„Poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wśród kobiet nie jest wcale wysokie. Poparcie na poziomie 24 proc. w odniesieniu do partii, która chce wrócić na linię wzrostową przekraczającą 40 proc., jest pewnym ostrzeżeniem” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Waldemar Paruch, politolog, był szef Centrum Analiz Strategicznych.
wPolityce.pl: Z sondażu przygotowanego przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS, który zbadał preferencje polityczne Polek, wynika że kobiety nadal najczęściej wybierają Prawo i Sprawiedliwość. Po fali protestów organizowanych przez Strajk Kobiet, w obliczu ofensywy ideologicznej Lewicy, ten sondaż może zaskakiwać?
CZYTAJ WIĘCEJ: Jakie preferencje polityczne mają Polki? Lewica, Lempart i Budka będą zdziwieni. Najwięcej kobiet stawia na partię Kaczyńskiego
Prof. Waldemar Paruch: Zaskoczeniem na pewno nie jest poziom poparcia dla Lewicy, która nie ma dzisiaj oferty skierowanej do większości kobiet w Polsce. To środowisko poszło w kierunku działań z jednej radykalnych, a z drugiej w kierunku działań w kontekście pojmowania lewicowości na gruncie obyczajowym, co w Polsce ma bardzo ograniczony zakres oddziaływania. Ten wynik oscylujący w okolicach 10 proc. prawdopodobnie pokazuje jakie jest wparcie dla tego typu radykalnych działań, zakładających jednocześnie swoistą rewolucję obyczajową.
A co zaskakuje w tym sondażu?
Poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wśród kobiet nie jest wcale wysokie. Poparcie na poziomie 24 proc. w odniesieniu do partii, która chce wrócić na linię wzrostową przekraczającą 40 proc., jest pewnym ostrzeżeniem. Konieczna jest reakcja programowa, ale nie tylko w kontekście ubiegłorocznego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i tego, co się działo po nim, ale w kontekście w ogóle oferty, która powinna być wzięta pod uwagę w ramach Nowego Polskiego Ładu czy uruchomieniu tzw. pieniędzy covidowych, których źródłem będą postpandemiczne działania Unii Europejskiej. Jeżeli PiS chce być partią, która będzie się cieszyć na powrót poparciem społecznym powyżej 40 proc., to musi mieć w ujęciu mężczyzna-kobiet zrównoważone poparcie. Skoro z sondaży partyjnych wynika, że Prawo i Sprawiedliwość ma poparcie między 35 proc., a 38 proc., to znaczy, że PiS stał się bardziej partią elektoratu męskiego niż kobiecego.
Co kobiety może zniechęcać do Prawa i Sprawiedliwości?
Sprawa jest skomplikowana. Tutaj należałoby zacząć od podstawowego paramentu jakim jest wizerunek. Na ile politycy PiS są dla kobiecego elektoratu atrakcyjni? Tak, to też powinno być brane pod uwagę. Skończywszy zaś na odpowiedzi na pytanie: na ile PiS jest wstanie dostosować się do bardzo silnego w polskim społeczeństwie poczucia wolnościowego, które ma zarówno wymiar prywatny, ale także rodzinny i domowy. Silne państwo „tak”, ale władza powinna mieć świadomość, że jej ingerencja w sfery prywatne powinna być limitowana. Nie powinna być tak łatwo rozszerzana, bo wtedy bardzo łatwo jest się narazić dla części społeczeństwa, a później jest bardzo trudno wrócić do odbudowy zaufania. I to dla partii prawicowej, konserwatywnej może być pewnym problemem.
Na drugim miejscu we wspomnianym sondażu znalazł się Szymon Hołownia. Czy do kobiet przemawia przedstawianie go jako „człowieka dialogu”, umiarkowania?
Nie wiem czy Szymon Hołownia jest człowiekiem dialogu, tego bym nie przeceniał. Po pierwszej, wydaje się, że w dominujących przekazach medialnych udaje mu się wychodzić z szablonu konfliktu PiS-PO, co dla znacznej części wyborców w Polsce jest pewnym atutem. Zwłaszcza dla wyborców zmęczonych politycznym patem między tymi partiami, który wynika z „totalnego” podejścia Platformy do Zjednoczonej Prawicy. Po drugie, to także efekt strategii milczenia, którą stosuje Szymon Hołownia. Nie formułuje on żadnych wyraźnych deklaracji programowych, nie wypowiada się w żadnych najważniejszych spornych kwestiach. Milczący polityk do pewnego czasu wzbudza dość duże zainteresowanie społeczne, przypisuje mu się tendencję, których on może w ogóle nie posiadać.
Ale w nieskończoność milczeć nie można.
Tak, czas milczenia musi się w końcu skończyć. Moim zdaniem jest to maksymalnie pół roku, kiedy Szymon Hołownia będzie musiał się zacząć wikłać w najważniejsze problemy społeczne w Polsce i opowiedzieć się, czy preferuje rozwiązania lewicowe, liberalne czy konserwatywne.
Którą drogą wybierze?
Transfery polityków do Polski 2050, które obserwowaliśmy, wskazują, że raczej będzie on szedł w stronę lewicowo-liberalną. Wskazuje na to również cała logika rywalizacji między jego ruchem a Platformą. To właśnie po stronie lewicowo-liberalnej jest duży rezerwuar elektoratu, który usiłuje Hołownia odebrać PO, a w perspektywie prawdopodobnie także Lewicy. Pamiętajmy jednak, że w Polsce o wynikach wyborów rozstrzyga tak naprawdę tylko 10 proc. ogółu czynnych politycznie Polaków, bo tylko taki odsetek nie jest zdeterminowany politycznie, ideologicznie i ma labilne preferencje partyjne. O nich toczy się tak naprawdę rywalizacja.
Wspomniał Pan o Lewicy i 10 proc., których nie mogą przekroczyć. Czy takie projekty jak ten dzisiaj, który zakłada zmianę definicji gwałtu, to projekt wpisujący się w ich działania podejmowania na gruncie obyczajowym?
Lewica już dawno odkleiła się od realnych procesów społecznych, a najlepszym przykładem na to, są te wszystkie postulaty, które lansuje europoseł Sylwia Spurek. Jeżeli skojarzymy je z dzisiejszym nurtem tzw. nowej lewicy i to będzie przekaz dominujący, to trudno nie być zaskoczonym, że to poparcie oscyluje wokół 10 proc.
Skrajne hasła, radykalne działania i Strajk Kobiet, nie pomagają?
Tak, skrajnie radykalne hasła, które się pojawiają, a do tego jeszcze metody działania, bo politycy Lewicy bardzo mocno wspierają tzw. Strajk Kobiet, którego radykalizm form jest porażający, powoduje, że to poparcie wzrastać nie będzie. Proszę pamiętać, że poziom radykalizmu w społeczeństwie i zarówno co do treści i co do formy, nie będzie przekraczać więcej niż 10 proc. Wszelkie badania pokazują, że nawet w warunkach pandemii Polacy nie są społeczeństwem radykalnym, nie ma takich tąpnięć politycznych, społecznych, gospodarczych, które zachęcałyby do postaw radykalnych, które mogą być synonimem swoistego rewolucjonizmu. Dzisiaj w Polsce nie ma żadnego nastroju rewolucyjnego, jest zmęczenie pandemią, jest mnóstwo lęków, frustracji, obaw o przyszłość, ale to nie ma nic wspólnego z rewolucjonizmem.
Rozmawiał Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542264-nasz-wywiad-paruch-w-polsce-nie-ma-nastroju-rewolucyjnego