Byłem kupić coś słodkiego w cukierni i oniemiałem - za szybą leżał …murzynek. Na oczach wszystkich! Nie jestem kapusiem, nie powiem gdzie, ale wciąż tam leży. Jak można?! Czyż to nie jawny rasizm? Co z tego, że słodki, ten murzynek, niech konie nie rżą, czy poseł Gdula Maciej mnie słyszy…?
Czemu ja tak od razu ad personam posła Macieja z koalicji Nowej Lewicy, syna Andrzeja Gduli, wiceministra spraw wewnętrznych w czasach nieboszczki Polski tzw. ludowej, potem doradcy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który kontynuuje dzieło rodzica w Sejmie, a w wolnych chwilach udziela się publicystycznie w „Krytyce Politycznej”, komentuje w radiu Tok i na portalach różnych? Ponieważ o jego jakże ważny postulat chodzi, a mianowicie, żeby zakazać uczniom czytania „W pustyni i w puszczy”. Bo ten Henryk Sienkiewicz paskudnym rasistą był i basta!. Należałoby go w ogóle pozbawić literackiego Nobla, ale nie wszystko od razu, najpierw trzeba wycofać tę jego koszmarną książkę z programów szkolnych. Na początek z listy lektur obowiązkowych. Bo poseł Gdula boi się, że w oparciu o te pozycję źle ukształtuje się postawa jego córki, że ten Sienkiewicz zaszczepi w niej coś „bardzo szkodliwego”. W tej pustyni i w tej puszczy aż się roi od murzynów i nie tylko… - zakazać, wycofać ze szkół, z bibliotek, wysypać przed Pałacem Kultury i Nauki, podpalić i szlus!
Nie wiem, jakiego spustoszenia dokonała ta lektura w mózgu Macieja Gduli za młodu, którą czytał, co sam przyznał, i na której się wychował, nie śmiem oceniać, ale chyba rasistą, ksenofobem i antysemitą poseł nie jest, czy się mylę? A może tkwi w jego postulacie głęboka myśl, tak głęboka, że ja do niej nie sięgam? Jak się tak dobrze zastanowić i pobuszować po twórczości naszych autorów różnych, to my, Polacy, rzeczywiście mamy jakieś straszne skłonności, wręcz pławimy się w języku nienawiści. Weźmy na przykład Marię Konopnicką, też ujętą w programach szkolnych, i te jej Rotę: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił…” - czy to odpowiada współczesnym czasom, gdy my, teraz z Niemcami w jednej Unii Europejskiej i w NATO? Usunąć z zestawu lektur tę nienawistną babę i to jak najszybciej! Albo ten rusofob Adam Mickiewicz z jego obraźliwymi tekstami o Moskalach, czy ten Juliusz Słowacki z „Sowińskim w okopach woli”, że o Norwidzie Cyprianie Kamilu nie wspomnę z jego „Bema pamięci żałobnym rapsodem”… - co ich twórczość ma wspólnego z duchem internacjonalizmu? Won z lektur…!
Ma chyba rację, poseł Gdula, trzeba dokonać przeglądu lektur i gruntownie przewietrzyć biblioteki. I filmoteki też. Niedawno w TVP pokazali „Krzyżaków”, w oparciu - a jakże - o książkę tego rasisty Sienkiewicza - nie dość, że wrzeszczą: „bij, zabij, kto w Boga wierzy…!”, to jeszcze „Bogurodzicę” śpiewają, no, pasuje do dzisiejszych czasów jak, za przeproszeniem, świni rajstopy.
Co ważne nie tylko nasz, rodzimy poseł postuluje. I nie tylko w odniesieniu do lektur. Języki świata są po prostu przesiąknięte rasizmem i ksenofobią, ale - w przeciwieństwie do nas - świat walczy. Pewna mieszkanka Essex we wschodniej Anglii, Kusi Kimami się nazywa, robiąc zakupy w sieci Marks&Spencer zwróciła uwagę na stanik w ciemnym kolorze o nazwie „tobacco”. Jej zdaniem, był to nie tylko przejaw rasizmu, no bo ten Floyd w Ameryce, ale i ukryta reklama szkodliwego tytoniu. Pani poskarżyła się lokalnym mediom i co? Sieć Marks&Spencer wystosowała do niej przeprosiny i zmieniła nazwę biustonosza na „głęboki kasztan”. Przy okazji należałoby się zastanowić nad nazwą hrabstwa Essex, czy to aby nie jest zawoalowana popularyzacja seksu elektronicznego.
Świat idzie do przodu, tylko my nie. Po interwencji Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów, koncern Knorr zmienił nazwę produkowanego od dawien dawna „Sosu cygańskiego” na „Sos paprykowy po węgiersku”. Bo „cyganić” to tyle, co oszwabić, a sosu szwabskiego nie ma… - czyż nie był to ewidentny przejaw nietolerancji i rasizmu? Firma Uncle Ben’s postanowiła usunąć z opakowań swych produktów roześmianego murzyna. Nawiasem mówiąc, nasza Rady Języka Polskiego też zwracała uwagę na słowo murzyn, które - w jej opinii - „jest obarczone negatywnym bagażem”, ale to jak grochem o ścianę…
Za przykładem „wuja Bena” z Ameryki poszły już takie koncerny jak Pepsi-Cola, Johnson&Johnson, Unilever, czy kosmetyczny gigant L’Oreal, który obiecał usunięcie z nazw tak brzydkich słów jak: biały, jasny, rozjaśnianie skóry itp. Firma Nestle postanowiła wymazać z malinowych cukierków kolor „czerwony”, bo to może obrażać Indian, a także zmienić nazwę czekolady „chico”, jak potocznie określani są Latynosi. Jak walczyć z rasizmem, dał też przykład portal YouTube usuwając niedawno nagranie z partią szachów, w którym biały pionek bił czarnego… Znana lodziarnia w Saint Raphael na francuskiej Riwierze wycofała z oferty lody „Afrykanki” i „Chińczyki”, które sprzedawała od 1947 roku. A to po interwencji posła Zgromadzenia Narodowego (swoją drogą, co za ksenofobiczna nazwa, dlaczego nie zgromadzenia obywatelskiego?) i pełnomocnika rządu ds. walki z rasizmem, antysemityzmem i atakami na środowisko LGBTQ, którzy orzekli: „W dzisiejszych czasach lody nie powinny się tak nazywać, bo co innego wisi w powietrzu”, koniec oficjalnego komunikatu.
Co wisi? Czas gruntownych zmian wisi! Tylko my ciągle opóźnieni w stosunku do globalnych trendów. Wiele jeszcze pracy przed nami Polakami, rasistami, ksenofobami itd. Wciąż od małego uczymy tego następne pokolenia, a to w lekturach, to w grach, jak w „Chińczyka”, pleni się to u nas wszędzie, nawet nazwach ciast, jak tego murzynka leżącego w gablocie, co sam widziałem, i w ogóle potraw; np. zupa czernina… - jak można? Albo karp po żydowsku, no skandal! Czy ryba po grecku…, że o jajach po benedyktyńsku nie wspomnę. A Czarna Madonna…? - ma rację poseł Gdula Maciej, od czegoś trzeba zacząć: precz z „W pustyni i w puszczy” i rasistą Sienkiewiczem!
Tylko, co z tym „Misiem”, kultową komedią Stanisława Barei, w której rasista Stanisław Tym, wspomina: „Jak byłem młody, to też byłem murzynem i tak robiłem…” - i tu nagle pojawia się prawdziwy, autentyczny czarnoskóry koszykarz Kent Washington, który daje pokaz kozłowania. Po latach Kent nawiązał z rozrzewnieniem na użytek portalu Onet do pobytu w naszym kraju (wyjechał podczas stanu wojennego):
W Polsce bardzo się o mnie troszczono, nigdy nie czułem się zagrożony i nie przeszkadzało mi, że budziłem takie zainteresowanie zarówno wśród dorosłych, jak i dzieciaków. Moja polska przygoda to był dla mnie przełomowy moment i najlepsze przeżycie, jakiego doświadczyłem. Ukształtowało mnie jako osobę, którą dzisiaj jestem
Gdyby Kent skonsultował swą wypowiedź z Maciejem Gdulą pewnie inaczej by śpiewał, już poseł lewicy by z niego wycisnął, co trzeba, jak my, z mlekiem matek, i w szkołach, i w ogóle…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/541748-my-polacy-rasisci-i-ksenofoby-opoznieni-wobec-trendow