Nie lubię mówić o rzeczach osobistych - chyba, ze to ma wymiar ogólny i pozwoli nam zrozumieć jak wyjątkowe są osiągnięcia, których zbyt często traktujemy jako oczywiste i naturalne. Tak też się stało ostatnio, gdzie koszmarny sen stal się coś w rodzaju politycznego retro-science-fiction.
Był to rok 2015 i, z przyczyn których mój sen nie podpowiadał, nie żył już Jarosław Kaczyński. Polska była taka jak wiemy. Niepodległość była iluzoryczna, skoro 80% banków i mediów były w rękach kapitału zagranicznego, głownie niemieckiego. Wszystko co było wartościowe w przemysłu zostało wyprzedane, często za pól-darmo, ale z wielkimi korzyściami pod stołem dla tych w Polsce, którzy to załatwiali.
Zagraniczni mocodawcy często wybierali polskich dyrektorów i kadry zarządzających swoich przedsiębiorstw na miejscu, wynagradzając ich sowicie. Robotnicy zaś dostali nadal mizerne wynagrodzenie, bo zagraniczne inwestycje miały być jak najbardziej rentowne. Z jednej strony mieliśmy „klientów” kapitału zagranicznego, którzy mogli się szybko wzbogacić, a z drugiej miliony rodzin, którzy ledwo mogły związać koniec z końcem.
I tak było „dobrze”, bo należało walczyć ze wszystkim co było podporą polskości, czyli z rodziną właśnie, ale też z wiarą katolicką, patriotyzmem, historią, dumą, iż jest się Polakiem. Polskość stała się grzechem, obrzydzeniem. Tak jak przyznał ongiś były premier. Wspaniała historia była powodem do wstydu; zresztą był plan zredukowania nauczania jej w szkołach do minimum. Lepiej było być „pod-Niemcem” niż Polakiem.
Oczywiście w tej sytuacji Polska była krajem daleko idącej korupcji, ucieczki kapitałów do „rajów fiskalnych”, licznych afer. Mafie zaczęły królować. Byli jeszcze prokuratorzy, którzy chcieli ścigać nadużycia. Na nic to jednak się nie dało, bo skorumpowana część aparatu „sprawiedliwości” stała się mocnym ochraniaczem i tarczą kasty.
I tu mój sen dokonał spory „jump ahead”. Znalazłem się już w 2021 roku. Co się stało w międzyczasie? Jak było na początku snu, Jarosława Kaczyńskiego już nie było wśród nas. Nie desygnował więc Andrzeja Dudy jako kandydata na Prezydenta w 2015. Stało się to co przewidywał ambitnie naczelny pewnej gazety (pamiętamy historię o zakonnicy): ówczesny Prezydent został wybrany na nowo i PO dalej rządziła i rządzi do dzisiejszych czasów.
Pokojowy „Drang nach Osten”
I tu zacząłem się pocić. Koszmar przebrał na sile. Patrzę. Jaką Polskę mamy? Właściwie Polski już nie ma. Wszystko jest w rękach kapitału zagranicznego i często pod kontrola różnych mafii. Ci którzy „rządzą” wykonują potulnie polecenia Brukseli a zwłaszcza Berlina. Polska stała się główną częścią Europy B. Zwykła kolonia. Europejski plan niektórych zachodnich mocarzy zrealizowany! Polska jest źródłem taniej i dobrej siły roboczej. Eldorado inwestycyjne. Z drugiej strony marzenie Bismarcka się zrealizowane. Kulturkampf wygrany i to pokojowo, dzięki aktywnej Targowicy. Polskość zapomniana. O niej się już nie mówi. W ogóle historia Polski zniknęła nie tylko ze szkół, ale i z pamięci.
Sytuacja rodzin jest coraz trudniejsza. W ogóle wartości rodzinne są zadeptane, tak jak wszystko co w dziejach gwarantowało wielkość Polski, a więc wiara chrześcijańska i patriotyzm. Za to homoseksualiści nie tylko mogą- jak zawsze i słusznie- kochać się jak chcą, ale zawiązali śluby małżeńskie i, nie chcąc pozostać 3% społeczeństwa, żądają, aby inni wzmocnili ich szeregi. Kościoły są splądrowane i bezczeszczone. W wielu wypadkach trzeba było je zamknąć albo sprzedać.
Za to bogaci na usługach się wzbogacili na potęgę. Bezprawie króluje nad Wisłą. Tym bardziej, że aparat sprawiedliwości został do końca opanowany i skorumpowany przez kastę i broni jej działania. Koniec Polski!
Ale w tym momencie obudziłem się. Wstaję i rozglądam się. Dzięki Bogu, to wszystko było tylko złym snem!! Jeszcze Polska jest Polską! Nie jest kolonią na kolanach. Każdy musi z tą Polską się jak najbardziej liczyć, nawet kiedy jej polityka się nie podoba. Polska jest dumna i broni autentyczne wartości europejskie, o których inni chcieli zapomnieć, czyli wartości rodzinne i chrześcijańskie i patriotyzm połączony z szacunkiem dla innych. Z drugiej strony, materialnie, rodzinom się żyje dużo lepiej. Polska umiała związać, najlepiej w UE, rozwój gospodarczy ze sprawiedliwością społeczną. W tym pomogła walka ciągle trwająca - z korupcją i nadużyciami. Dochód narodowy Polski na mieszkańca stanowi już 75% średniej europejskiej i niebawem z nią się wyrówna.
I w tym momencie, dzięki mojemu koszmarowi, uprzytomnię się, że to wszystko stało się możliwe dlatego, iż Opatrzność chciała, aby był z nami właściwy człowiek, Jarosław Kaczyński. Nie uprawiam tu kultu jednostki. Nawet wydaje mi się, że Pan Przewodniczący dość często błądzi, czy to przez katastrofalne czasem wybory ludzi (jaskrawym przypadkiem był w roku 2005 nieszczęsny wybór premiera) czy to angażując się w bitwach niepotrzebnych lub drugorzędnych albo też nie na czasie, czy wreszcie wybierając za sojuszników ludzi niegodziwych.
Ale w rzeczy samej bez niego Polska już nie byłaby Polską. Nie byłaby suwerenna i wolna. Musimy jednak pamiętać, że ta wolność nie jest dana na zawsze. Tak jak mawiał Święty Jan Paweł II, trzeba o nią walczyć. Codziennie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/542047-koszmar-pozytywny-jaka-polska-mogla-byc-i-jaka-jest