Działacz opozycji w okresie PRL, poseł i doradca byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego Jan Lityński spoczął w środę na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Podczas pogrzebu doszło do godnej ubolewania sytuacji. Do kościoła nie została wpuszczona doradca prezydenta RP Zofia Romaszewska. Na placu przed świątynią modlił się zaś premier Mateusz Morawiecki.
Romaszewska i Morawiecki przed kościołem
Uroczystości pogrzebowe Jana Lityńskiego rozpoczęła msza św. w Kościele Środowisk Twórczych przy stołecznym Placu Teatralnym. Następnie trumnę z ciałem zmarłego przeniesiono na cmentarz, gdzie odbył się pogrzeb.
Doszło tam jednak do godnej ubolewania sytuacji. Do kościoła nie została wpuszczona doradca prezydenta RP Zofia Romaszewska.
Przyszłam do kościoła z wieńcem od prezydenta. Wieniec wpuszczono, mnie już nie, bo nie byłam na liście 30 osób, które miały uczestniczyć w pogrzebie. Ale w kościele było pusto, wszyscy uczestnicy byli ściśnięci w kupie w jednym miejscu. Zasłaniano się covidem, ale bezpiecznych odległości tam nie zachowano. Zaproponowano, że wystawią mi krzesełko i będę mogę usiąść na zewnątrz
— relacjonowała Romaszewska w rozmowie z portalem wPolityce.pl, nie kryjąc swojego oburzenia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Zofia Romaszewska nie została wpuszczona na pogrzeb Jana Lityńskiego! „Jestem wstrząśnięta. Takich rzeczy nigdy nie było”
Na placu przed świątynią modlił się również premier Mateusz Morawiecki.
Nigdy nie zapomnimy jego wkładu w historię Polski. Niech spoczywa w pokoju
— napisał premier na Facebooku, wspominając śp. Jana Lityńskiego.
Kancelaria premiera poinformowała PAP, że premier miał świadomość obostrzeń wprowadzonych w wyniku pandemii koronawirusa ograniczających liczbę osób, które mogą przebywać jednocześnie w kościele i wiedział, że nie znajduje się na liście osób, które mogą uczestniczyć w mszy pogrzebowej w intencji śp. Jana Lityńskiego wewnątrz świątyni.
Pomimo to, premier wziął udział w uroczystości pozostając wśród zgromadzonych na zewnątrz. W związku z tym nie miało miejsce niewpuszczenie premiera na uroczystość - zachowane zostały wszystkie obostrzenia związane z limitem osób, które mogą przebywać w kościele
— przekazała KPRM.
Rektor Kościoła Środowisk Twórczych w Warszawie ks. Grzegorz Michalczyk poinformował PAP, że w związku z pandemią i obowiązującymi ograniczeniami sanitarnymi do świątyni może wejść nie więcej niż 31 osób.
W przypadku pogrzebu ich listę przygotowała rodzina zmarłego. Natomiast było dobre nagłośnienie na zewnątrz i bardzo wiele osób stało przede świątynią uczestnicząc w uroczystości, tak jak mogli
— powiedział.
Nie miałem świadomości, że pani Zofia Romaszewska oraz pan premier Mateusz Morawiecki uczestniczyli w uroczystościach
— dodał.
Msza pogrzebowa śp. Jana Lityńskiego
Podczas mszy św. ks. Andrzej Luter podkreślił, że jej uczestnicy modlą się za męża, ojca, przyjaciela.
Teraz chciałoby się użyć patetycznych słów: za bohatera, bohatera „Solidarności”, członka KOR, jednego z twórców polskiej niepodległości. I właśnie to powiedziałem, ale czuję, że on gdzieś tam patrzy na mnie teraz z ironicznym uśmiechem, macha ręką i może wyjmuje ze swoich przepastnych zbiorów jakąś płytę rockową, tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem go w latach 90.
— wspomniał.
Duchowny mówił też o „mądrej, a więc krytycznej” wierze Jana Lityńskiego.
Ten krytycyzm wyrażał w stosunku do Kościoła jako instytucji. Wspominał, że już w latach 80. widział dwa Kościoły, a także dwa modele działania Kościoła w opozycji. Z jednej strony Kościół ks. Tischnera i ks. Popiełuszki - ciepły, otwarty i czuły dla ludzi, a z drugiej strony Kościół z niezachwianą wiarą w instytucję zastępującą Boga
— wyjaśnił.
Ks. Luter wyraził wiarę w zmartwychwstanie i ponowne spotkanie z Janem Lityńskim.
Czuję, że Jan żyje w was, w nas, w najbliższych. Powiedziano o nim zaraz po tym, jak nadeszła tragiczna wiadomość znad Narwi: „jego droga życia była przepełniona lubieniem ludzi i szanowaniem ludzi”. Tak żył Jan, a my zostajemy tu jeszcze na jakiś czas. Do zobaczenia, Janku
— zakończył.
Bronisław Komorowski: „Znajomość zawarta w celi przerodziła się we współpracę”
Były prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że jego współpracownik był człowiekiem niebanalnym, „o ogromnej ilości nie tylko zasług, ale i zainteresowań i ludzkiej pasji”. Przypomniał też, że „poznał Janka w celi Aresztu Śledczego w Pałacu Mostowskich, na tzw. dołku”.
I pamiętam tę chwilę do dzisiaj, bo była ona ważna i jest ważna do dzisiejszego dnia, bo uzmysłowiła mi, jak długą drogę przeszliśmy
— podkreślił.
Dodał, że wtedy odkrył człowieka, o którym trochę wiedział, ale go nie znał.
Pamiętam to poczucie wzajemnego zainteresowania sobą, ale także jakieś poczucie dystansu. Pewnie wynikającego z odmiennych dróg życiowych, odmiennych tradycji, odmiennych być może także i poglądów w niektórych kwestiach
— mówił.
Ale pamiętam również w tej celi więziennej te chwile, które nas do siebie zbliżyły. To była i rozmowa o Marcu ‘68, gdy Janek był ważnym działaczem, a ja byłem uczniem pierwszej klasy liceum, który chciał po prostu pomóc studentom
— powiedział Komorowski.
Wspomniał także rozmowę o Polsce i opozycji antykomunistycznej.
W ten sposób znajomość zawarta w celi przerodziła się we współpracę. Przerodziła się potem we wspólnotę celu, jakim była wolna Polska, demokratyczna Polska - i wspólnotę drogi, która prowadziła poprzez opozycję antykomunistyczną, obóz internowania, przez później działania w ramach +Solidarności+, a potem, co było szczególnie ważne (…) w ramach wolnej Polski, którą wspólnymi siłami wszyscy próbowaliśmy zmieniać na lepsze” - wyjaśnił były prezydent.
Komorowski przywołał także drugie, „radosne wspomnienie” z czasów już po jego prezydenturze.
Kiedy wspólnie cieszyliśmy się - oglądając, podróżując, zwiedzając, jedząc i pijąc - wolną Ukrainą
— mówił.
To była podroż niezwykła - od Lwowa po Odessę, gdzie dotknęliśmy cudu wolności, który przekroczył granicę Polski
— stwierdził.
Były prezydent ocenił, że Jan Lityński „był człowiekiem dla polskiej wolności i dla wolności w ogóle niezwykle zasłużonym”.
Żegnam Cię, Janku! Dziękuję Ci, Janku! Dobrze zasłużyłeś się ojczyźnie, dobrze zasłużyłeś się wolności
— zaznaczył.
Trzaskowski o schronisku im. Jana Lityńskiego
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwrócił uwagę, że nam wszystkim będzie bardzo brakowało prawdziwych bohaterów, którzy „przez cały czas uczyli nas podejścia do życia, że należy przedkładać interes innych ponad swój własny, że nie sztuką być odważnym wtedy, kiedy żadne konsekwencje za tę odwagę nie grożą. Sztuką być odważnym w czasach trudnych” - mówił.
Jak podkreślił Trzaskowski, „bez takich ludzi, jak Jan Lityński, na pewno nie byłoby wolności, ale nie byłoby też nas, kolejnego pokolenia”.
Dlatego że właśnie bezkompromisowości, chęci służenia innym, i przede wszystkim tego, żeby zawsze stać przy tych, którzy tej pomocy potrzebują, słabszych - tego właśnie nauczył nas Jan Lityński
— wskazał.
Prezydent Warszawy poinformował, że wystąpi do Rady Miasta o to, żeby schronisko dla zwierząt „Na Paluchu” nazwać imieniem Jana Lityńskiego.
Wydaje mi się, że tego właśnie Jan Lityński by chciał” - ocenił. Jak dodał, „to jest właśnie miara tego człowieczeństwa i tej misji, a ta misja była po prostu prosta - pomagać tym, którzy tej pomocy w danym momencie potrzebują.
Wicepremier Gliński o Janie Lityńskim: pamięć o nim zasługuje na szacunek
O pogrzebie Jana Lityńskiego przypomniał też na Twitterze wicepremier Piotr Gliński.
Dzisiaj ostatnie pożegnanie Jana Lityńskiego. Opozycjonisty, redaktora „Robotnika”, polityka. Świadka i uczestnika najnowszej historii Polski. Różniliśmy się – niekiedy bardzo – w polskich sprawach, ale pamięć o nim zasługuje na szacunek. Niech spoczywa w pokoju
— napisał.
Jan Lityński - życiorys
Jan Lityński urodził się w 1946 r. Był organizatorem i uczestnikiem studenckich wystąpień w marcu 1968 r., za co został skazany na 2,5 roku więzienia. Pracował jako robotnik, następnie programista komputerowy.
W 1976 r. współzałożyciel „Biuletynu Informacyjnego”, pierwszego pisma ukazującego się poza cenzurą. Wielokrotnie aresztowany. W 1977 r. współredaktor „Robotnika”, niezależnego pisma na rzecz zakładania wolnych związków zawodowych. Członek KSS „KOR”, współpracownik Biura Interwencyjnego KSS „KOR” i „Krytyki” (członek redakcji).
W 1980 r. doradca władz NSZZ „Solidarność”. Autor uchwalonego przez I Zjazd „Solidarności” Posłania do Ludzi Pracy Europy Wschodniej. W 1981 r. w stanie wojennym internowany, a następnie aresztowany. Po ucieczce z przepustki z więzienia od 1984 r. w solidarnościowym podziemiu, członek Regionalnego Komitetu Wykonawczego NSZZ „S”, Region Mazowsze. W 1989 r. uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Wybrany do Sejmu RP w 1989 z woj. wałbrzyskiego.
W latach 1989-2001 poseł na Sejm, m.in. przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Komisji Służb Specjalnych. Od 1990 r. w ROAD, następnie w UD i UW (wiceprzewodniczący). W latach 2008-2010 doradca PLL LOT do spraw społecznych, mediator sporów. W latach 2010–2015 był doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi.
Odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą.
Jan Lityński utonął 21 lutego w Narwi w okolicach Pułtuska, próbując ratować psa, pod którym załamał się lód. Miał 75 lat.
kpc/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542566-pozegnano-jana-litynskiego-przykry-incydent-na-pogrzebie