„Należałoby się jednak zwrócić do Komisji Europejskiej i zapytać, czy podziela zdania, opinie, które wygłasza pani Jourova. Czy to są jej opinie, czy to są opinie całego kolegium komisarzy? Bo to jest rzecz zmienna. Wtedy można zwrócić się do przewodniczącej KE nie tyle z apelem, ile z żądaniem, żeby nieprawdziwe informacje, którymi posługuje się pani Jourova, zostały sprostowane” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalista i wykładowca akademicki, komentując próby grillowania Polski z powodu rzekomej dyskryminacji środowisk LGBT.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Komisarz Vera Jourova grozi wstrzymaniem wypłaty Polsce funduszy w związku z rzekomą dyskryminacją osób LGBT, przy czym sama pani Jourova z jednej strony daje do zrozumienia, że nie ma narzędzi, żeby to zrobić, a z drugiej sugeruje, że je ma. Jak oceniać tego typu działania skądinąd bardzo wysokiego rangą urzędnika Komisji Europejskiej?
Prof. Genowefa Grabowska: Pani Jourova już wielokrotnie wykazała się nadmierną aktywnością właśnie w stosunku do Polski i właśnie w sprawach, w których Unia Europejska nie ma przekazanych kompetencji. Tam, gdzie UE może działać, tam pani Jourova może zabierać głos i wypowiadać się. Jako urzędnik Komisji musi respektować traktatowe przepisy decydujące o kompetencjach. Jeżeli urzędnik wykracza poza kompetencje, a pani Jourova jest takim urzędnikiem, to znaczy, że sprzeniewierza się traktatom, że próbuje rozciągnąć swoją urzędniczą władzę na te segmenty współpracy Polski z UE, co do których uprawniona nie jest. To jest smutne, bo albo pani Jourova tego nie wie, w co wątpię – na pewno wie doskonale, że to nie należy do jej kompetencji, bo kilka razy dawała temu wyraz – albo działa politycznie. W tym przypadku jest to ewidentnie działanie polityczne związane z pewnym trendem, który daje się zaobserwować w Parlamencie Europejskim. Trendem, wedle którego określonym środowiskom, określonym zjawiskom chce się przypisać więcej praw i dać im większy zakres swobody, niż to wynika z traktatu. W tym przypadku chodzi o społeczność LGBT, która w sposób szalenie wojowniczy w PE twierdzi, że dochodzi swoich praw. Tymczasem to powinno się dziać, ale na gruncie narodowym. Jeżeli są zastrzeżenia, że społeczności LGBT są źle traktowane w państwach członkowskich, to wtedy jest dla nich otwarta droga sądowa i trzeba z niej skorzystać. Natomiast niekorzystanie z tej drogi, tylko przenoszenie na grunt europejski odczuć, kłamstw, rozmaitych politycznych zdarzeń jest działalnością po pierwsze kontrproduktywną, bo niczego nie zmienia w sytuacji tych grup, a poza tym uderza w dobre imię i w obraz państwa.
Jeżeli pani Jourova uważa, że w Polsce społeczności LGBT są źle traktowane, czego w żaden sposób nie potrafi udowodnić na gruncie prawa, to przecież trzeba powiedzieć: „Proszę się zwrócić do sądu i proszę te sprawy załatwić u siebie”. Tego nie ma i to jest podstawowy błąd i problem, a pani Jourova wykracza poza granice swoich kompetencji. Z urzędnika UE staje się politykiem, który realizuje cele polityczne, a nie te stojące przed Komisją Europejską.
Pytanie, czy to nie jest nadużycie stanowiska i czy są w związku z tym przewidziane w prawie europejskim jakieś sankcje karne za tego typu postępowanie urzędników?
Niestety nie. Urzędnik, nawet tak wysoki jak komisarz, jest członkiem organu kolegialnego, Komisji Europejskiej. Pani Jourova jest jednym z 27 komisarzy i jej działania są traktowane – mimo że są indywidualne – jako działania aprobowane przez Komisję Europejską. Dlatego należałoby się jednak zwrócić do Komisji Europejskiej i zapytać, czy podziela zdania, opinie, które wygłasza pani Jourova. Czy to są jej opinie, czy to są opinie całego kolegium komisarzy? Bo to jest rzecz zmienna. Wtedy można zwrócić się do przewodniczącej KE nie tyle z apelem, ile z żądaniem, żeby nieprawdziwe informacje, którymi posługuje się pani Jourova, zostały sprostowane. Tu nie mówimy o interpretacji, nie mówimy o odczuciach, mówimy o faktach. Takie fakty albo są, albo ich nie ma. Pani Jourova twierdzi, że są. My wiemy, że tego typu faktów, o których ona mówi, nie ma. W związku z tym to jest spór dotyczący rzeczywistości, a nie ocen.
Jakie znaczenie w tym kontekście będzie miało orzeczenie TSUE w sprawie mechanizmu warunkowości? Polska zwróciła się do Trybunału UE o zbadanie jego zgodności z TUE.
To jest inna sprawa. Pani Jourova chciałaby pewnie podciągnąć środowiska LGBT pod praworządność, ale Polska składając tę skargę do TSUE na rozporządzenie KE, przygotowane przez Komisję, a przyjęte przez PE i Radę Unii Europejskiej, wskazuje, że operowanie tylko pojęciem praworządności nie może być kryterium, wedle którego państwa będą pozbawiane środków, że musi być stosowane powiązanie tego kryterium z rzeczywistymi stratami i rzeczywistymi szkodami wyrządzonymi budżetowi UE. Rozporządzenie ma ochraniać interesy finansowe UE, dlatego to jest najważniejsze. A próba podciągnięcia pod praworządność tego typu sytuacji miałaby służyć znów politycznemu aspektowi i ewentualnemu pozbawieniu państwa środków z przyczyn, które w tym rozporządzeniu nie są artykułowane. Bo rozporządzenie mówi, że chodzi tylko i wyłącznie o naruszenie interesów finansowych UE, ale ponieważ jest sformułowane w dość mglisty sposób – operowanie pojęciem praworządności jest tam dość luźne i dowolne – dlatego Polska zwróciła się do TSUE, żeby uznać, iż taka konstrukcja tego rozporządzenia narusza praktykę dobrego stanowienia prawa, jest sprzeczna z kanonami pewności prawa i pozwala na swobodną interpretację tego prawa, dając organom UE – zwłaszcza KE – zbyt daleko idące uprawnienia, których nie ma w traktatach.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542716-wywiad-prof-grabowska-nalezaloby-zadac-od-ke-sprostowania