Sejmowa komisja kultury zajmuje się sprawami dziennikarzy, którzy zostali pozwani przez Ringier Axel Springer. Sprawa dotyczy m.in. naszego redakcyjnego kolegi Wojciecha Biedronia, Samuela Pereiry z portalu tvp.info, korespondenta TVP w Berlinie Cezarego Gmyza oraz publicysty Witolda Gadowskiego. Wniosek w tej sprawie złożyła wiceszefowa komisji Joanna Lichocka.
ZAPRASZAMY na relację z posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu.
CZYTAJ TAKŻE:
13:00 Opozycja opuszcza salę obrad
Posłowie opozycji, w tym m.in. Małgorzata Kidawa-Błońska, Joanna Scheuring-Wielgus i Iwona Śledzińska-Katarasińska opuścili dzisiejsze posiedzenie sejmowej komisji, odmawiając głosowania nad dezyderatem krytycznym wobec działań RASP - poinformował Samuel Pereira.
12.57
Uczestniczymy w tym posiedzeniu z dobrą wolą. Widzimy jednak, ze niestety, posłanki opozycji nas tutaj obrażają. Nikt z nas dziennikarzy nie poruszał dzisiaj kwestii politycznych. Nie po to się tutaj zebraliśmy. Mam apel do pani poseł Śledzińskiej-Katarasińskiej: niech nas pani nie uczy warsztatu dziennikarskiego. Nie pani i nie po tym, jak pani w przeszłości publikowała ohydne, antysemickie teksty w prasie partyjnej. Jesteśmy dziennikarzami, pomimo dzielących nas różnic. Znaleźliśmy jednak wspólny temat, jakim jest art. 212 kk. Może to dobre wyjście do przyszłej dyskusji
– apelował Wojciech Biedroń.
11:50 Szynkowski vel Sęk: Potrzebne są prace nad ustawą dekoncentracyjną
Nie sposób nie przedstawić pewnego szerszego kontekstu aktywności MSZ i naszych działań oraz zaniepokojenia podnoszonego ze stroną niemiecką, związanego z działalnością RASP. Chciałem tylko wskazać na fakt, że w ostatnim roku m.in. seria publikacji rozpowszechniających informacje sugerujące związek decyzji Andrzeja Dudy ws. ułaskawieniowej w trakcie kampanii wyborczej z jakąś chęcią tzw. ułaskawienia pedofila. Ta kwestia, biorąc pod uwagę kontekst terminowy, budziła nasze zaniepokojenie
— zwrócił uwagę wiceszef MSZ.
Wydawało nam się, że są one elementem nadużycia wolności słowa do szerzenia informacji, które mają wywrzeć oddźwięk polityczny. 8 lipca 2020 roku do MSZ wezwany został pan Knut Abraham, któremu przekazaliśmy nasze stanowisko w tej sprawie. Ta kwestia była także przedmiotem mojej telefonicznej rozmowy z sekretarzem stanu MSZ Niemiec 16 lipca 2020 roku. Mówię o tym, żeby wskazać, że w połowie ubiegłego roku nasze zaniepokojenie budziły inne elementy aktywności wydawnictw koncernu
— wskazał Szymon Szynkowski vel Sęk.
Zaniepokojenie MSZ budzi nie sam fakt wytoczenia procesów, bo to jest prawem każdego podmiotu, każdej osoby. Ale sytuacja, w której mamy do czynienia z wytoczeniem sekwencji procesów przeciwko dziennikarzom rodzi zaniepokojenie i podejrzenie, czy istotnie nie mamy do czynienia z sekwencją mająca wywołać efekt odstraszający w odniesieniu do dziennikarzy korzystających z wolności słowa w zakresie komentowania działalności dużego koncernu medialnego. Niektóre państwa zdecydowały się przyjąć przepisy ograniczające tego rodzaju mrożące działania. W Polsce nie ma takich przepisów, ale należy zastanowić się, czy w związku z tego rodzaju aktywnością, tego rodzaju inicjatywa nie powinna być podjęta
— zwrócił uwagę minister.
3 lutego 2020 roku przekazaliśmy swoje zaniepokojenie w tej sprawie ambasadorowi Niemiec w Polsce. Ochrona wolności słowa musi być fundamentem państwa członkowskiego UE
— dodał.
Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że niemieccy dyplomacji często pytają o to, dlaczego podejmowane są kwestie aktywności RASP w relacjach polsko-niemieckich, skoro jest to koncern niezależny, a władze nie mają wpływu na jego działania.
Chcę jasno powiedzieć, że politycy niemieccy wielokrotnie w swoich stanowiskach interesowali się i dopytywali o kwestię planów i losów tzw. ustawy dekoncentracyjnej. Nie ukrywali, że ich zainteresowanie jest związane z obecnością mediów niemieckich w Polsce, m.in. RASP, którego wprowadzane przez ustawę zmiany mogłyby dotyczyć
— podkreślił wiceminister spraw zagranicznych.
Niemiecki rząd ma prawo interesować się losami RASP tak, jak nasza dyplomacja ma obowiązek interesować się losem polskich firm poza granicami kraju. Ale w związku z tym, że władze Niemiec żywo interesują się dyskusją dotyczącą losów ustawy dekoncentracyjnej uważam, że w oczywisty sposób mamy prawo sygnalizować swoje zaniepokojenie działalnością RASP
— zauważył Szynkowski vel Sęk.
Przekazałem przedstawicielowi Niemiec, że tego rodzaju działalność, budząca nasze zaniepokojenie, jeżeli będzie kontynuowana, mnie osobiście skłaniałaby do przekazania takiej rekomendacji, aby przyspieszyć prace nad rozwiązaniami dekoncentracyjnymi. Tego rodzaju działalność w sposób szczególny udowadnia, że tego rodzaju prace są potrzebne
— podkreślił wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
11:47 Biedroń: FOD pozywa za teksty publicystyczne
Tak samo szkodliwe, niebezpieczne jest kierowanie prywatnych aktów oskarżenia wobec dziennikarzy tygodnika „Sieci”, jak i dziennikarzy „GW”. „Newsweek” ma 10 pozwów, a skromny redaktor Biedroń 5. Otrzymaliśmy prywatne akty oskarżenia od Fundacji Otwarty Dialog i cudzoziemki, która jest persona non grata na terenie Rzeczypospolitej Polskiej Ludmiły Kozlovskiej. Miłująca wolność słowa FOD tak bardzo walcząca o demokrację w Polsce domaga się od mojej osoby 200 tys. zł, a od Marcina Wikło i Marka Pyzy po 300 tys. sł. Ścigają nas z art. 212 KK. Co ciekawe, nie ścigają nas za materiały, w których ujawniliśmy ich związki z szemranymi firmami, związki z ludźmi związanymi z reżimem, który dzisiaj panoszy się w Donbasie i na Krymie, tylko właśnie za teksty publicystyczne, za komentarze, które są absolutnie uprawnione
– dodał red. Wojciech Biedroń.
11:31 Seweryn Blumsztajn: Reakcja RASP nie dziwi
Z naszych informacji wynika, że RASP skierował 5 spraw, w tym jedną karną przeciwko dziennikarzom. Jedyna sprawa karna jest przeciwko Wojciechowi Biedroniowi. Nie będę wchodził w to, czy została opisana prawdziwie. Reszta top sprawy cywilne. Chciałbym powiedzieć tylko tyle: Zgadzam się z Wojciechem Biedroniem, że wszystkie sprawy przeciwko dziennikarzom mogą mieć efekt mrożący i Towarzystwo Dziennikarskie postuluje o zniesienie art. 212 i daleko idący umiar w kierowaniu spraw przeciwko dziennikarzom za to, co piszą
– mówił Seweryn Blumsztajn.
We wszystkich sprawach występują sformułowania typu „nazistowski wydawca” i inne. Naprawdę oskarżanie kogoś o to, że jest nazistą – nie dziwi reakcja wydawnictwa, które od powstania szalenie mocno podkreślało swój antynazizm. Mam wrażenie, że rozmawiamy o polityce. Większość z tych tekstów ukazała się wtedy, kiedy w Polsce rozpętano antyniemiecką nagonkę
– stwierdził Blumsztajn.
Policzyliśmy, ile spraw wytoczono RASP. Mamy dane z 17 pozwów cywilnych i 4-5 spraw karnych. To wszystko są wielkie firmy państwowe. (…) RASP jest bardzo atakowany i to przez instytucje, które maja nieograniczone środki. Mamy w Polsce bardzo zaawansowany proces mrożenia dziennikarzy przez władzę, przez posłów, przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Usiłują uciszyć dziennikarzy. To jest prawdziwy problem
— przekonywał Blumsztajn.
11:27 Wojciech Biedroń:To kolonialne traktowanie Polski
Kiedy otrzymałem prywatny akt oskarżenia od pana Dekana, pomyślałem, że to żart. Napisałem odpowiedź na list Dekana, którą zamieszczono w tygodniku „Sieci”. Obok zamieszczona była pełna treść jego listu. Każdy z czytelników mógł odnieść się do moich słów i słów pana prezesa. W tekście nie było absolutnie żadnego kłamstwa, manipulacji. To była publicystyczna reakcja. Tymczasem Dekan, człowiek, który jest w Polsce tylko i wyłącznie gościem uznał, że że może ścigać niezależnego dziennikarza z art. 212, bawi się w ten sposób w coś, co jest niedopuszczalne – chce, żeby inni dziennikarze przypadkiem nie tknęli tego tematu. I średnio raz w miesiącu siedzę sobie w wydziale karnym obok złodziei samochodów, bandytów, ponieważ Dekan uznał, że może ścigać. Dekan ani razu nie pojawił się w sądzie. Nie pojawił się także w trakcie mediacji wyznaczonych przez sąd. Nie raczył pofatygować się do Polski. To jest właśnie obrzydliwe, kolonialne traktowanie Polaków. Tych słabszych, mniej majętnych. Nie stać mnie na to, żeby zapłacić 100 tys. złotych, czego domaga się w pozwie cywilnym. Chcę, żeby to było jasne: tak samo traktuję kierowanie prywatnych aktów oskarżenia wobec dziennikarzy „Newsweeka”, „GW”. To relikt, z którym musimy skończyć
– podkreślił Wojciech Biedroń.
11:20 Cezary Gmyz: To spór podmiotów o nierównych siłach
W tym sporze mamy do czynienia z podmiotami o absolutnie nierównych siłach. To próba zastraszenia dziennikarzami. Mój przypadek zaczął się w 2014 roku, kiedy ujawniłem dziwne okoliczności dymisji Grzegorza Jankowskiego w „Fakcie”
— powiedział Cezary Gmyz.
Uważam, ze w tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, w której Springer usiłuje zamknąć usta dziennikarzom
— ocenił dziennikarz.
Właściciel gazety ma pewne uprawnienia, ale one powinny ograniczyć się do funkcji biznesowych, tak jest na całym świecie. W żadnej normalnej gazecie nie jest do pomyślenia, żeby dziennikarze przyjmowali zalecenia, polecenia od wydawcy, bo jest to złamanie reguł. Wiele wskazuje na to, że do takiego łamania reguł dochodzi w RASP
— mówił Gmyz.
Byłem dość znaczącym dziennikarzem, a wydawców oglądałem dwa razy do roku na spotkaniach opłatkowych czy wielkanocnych. Mam dojmujące wrażenie, że ten pozew to próba ograniczenia wolności słowa
— podkreślił dziennikarz.
11:04 Hajdasz: To mechanizm uciszający dziennikarzy
Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP podziękowała za zorganizowanie debaty i możliwość przedstawienia ważnych zagadnień. Podkreśliła, że to działanie trzeba nagłośnić, ponieważ jest to mechanizm mający na celu uciszanie tych dziennikarzy, którzy ośmielają się mieć inne stanowisko niż te, które prezentuje RASP.
Naszej ocenie narusza to fundamentalną dla demokracji zasadę wolności słowa i dlatego jest to ten moment, żebyśmy mogli się temu przyjrzeć. To tym bardziej ważne, ponieważ niektóre tych procesów toczą się z wyłączeniem jawności. Opinia publiczna często nie może poznać materiału wyjściowego, jakież to konkretne sformułowania zadecydowały o tym, że trzeba było iść z dziennikarzem do sądów. To jeden z bulwersujących akcentów tej sprawy. Wielki międzynarodowy koncern dysponujący przeogromnymi możliwościami polemiki na gruncie publicystycznym z głoszonymi przez dziennikarzy poglądami, nie decyduje się na to, wręcz na swoich łamach wycisza ten temat. Natychmiast kieruje sprawę do sądu z ogromną kwotą odszkodowania. W mojej ocenie to efekt mrożący, działający na całe środowisko dziennikarzy. Ten efekt to akcja procesowa, która jest nakierowana na to, by wyeliminować z przestrzeni publicznej kogoś, kto głosi konkretne poglądy, by działał jak straszak, by oni nie podejmowali tych tematów, nie ośmielili się, bo będzie im grozić bardzo kosztowny proces. Co ciekawe, koncern ten stosuje podwójne standardy, ponieważ w sytuacji, kiedy wytacza procesy dziennikarzom za wpisy na Twitterze, natomiast w momencie, kiedy na portalu tvp.info opisano wpisy dziennikarza należącego do koncernu RASP, który żartował sobie, że gdyby miał milion dolarów, to chciałby zlecić m.in. zamordowanie ministra Antoniego Macierewicza, to koncern wysyłając żądanie usunięcia tego artykułu napisał, że „dziennikarzom nie starczyło inteligencji, by rozpoznać żartobliwy charakter marzeń dziennikarza ‘Faktu’”. Czyli jeśli ktoś pisze twety które nie podobają się koncernowi ma pozew, a kiedy sytuacja jest odwrotna, mówimy o żartobliwym charakterze
– mówiła Hajdasz.
Działania koncernu mające na celu ochronę jego dobrego imienia, są przeciwskuteczne. Tak naprawdę sami sobie strzelają w kolano. Te procesy nagłaśniają temat. Przez to widać działanie nacechowane na efekt mrożący, by pewne tematy nie były poruszane. Ważny jest też kontekst, kiedy następują pozwy. Dzieje się to w sytuacji, kiedy z jakiegoś powodu niewygodne jest poruszanie danego tematu
– dodała dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Joanna Hajdasz pokrótce omówiła sprawy, którymi zajmuje się Centrum.
To sprawa red. Wojciecha Biedronia, który ma proces z RASP po tym, jak 2017 roku ujawniono list, który wysłał Mark Dekan do swoich podwładnych i do dziennikarzy, pisząc o tym, że większość Polaków popiera uczestnictwo Polski w UE, wobec tego koncern ma podpowiedzieć Polakom, co mają zrobić. Całe środowisko odebrało to jednoznacznie, że trzeba głosić tylko słuszne poglądy a ich krytyka jest źle widziana w koncernie. To złamanie zasady niezależności dziennikarskiej. Burza medialna była bardzo duża, stąd kłopoty redakcji, która zaczęła opisywać, jak wygląda właśnie wolność słowa w RASP. Proces wytoczono Wojciechowi Biedroniowi – byłemu pracownikowi RASP, który zna z autopsji sytuacje, jakie miały miejsce i je opisywał. Dziennikarz i wydawnictwo zostali pozwani zarówno z powództwa cywilnego, jak i karnego. Sprawy toczą się do dziś. Gigantyczna suma odszkodowania to cecha charakterystyczna
– powiedziała Hajdasz.
Odnosząc się do sprawy red. Witolda Gadowskiego zwróciła uwagę, że chodzi o wpisy w felietonie – bardzo subiektywnej formie wypowiedzi dziennikarskiej. Sprawa cały czas się toczy.
Sprawa Cezarego Gmyza dotyczy wpisów na Twitterze, gdzie dziennikarz komentował wpisy „Faktu”. Z kolei sprawa Samuela Pereiry to 27 wpisów na Facebooku i Twitterze, które odnoszą się do tego, w jaki sposób funkcjonuje wydawnictwo.
to są kuriozalne sprawy. Żmudne procedury sądowe, które wikłają dziennikarzy z z koncernem, który dysponuje z nieograniczonymi możliwościami, by polemizować z tymi opiniami na swoich łamach. Czasami myślę, że może chodzić o to, by trzymać swoich odbiorców w swoistej bańce informacyjnej, by oni nie dowiedzieli się, że takie procesy są prowadzone. Bo kiedy przeczytają, jakich zdań nie można powiedzieć zdaniem koncernu w przestrzeni publicznej, to może się zdziwią?
— zauważyła Jolanta Hajdasz.
Mam nadzieję, że uda nam się odkryć mechanizm, który powoduje właśnie tego typu rosnącą liczbę procesów. W całej historii CMWP nie ma tego typu procesów. One wyglądają zupełnie inaczej. Natomiast tutaj mamy do czynienia z bardzo specyficzną sytuacją, która wymaga przynajmniej zdiagnozowania i nazwania rzeczy po imieniu
– oceniła Jolanta Hajdasz.
10:58 Próba likwidacji wolności słowa?
Marek Suski zwrócił uwagę, że państwo ma obowiązek bronić obywateli „przed tymi wielkimi”.
Mamy tutaj element próby likwidacji wolności słowa, ponieważ dyskusja dot. procesów sądowych, biorąc pod uwagę USA, są elementem szerokich dyskusji w społeczeństwie, mediach, senacie. Te procesy wyznaczają granice debaty publicznej, wolności słowa, karania za ewentualne zniesławienie. Tu mamy do czynienia z tym, czy w Polsce będzie ograniczona wolność dyskusji, debaty, czy będzie można wyrażać publicznie nawet niechciane opinie na temat zagranicznych inwestorów czy mediów. Czy w naszym kraju będą obowiązywać zasady sprzyjające zagranicznym inwestorom, czy będziemy bronić możliwości do szerokiej debaty. Na podstawie jednego procesu można wyciągnąć wnioski dot. ogółu sytuacji. Nie widzę sprzeczności w demokratycznym państwie prawa w prowadzeniu dyskusji będących w przebiegu procesów. My nie ferujemy wyroków, nie mówimy, jakie wyroki powinny być. Mówimy, że jesteśmy zaniepokojeni tym, że dotychczas w Polsce, kiedy cieszyliśmy się z upadku komunizmy, kiedy nie wolno było wyrażać opinii, dziś można powiedzieć, że historia zatoczyła koło i być może nie będzie można wyrażać opinii niezgodnych z poprawnością polityczną albo interesami wielkich korporacji czy wydawców. Tutaj jest taka kwestia, że państwo ma obowiązek bronić obywateli przed tymi wielkimi
– podkreślił Marek Suski.
Krytyka wydawnictwa będącego własnością RASP była powszechna, kiedy wydawca ubolewał nad losem niemieckich żołnierzy, który byli strudzeni i nie mogli obchodzić Wigilii, bo pacyfikowali polskie wsie. Wyrażenie oburzenia z naszej strony to nie tylko kwestia wolności słowa, ale także obrony polskiej racji stanu. Nie widzę sytuacji, która byłaby w kolizji z jakimś porządkiem prawnym
– dodał wiceprzewodniczący komisji odsyłając Iwonę Śledzińską-Katarasińską do regulaminu Sejmu.
10:52 Śledzińska-Katarasińska przeciwna obradom komisji
Kidy ten temat został zgłoszony przez poseł Lichocką, ja zgłaszałam zastrzeżenia twierdząc, że w momencie, kiedy w toku są procesy sądowe, komisja nie powinna ani wyręczać, ani dublować sądów. Zwłaszcza, ze temat sformułowano bardzo personalnie. Kiedy przeczytałam wpis na TT red. Pereiry, że bardzo się cieszy z posiedzenia komisji, utwierdziłam się w przekonaniu, że jest jakiś błąd metodologiczny. Napisałam pismo do pani marszałek Witek, w imieniu grupy posłów opozycji, że uważamy, iż taka komisja nie powinna się odbywać. RASP odpowiedział, że procesy są w toku. Nie bardzo wiem, czy my mamy tu być sądem? Są zaproszeni dziennikarze. Proponowałam taki temat, żeby generalnie ocenić sytuację prawną procesów wytaczanych w ogóle dziennikarzom. To byłaby dyskusja merytoryczna, a nie personalna. Panie przewodniczący, jesteśmy władzą ustawodawczą, a nie sądowniczą, nie jesteśmy do komentowania spraw sądowych w trakcie toczonych procesów
– mówiła poseł PO.
Sytuacja dziennikarzy pogarsza się. Od lat toczy się dyskusja o zniesieniu art. 212 KK i sądzę, że może wreszcie uda nam się uzyskać tutaj porozumienie i doprowadzimy do zniesienia tego artykułu. Ale to inna rozmowa. A tu chcemy rozmawiać o iluś sprawach konkretnych dziennikarzy, których mamy tutaj zaproszonych. No co to jest? Ja kategorycznie protestuję. Nie wiem, w jakiej mamy tu być roli
– stwierdziła Iwona Śledzińska-Katarasińska.
Przewodniczący komisji Piotr Babinetz zwrócił uwagę, że komisja nie odnosi się do sądów, ale do relacji między wydawnictwem a dziennikarzami. Myślę, co pani powiedziała, że może to być przyczynek do dalszej dyskusji na temat sytuacji prawnej dziennikarzy w Polsce.
10:50 Komisja Kultury i Środków Przekazu rozpoczęła posiedzenie
Na posiedzenie komisji zaproszony został m.in. zarząd RASP, który stwierdził, że z racji na to, iż postępowania sądowe są w toku, nie mogą wziąć udziału w posiedzeniu, pozostawiając sprawę do rozstrzygnięcia sądom.
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/543259-relacja-pozwy-rasp-przeciw-dziennikarzom-na-komisji-kultury