”W wypadku pani Jourovej to rzeczywiście jest duża kompromitacja. Proszę zauważyć, jakim ona posługuje się językiem, jak bardzo jest agresywna. Nie ma to nic wspólnego z dyplomacją. Tak nie zachowuje się żaden polityk, a już na pewno komisarz, dlatego że to absolutnie podważa zaufanie do całej Komisji. Oprócz tego prowadząc działania, które nie mają traktatowych umocowań, stawia KE w bardzo niewygodnym świetle. Jest to o tyle niebezpieczne, że pokazuje, że UE z niczym sobie nie radzi” - mówi portalowi wPolityce.pl Anna Zalewska, komentując próby grillowania Polski z powodu rzekomej dyskryminacji osób LGBT.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jak Pani ocenia podejmowane w UE próby grillowania Polski z powodu rzekomej dyskryminacji osób LGBT? Komisarz Vera Jourova grozi nam odebraniem funduszy. Pytanie, na jakiej podstawie?
Anna Zalewska: Po pierwsze, co cały czas podkreślam, to są bardzo rytualne od roku działania, inspirowane szczególnie przez naszą totalną opozycję, oparte na absolutnie nieprawdziwych informacjach, z reguły na fake newsach przynoszonych przez naszych eurodeputowanych. Po drugie nie mają żadnego uzasadnienia, po trzecie – żadnych podstaw prawnych. O tym mówi zresztą sama komisarz Jourova, że ona czym prędzej doprowadziłaby do tego, żeby w jakiś sposób Polsce dokuczyć, ale nie ma żadnych podstaw prawnych. Zresztą pani komisarz ds. równości również to podkreśla.
W wypadku pani Jourovej to rzeczywiście jest duża kompromitacja. Proszę zauważyć, jakim ona posługuje się językiem, jak bardzo jest agresywna. Nie ma to nic wspólnego z dyplomacją. Tak nie zachowuje się żaden polityk, a już na pewno komisarz, dlatego że to absolutnie podważa zaufanie do całej Komisji. Oprócz tego prowadząc działania, które nie mają traktatowych umocowań, stawia KE w bardzo niewygodnym świetle. Jest to o tyle niebezpieczne, że pokazuje, że UE z niczym sobie nie radzi. Jeżeli fake newsami, nieprawdami posługują się w kwestiach ideologicznych, to istnieje podejrzenie i prawdopodobieństwo, że wypowiedzi w sprawach gospodarczych, w sprawach cyfrowych, zielonej transformacji również nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jako eurodeputowani z EKR cały czas podkreślamy, kiedy dyskutujemy, czy odpowiadamy na zaczepki pani Jourovej - bo tak to trzeba nazywać – żeby się po prostu zajęła tym, co się dzieje w UE, szczególnie w jej kraju. Jeżeli ktoś mówi o dyskryminacji, to niech zobaczy, w jaki sposób traktowani są Romowie w Czechach, czy jak głośno jest o premierze Czech, który jest jednocześnie właścicielem firmy korzystającej z funduszy europejskich. To pokazuje taki obraz UE, która zakrzykuje rzeczywistość, pokazuje, że jest do czegoś potrzebna – czyli do wydawania kolejnych, światopoglądowych rezolucji – nie zajmując się i kryzysem gospodarczym i kryzysem pandemicznym, bo sposób zawierania umów na szczepionki jest na to najlepszym dowodem.
Czy to nie jest po prostu metoda na ucieczkę od tych poważnych tematów – zwrócenie uwagi na Polskę, wskazanie jej jako „chłopca do bicia”? Czy w ten sposób nie przysłania się potężnego kryzysu instytucjonalnego Unii Europejskiej?
Tak. Ma się wrażenie, że Unia Europejska żyje tak naprawdę od kryzysu do kryzysu. Początek pandemii był absolutną katastrofą. Pamiętam spotkania na posiedzeniach PE, kiedy Włosi rozpaczali, że nikt w żaden sposób nie jest im w stanie pomóc. Wspólne przetargi miały być przykładem solidarnego działania, ale nawet nie potrafiono przypilnować zabezpieczenia UE. KE, która wydatkuje miliardy euro na badania, na produkcję, i takie pieniądze przekazuje firmom farmaceutycznym, w umowie pozwala na to, żeby nie ponosiły żadnych konsekwencji karnych, finansowych za to, że będą się spóźniać, albo nie będą realizować zamówień. Ale ten kryzys, to przykrywanie i pokazywanie Polski jako tej szczególnie atakowanej, czy atakowanie Polski ma też związek z prawem klimatycznym, z absolutną wojną energetyczną, która w tej chwili się zaczyna. Ewidentnie widać, że Niemcy chcą dominować na europejskim rynku energetycznym, stąd robienie wszystkiego, żeby zakończyć prace przy Nord Stream 2 po to, żeby móc dysponować gazem i sprzedawać go w całej Europie, zmuszając różnego rodzaju państwa do wygaszenia swojej produkcji energii, w tym między innymi czy przede wszystkim Polskę. My naprawdę mamy swój miks energetyczny, mamy swoją drogę dochodzenia, tak jak zadeklarowaliśmy, do 2050 roku, natomiast szczególnie Niemcom wydaje się, że powinniśmy to zrobić w ciągu najbliższych pięciu lat. A co do prawa klimatycznego – mimo że już się wszyscy przyzwyczailiśmy do tego, że jest – to w rzeczywistości wcale go nie ma. Ono zostało przegłosowane w PE, natomiast nie ma zgody Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. W tej chwili toczą się kolejne trilogi. Wczoraj było posiedzenie cienia – jestem jedyną Polką, która pracuje przy prawie klimatycznym. UE czy RE do 125 miejsc w prawie klimatycznym powiedziała jednoznacznie „nie”.
Co to oznacza dla Polski?
Jeżeli chodzi o prawo klimatyczne, to dla całej Europy. To jest informacja, że Zielony Ład jest przede wszystkim ideologiczny. Nie liczy się z faktami, w żaden sposób nie liczy się z finansowaniem. Frans Timmermans na ostatnich komisjach też o tym powiedział, że nie powinniśmy niczego takiego wymagać, ponieważ to jest niepoliczalne, a przedstawiciele niemieckich Zielonych mówią o tym, żebyśmy nie dyskutowali o liczbach i o faktach, że liczy się idea. Na transformację energetyczną w całej UE potrzebne są biliony euro, bo inaczej w całej Unii, w różnych miejscach i z różnych powodów – oczywiście przede wszystkim Polski – będzie się to wiązało z taką katastrofą, jaką przeżył Wałbrzych, kiedy w związku z decyzją polityczną w ciągu kilku lat zamknięto wszystkie kopalnie. Te wyliczenia związane z transformacją energetyczną nie obejmują nowych miejsc pracy i przede wszystkim ludzi, którzy te miejsca pracy będą tracić.
Czy ten brak zgody RE i KE na proponowany kształt prawa klimatycznego wpłynie na przesunięcie terminu, do którego ta transformacja energetyczna ma nastąpić?
Mam nadzieję, że tak. Natomiast wszyscy udają, że tego nie widzą, dlatego że prawo klimatyczne miało być uchwalone pod koniec czerwca, miało być zamknięte, prace miały się skończyć po to, żeby do końca czerwca dostosować przepisy europejskie do prawa klimatycznego. W czerwcu dopiero jest zapowiedź, że będziemy pracować nad rozporządzeniami, zresztą strategicznymi, między innymi mówiącymi o ETS-ie czyli o europejskim systemie opłat za emisję CO2, który jest bardzo niebezpieczny dla całej Europy, w tym Polski, bo jest tam bardzo duży rynek spekulacyjny. Tona CO2 w ciągu roku wzrosła ponad dwukrotnie, co powoduje, że właściwie w każdym kraju ktokolwiek może pisać sobie różne strategie energetyczne, a i tak one nie będą do niczego potrzebne, bo firmy po prostu zbankrutują. Jest więc w czerwcu taka analiza, inwentaryzacja tego ETS-u, czy dyskusja o pochłaniaczach, w tym o lasach w Polsce, na ile skutecznie będą pochłaniać emisję. Natomiast jeżeli chodzi o samo prawo klimatyczne, to istnieje duża szansa, że pojawią się te zapisy, które pojawiły się na Radzie Europejskiej, na przykład solidarność energetyczna i zeroemisyjność na poziomie UE, a nie na poziomie każdego kraju członkowskiego, bo tak jest w prawie klimatycznym, że będzie co najmniej 55 a nie 60 (proc. - redukcja CO2 do 2030 roku – red.), jak jest to w prawie klimatycznym, że nie będzie budżetu cieplarnianego, do którego ma wejść rolnictwo. Rolnicy będą liczyć dwutlenek węgla, metan, podtlenek azotu. To naprawdę bardzo niebezpieczne prawo i jest chociaż szansa na to, że ono będzie miało ramy według wyznaczników RE z grudnia 2020 roku.
Dlaczego PE o tym nie dyskutuje, tylko dyskutuje o rzekomej dyskryminacji osób LGBT w Polsce? Biorąc pod uwagę rangę i wagę rzeczy, o których Pani mówi, to jest zupełny absurd.
Dokładnie. To jest zupełny absurd, dlatego że te kwestie, jak Zielony Ład, jak prawo klimatyczne po prostu się nie bronią liczbowo. Nie ma odpowiedzi na podstawowe zapytania, na fakty, na perspektywy. Nawet służby prawne, które są przy Parlamencie Europejskim oceniły tzw. wpływ oddziaływania na środowisko i społeczeństwo, który został napisany przez KE do prawa klimatycznego i powiedziały, że tak tendencyjnego dokumentu po prostu w UE nie było.
Natomiast jeśli chodzi o te kwestie światopoglądowe, to one są prostsze, łatwiejsze, głośniejsze, można zrobić eventy, można wmówić, że to jest kluczowy temat dla całej Unii Europejskiej, co tak jak powiedziałam absolutnie dyskwalifikuje UE. Uważam, że w sytuacji, kiedy komisarz wychodzi i mówi: „no tak, nie mam żadnych umocowań prawnych, ale…” i zaczyna opowiadać rzeczy nieprawdziwe i nieuczciwe i właściwie na sali jest się tylko po to, żeby mówić, że jest inaczej, to pokazuje, że UE jest w kolejnym, głębokim kryzysie. Nie chce pracować nad konkretnymi problemami, które dotyczą Europejczyków. Woli kwestie światopoglądowe, mimo że w Polsce nikt nie znajdzie żadnego przepisu, który nie chroniłby przed dyskryminacją – od Konstytucji, przez wszystkie ustawy, kodeks pracy i – mogę powiedzieć w sposób odpowiedzialny – prawo oświatowe. Chroni się każde dziecko, każdego młodego człowieka, bez względu na to, kim jest, skąd pochodzi i to się po prostu w Polsce dzieje. Nie da się opowiedzieć o Polsce inaczej. Dlatego tym bardziej dotkliwe emocjonalnie są te absurdy, które pojawiają się na sali Parlamentu Europejskiego. Myślę, że powinniśmy głośno mówić o tych, którzy wnoszą te tematy. Przede wszystkim o Lewicy, która robi to z absolutną premedytacją.
Pani Vera Jourova twierdzi, że UE ma narzędzia do egzekwowania tych kwestii. Rozumiem, że chodzi jej o mechanizm warunkowości służący ochronie budżetu UE, co do którego Polska złożyła dziś skargę do TSUE. Jakie są w Pani ocenie rokowania co do dalszego rozwoju sytuacji?
Gdyby pani Jourova miała jakiekolwiek narzędzia, to czy ma pani wątpliwości, że by ich użyła? Ona użyłaby ich natychmiast. Nie ma żadnych. Nie ma żadnych umocowań traktatowych. Natomiast rzeczywiście Polska jest konsekwentna. W grudniu 2020 roku, kiedy w konkluzjach RE pojawił się ten zapis i wcześniej rozporządzenie absolutnie niezgodne z traktatami, które warunkują wydawanie środków europejskich od tzw. praworządności – którą jak rozumiem chciałaby oceniać komisarz Jourova, co jest po prostu absurdalne – politycy Zjednoczonej Prawicy zapowiedzieli - i to też zostało omówione na posiedzeniu RE – że najpierw wypowie się na ten temat Trybunał. Rząd konsekwentnie składa taki wniosek, prosi, aby to rozporządzenie zostało ocenione. Myślę, że TSUE nie ma tutaj żadnej możliwości i żadnego wyjścia, bo ocenia wszystkie dokumenty pod kątem zgodności z traktatami. Nie znajdujemy tam żadnych zapisów, które by taką warunkowość w jakikolwiek sposób dopuszczały.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542703-zalewska-zachowanie-jourovej-podwaza-zaufanie-do-calej-ke
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.