Bardzo się starali spin doktorzy Borysa Budki, żeby dopasować do niego jakąś oryginalną formę. W końcu człowiek bez formy (nie w sensie fizycznej kondycji) nie istnieje, o czym przekonywali m.in. Stanisław Ignacy Witkiewicz i Witold Gombrowicz. Albo istnieje jako „rozmazana plama”, co jest jednym z największych problemów Woody’ego Allena.
Im bardziej Borys Budka starał się nie być rozmazaną plamą, tym bardziej nią był. No to spin doktorzy postanowili mu pomóc wybierając formę na tyle przyziemną, żeby nie tylko nie była rozmazana, ale nawet nie budziła rozmazanych skojarzeń.
W lutym 2021 r. narodził się Borys Budka buchalter. I Platforma Obywatelska jako domena buchalterii, czyli firma. Pomysł nieoryginalny, bo wcześniej wymyślony przez Ryszarda Petru, który sam w żadnym razie nie kojarzył się z buchalterem, lecz standuperem. No i tego mu Borys Budka pozazdrościł postanawiając zostać buchalterem-standuperem. Skoro firma, to i prezentacje. A jak prezentacje, to nawet nudny buchalter musi, takie to już wymagania korpo, choćby 99 proc. prezentacji korpoludków to był szlam zmieszany z mułem i wodorostami, ze śladową zawartością tlenu.
Prezentacje jako forma mają stwarzać wrażenie czegoś intelektualnego, wyrafinowanego i skomplikowanego, podczas gdy nie ma chyba nic głupszego, bardziej pustego i będącego większą stratą czasu niż owa forma współczesnej pracy koncepcyjnej czy intelektualnej. Intelektu jest tam tyle, co w jednokomórkowym organizmie. Mało kto ma odwagę to głośno powiedzieć, więc kolejni nieszczęśnicy ogłupiają siebie, podobnych im oraz publiczność. No i Borys Budka też musi, bo w ten sposób liczy, że ktoś może go potraktować jako osobę mającą coś do powiedzenia i pokazania, choćby tylko na ekranie.
Borys Budka zrobił wprawdzie doktorat z kwalifikacji pracowniczych (w dziedzinie ekonomii), ale jako polityk postępuje tak, jakby kwalifikacje były tylko czymś do zapisania na urzędowym papierku, żeby potem w żaden sposób nie wpływać na to, co się robi. Dziś zresztą wymaganie kwalifikacji od pracowników czy wiedzy od uczniów i studentów jest przejawem wyzysku, mobbingu, dyskryminacji, a nawet rasizmu, więc nie wolno niczego wymagać. Dlaczego więc dr Borys Budka, specjalista od kwalifikacji pracowniczych miałby czegoś wymagać od siebie?
Spin doktorzy wymyślili, że gdy lider partii będzie zgrywał buchaltera, to kierowana przezeń partia będzie postrzegana jako technokratyczna, fachowa, nastawiona wyłącznie na konkretne zadania, a nie bujająca w obłokach ideologii, w dodatku bez formy albo w formie kojarzącej się z badziewiem czy innym paździerzem. Spin doktorzy podpowiedzieli Borysowi Budce, że skoro nie ma on politycznej charyzmy, powinien się prezentować tak, jak szef korporacji, który ma najmądrzejsze prezentacje. To znaczy wprost mu nie powiedzieli, że nie ma charyzmy, bo płatnika się nie kąsa, tylko wytłumaczyli, iż ma, tylko nie potrafi w pełni wydobyć. No i od razu mamy BB prawie jak Brigitte Bardot w najpiękniejszych latach (jako fachową siłę od bycia marzeniem milionów) albo chociaż Boris Becker (fachowiec od przebijania piłki nad siatką), jego zaplecze jako ekspertów, zaś program jako zestaw technokratycznych rozwiązań konkretnych problemów.
Kłopot z nowym wizerunkiem PO i Borysa Budki polega na tym, że on nie potrafi do niczego zachować dystansu. Zawsze wystaje mu ten kij od szczotki, który połknął (nie w polityce, tylko pewnie jeszcze w przedszkolu, lecz ten kij rósł razem z nim), więc ten nowy wizerunek wzbudza znacznie więcej śmiechu niż poprzedni. Wyeksponowane zostały bowiem wszystkie narcystyczne cechy buchaltera-standupera. To nieuniknione, skoro sprzyja temu forma prezentacji. I sprzyja temu towarzystwo, np. byłej wiceminister finansów Izabeli Leszczyny, mającej potencjał rozśmieszający nie gorszy od samego BB. Głównie dlatego, że grają role technokratów nie mając pojęcia, czym jest technokracja, co ma duży potencjał komediowy, lecz zapewne nie takie były zamiary.
Prezentowanie buchalterii i standuperka miały odwrócić skojarzenia PO z dyletantami i politycznymi krzykaczami, którzy nie mają nic konkretnego do powiedzenia. Ten pomysł ma trafić do młodych wyborców oraz do grupy wiekowej 35-49 lat, która jest najbardziej aktywna i zorientowana na konkrety. Chodzi o wdrukowanie im, że PO stworzy tzw. rząd fachowców, w przeciwieństwie do klasycznie politycznego rządu PiS. Tylko jak to zrobić z takimi fachowcami, jak BB, Izabela Leszczyna, Tomasz Siemoniak czy Marcin Kierwiński? Borysowi Budce chodzi też o odróżnienie się i odcięcie od Grzegorza Schetyny i jego przywództwa, które też było klasycznie polityczne, a partia miała w tym czasie typowo polityczne cele.
Biorący od niego kasę spin doktorzy przekonali Borysa Budkę, że na uprawianiu klasycznej polityki PO i on sam już daleko nie zajadą, trzeba się więc przebierać za kogoś/coś innego. No to się przebierają. I objaśniają te swoje prezentacje jako nową formę mądrości. Ludzie z korporacji tego nie cierpią, bo na co dzień mają po kokardę, zaś ci spoza korporacji uważają za zawracanie głowy albo wręcz wygłup. Polityk to wciąż musi być ktoś mający coś do powiedzenia poza banalnymi prezentacjami, które traktuje się jak krawat albo poszetkę. Innymi słowy, polityk musi być kimś. A tabelki i wykresy z prezentacji nie zastąpią osobowości, charakteru czy charyzmy. Te wszystkie wygłupy będą zatem jak krew w piach. Albo jak historyjki z filmów Stanisława Barei. Praw fizyki (politycznej) się nie oszuka i nie warto być głąbem (wężykiem).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542201-budka-jako-lider-w-sam-raz-nadaje-sie-do-filmow-barei