”Problem polega na tym, że by ten mechanizm zadziałał w taki sposób, w jaki autorzy zamierzają, żeby zadziałał, to trzeba jednak oprzeć się na faktach. Takich faktów nie ma. I to jest pewnie jakiś problem dla Komisji. W każdym razie należy mieć nadzieję, że to będzie problem dla Komisji” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Kosma Złotowski, komentując próby grillowania Polski z powodu rzekomego dyskryminowania osób LGBT.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Pani Vera Jourova grozi wstrzymaniem wypłaty Polsce funduszy w związku z rzekomymi nieprawidłowościami polegającymi na nieafirmowaniu LGBT. Czy ona ma do tego prawo?
Kosma Złotowski: Oczywiście, że nie ma do tego prawa. Nie ma do tego prawa, ale może tak mówić. Atmosfera jest właśnie taka, że środki należy Polsce zabierać i to jeszcze w dodatku na podstawie absolutnego fake newsa, o czym tutaj, w Parlamencie Europejskim wielokrotnie była mowa. Wielokrotnie padały wyjaśnienia, że facet przykręcił tablice wyglądające na urzędowe do urzędowych tablic z nazwą miejscowości, sfotografował się z tymi tablicami i rozesłał po wszystkich mediach. Była o tym mowa. Do tych ludzi to po prostu nie trafia. Oni uważają, że to jest prawda, bo widzieli to na zdjęciach w gazecie i tyle.
Czy rzeczywiście to do nich nie trafia, czy też jest to pewna przyjęta konwencja zachowania, działania, a w rzeczywistości przyczyna leży gdzie indziej, mianowicie być może po prostu część krajów nie jest zainteresowana tym, żeby Polska dostała te fundusze?
To jest oczywiście też bardzo możliwe. Myślę jednak, że większość z tych posłów, którzy wczoraj brali udział w debacie, jest przekonana o tym, że to jest prawda, że u nas są takie uchwały, a jeżeli nawet się nie nazywają „strefą wolną od LGBT”, to koniec końców oznaczają dyskryminację osób LGBT.
Projekt rezolucji zawiera m.in. zapis, że „Komisja nie powinna wahać się przed użyciem wszystkich narzędzi, w tym postępowań w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego”. Jakie tu „uchybienia” wchodzą w grę? Mam bowiem wrażenie, że tworzoną wokół Polski atmosferę usiłuje się wbić w ramy prawne. Jak Pan to ocenia?
No właśnie. Problem polega na tym, że by ten mechanizm zadziałał w taki sposób, w jaki autorzy zamierzają, żeby zadziałał, to trzeba jednak oprzeć się na faktach. Takich faktów nie ma. I to jest pewnie jakiś problem dla Komisji. W każdym razie należy mieć nadzieję, że to będzie problem dla Komisji.
Polska złożyła dziś skargę do TSUE dotyczącą niezgodności z traktatami europejskimi rozporządzenia ws. ogólnego systemu warunkowości służącego ochronie budżetu UE. Jak duże nadzieje są wiązane z tym posunięciem?
Jeśli miałbym być szczery, to pewnie nieduże, dlatego że znając atmosferę, która panuje w Brukseli, jak również w Strasburgu i w Trybunale w Luksemburgu, to oni będą robić wszystko, żeby stwierdzić, że ten mechanizm jest zgodny z traktatami, chociaż ewidentnie jest niezgodny.
Po raz kolejny stajemy zatem w obliczu zagrożenia, że prawo to jedno, a działania drugie. Rodzi się w tym momencie pytanie o sposób funkcjonowania Unii Europejskiej. Czy działając w ten sposób jest ona w stanie na dłuższą metę funkcjonować? Po raz kolejny bowiem jesteśmy zagrożeni jakąś „wolną amerykanką”, gdzie wszystko jest dozwolone i możliwe pod warunkiem, że chce tego rządząca większość.
To prawda. W dużej mierze tak to właśnie wygląda, ale pokładam duże nadzieje w Radzie Europejskiej. Spotykają się tam premierzy, poważni politycy, którzy jednak powinni brać pod uwagę fakty. A to jest najważniejsze ciało Unii Europejskiej.
Czy to oznacza, że nawet jeśli TSUE zasądzi na niekorzyść Polski, to nie zamyka nam drogi do dochodzenia prawa?
Ja bym powiedział nie tyle do dochodzenia prawa, co do zdrowego rozsądku, który jednak przywódcy zwykle przejawiają. Tak bym to ujął. Natomiast nie uprzedzajmy, zobaczymy, co powie TSUE.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542673-zlotowski-zrobia-wszystko-by-orzec-mechanizm-warunkowosci