w innych metropoliach, w których wyborcom wydaje się, że nic lepszego niż Trzaskowski, Majchrowski czy Zdanowska spotkać ich nie może.
Podkarpackie mogłyby być Piemontem prawicy, czyli ośrodkiem z którego wyjdzie know how, schemat odbicia reszty kraju, poligon sprawnego zarządzania samorządem, który odmieniłby postrzeganie Prawa i Sprawiedliwości w większych miastach.
Tymczasem Zjednoczona Prawica, będąca w koalicji rządzącej wystawia troje kandydatów, a podzielona opozycja - jednego, bliskiego Platformie Obywatelskiej Konrada Fijołka.
O DZIWNYM KANDYDACIE OPOZYCJI CZYTAJ WIĘCEJ:
Dziwny kandydat opozycji. Wulgarne wpisy Konrada Fijołka
Rywalizacja pomiędzy wojewodą Ewą Leniart z Prawa i Sprawiedliwości a ministrem Marcinem Warchołem z Solidarnej Polski jest, z politycznego punktu widzenia, zrozumiała. Co prawda jeden kandydat z prawicy, w dodatku z poparciem odchodzącego prezydenta miasta Tadeusza Ferenca, miałby wygraną nieomal w kieszeni, ale logika partyjna ma swoje prawa. Jarosław Kaczyński nie chce zbyt dużej niezależności Solidarnej Polski, a zwycięstwo Marcina Warchoła rozszerzyłoby wpływy ziobrystów z Małopolski i Świętokrzyskiego na tak wyjątkowe dla polskich konserwatystów Podkarpacie. Koalicjant PiSu już zdaje się wierzyć, że w porozumieniu z niektórymi politykami Konfederacji czy Ruchu Narodowego, mógłby bez ludzi Kaczyńskiego zasiąść w sejmie następnej kadencji, a co dopiero przy posiadaniu tak czytelnej wizytówki jak rządzenie Rzeszowem! Im bardziej SP i Porozumienie są niezależne, tym trudniej jest kierować koalicją rządzącą - Kaczyński woli więc władzę nawet szczuplejszą (czyli niepowiększoną o ważny samorząd), ale bardziej sterowną - bez wyemancypowanego Gowina i Ziobry, bez utarczek przy kolejnych reformach i z obniżeniem napięcia pomiędzy liderami.
Zatem za Ewą Leniart stanie siła najsilniejszej partii w Polsce, bo PiS chciałoby wygrać przede wszystkim z Solidarną Polską, a dopiero później z opozycją. Problem polega na tym, że uczciwość i pracowitość Ewy Leniart, a także partyjne poparcie, to nieco za mało by wygrać z przeciwnikiem z lewej i prawej flanki. Wojewoda Podkarpacka nie jest typem politycznego wojownika i w wyborach nie odnosiła spektakularnych sukcesów. Jej niezły ostatni wynik do sejmu (ponad 35 tys. głosów w 2019 roku) bardziej zawdzięcza wysokiemu miejscu na liście niż swojej kampanii. Na konferencjach prasowych czy w wywiadach medialnych brakuje jej energii i PRowskiej sprawności, rzutkich haseł, konkretów, pozytywnego przekazu. No i wreszcie to Marcin Warchoł stał się delfinem Ferenca - nie Leniart.
Gdyby więc PiS poparło Warchoła, to prawica przejęłaby Rzeszów na pewno, ale energia Solidarnej Polski dostałaby nowego paliwa i byłaby trudniejsza do poskromienia. Gra o Podkarpacie nabiera więc nowych rumieńców: kto wejdzie do drugiej tury? Konrad Fijołek i kto: Warchoł czy Leniart? Jako że kandydaci PiS i SP walczą w dużej mierze o ten sam elektorat to w kampanii to pomiędzy nimi może być najwięcej szarpaniny czy medialnych ataków - tym trudniej byłoby o przekazanie głosów w II turze. Do pokrojenia prawicowego tortu wyborczego dołącza jeszcze wyrazisty Grzegorz Braun, a więc elektorat patriotyczny będzie wyjątkowo mocno podzielony. Kandydat Porozumienia będzie przedstawiony niebawem.
Jeśli wygra Ewa Leniart, to PiS przejmie Rzeszów i będzie chciało pokazać, że umie zarządzać miastem. Zwycięstwo Marcina Warchoła da medialny sukces prawicy, ale może zwiększyć też napięcia w koalicji rządzącej, zresztą to naturalne, że gdy silniejszy partner przegrywa to gorycz jest większa. A jeśli wygra - co w wyżej opisanym kontekście jest tak prawdopodobne - Konrad Fijołek? W sumie nie wydarzy się wiele - obóz III RP podszlifuje fasadę swoich wpływów, ogłosi wielki sukces i początek upadku PiSu, a prawica straci okazję na wzmocnienie: siebie i regionu. Ale marnowanie szans przez obóz patriotyczny to nie jest jakieś nowe zjawisko - można by mieć złoty róg, a ostanie tylko sznur.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/543361-boj-o-rzeszow-bardziej-miedzy-pis-a-solidarna-polska