Bez trollowania Donalda Tuska na Twitterze i jego pogawędek w TVN 24 opozycyjny lud by się pochlastał.
W przerwach między odgrywaniem roli jednego z najbardziej ponurych (z powodu młotowatości dowcipu) trolli w mediach społecznościowych Donald Tusk przywraca sens życia masom trollowym, przeważnie anonimowym, którzy na co dzień są sympatykami bądź żołnierzami opozycji, a szczególnie Platformy Obywatelskiej. Przywraca sens podczas pogadanek w TVN 24. Przy okazji przywraca sens życia Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej, Piotrowi Kraśce czy Grzegorzowi Kajdanowiczowi.
Trollujące tweety Tuska, mimo ociężałości dowcipu, są przez polityków PO przyjmowane jako objawienie. I to jest zrozumiałe, gdy zważyć, że na co dzień obcują z Borysem Budką. Wprawdzie w entuzjazmie jest trochę za dużo pensjonarskiej pretensjonalności, ale czy taka Iwona Śledzińska-Katarasińska (posłanka urzędująca najdłużej spośród wszystkich parlamentarzystów, bo nieprzerwanie od I kadencji w 1991 r.) może coś więcej niż błogo powzdychać. Jej Tusk przywraca siły witalne. A szczególnie Tusk z pogadanek w TVN 24.
Jako Wujcio Dobrutka Radka (Wujek Dobra Rada jest zarezerwowany dla Stanisława Mikulskiego z „Misia”) Donald Tusk zagania do zagrody opozycyjne owieczki – zbłąkane, tylko zagubione bądź potrzebujące wskazań, jak i komu aktualnie powinno się obsikać nogawkę nie mocząc przy tym własnej (a nawet butów). 1 marca 2021 Wujcio Dobrutka Radka (na tle gdańskiego krajobrazu, dowodzącego, że jest od polskich spraw na rzut Grasiem) zajął się rządzącymi. Iwona Śledzińska-Katarasińska musiała doznać…, a może czego innego.
Z pewną taką śmiałością Donald Tusk odnotował, że „z całą pewnością Jarosław Gowin stanowi dość poważny kłopot dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego”. I wprawdzie „większość rządowa staje się coraz mniej stabilna”, to jednak „na miejscu opozycji jakichś długoterminowych strategii na tego typu politykach by nie budował”. Sam na Gowinie jako swoim ministrze sprawiedliwości żadnej strategii nie zbudował. I niestety nie buduje teraz na wicepremierze jako pożądanym przez Borysa Budkę destruktorze rządzącej koalicji, skoro „ostatni raz rozmawiał z nim lata temu”.
Nawet taki cwaniak jak Donald Tusk „szczerze powiedziawszy [szczerze to ostatnio ulubione słowo byłego premiera – jaka najwyższa forma nieszczerości], nie zawsze wiedział, po czyjej stronie stoi Jarosław Gowin wtedy, kiedy był w jego rządzie i w jaką stronę się aktualnie przechyla, a co dopiero teraz”. Innymi słowy, piwotalność Jarosława Gowina zaburzyła Donaldowi Tuskowi kierunki. Tusk nazywa to „elastycznością” i na niej „jakichś poważnych strategii politycznych” by nie budował. Borys Budka słyszał? Władysław Kosiniak-Kamysz słyszał? Choć problemy Tuska mogły wynikać z tego, że on też był piwotalny, więc może się po prostu z Gowinem kiwali w tej samej przestrzeni wektorowej sądząc, że jest ona skalarna, a była nawet tensorowa.
Iwonie Śledzińskiej-Katarasińskiej wystarczyło zapewne tyle, że rozbijactwo Jarosława Gowina „gdzieś tam wisi w powietrzu”. Ale raczej chodzi tylko o to, że „możliwość zmiany frontu jest jedyną metodą przetrwania dla niego [Gowina]”. Niestety Donald Tusk „nie obserwuje z jakąś szczególną fascynacją tej gimnastyki Jarosława Gowina”. Obserwuje za to prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka. I „by się zastanawiał, czy zlecić panu Obajtkowi prowadzenie stacji benzynowej”. Prezes Obajtek zastanawiałby się pewnie, czy Donaldowi Tuskowi powierzyć prowadzenie mopa po linoleum, ale na szczęście był on tylko premierem Polski i przewodniczącym Rady Europejskiej. A w filozofii Tuska ktoś taki ani nic nie musi robić, ani umieć. I to Tuskowi zostało do dziś, co niestety wytknął mu wyrodny syn Józef Bąk.
Z pozycji splendid ignorance, której nabywa się w Brukseli, Donald Tusk popadł był w namysł mając zamysł, czy prezes Obajtek, „ale także wielu innych mianowanych przez PiS i Kaczyńskiego najwyższych urzędników państwowych, prezesów spółek, telewizji etc. ma podstawowe kwalifikacje nie tylko etyczne, o tym zawsze można dyskutować, ale też merytoryczne”. Namysł poprzez zamysł odsyła do wspaniałych menedżerów i urzędników samego Tuska, na przykład Jacka Krawca i Sławomira Nowaka, którzy są niedościgłymi wzorami kompetencji, zaś kwalifikacje etyczne mają niebotyczne albo fantastyczne i bezgraniczne.
Donaldowi Tuskowi „trudno mówić, żeby była to kwitnąca firma pod władzą pana prezesa Obajtka”. Zrozumiałe jest, że Tuskowi trudno, bo Orlen to firma kwitnąca, a nawet obficie owocująca, co musi być powodem niejednej zgryzoty i za Nowakiem tęsknoty. Jako człowiek wielki niczym Karol Wielki z orderu, który Donaldowi Tuskowi na szyję zarzuciła sama Angela Merkel (order, a nie się mu ona sama zarzuciła) nie chce spekulować, czy „pan Obajtek nadaje się na premiera”. Znowu słusznie, bo nieopatrznie mógłby wywołać dyskusję, dlaczego on sam został premierem, mimo iż się nie nadawał, a potem szefa rządu udawał.
Chętnie pospekulował Donald Tusk na temat prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego, którego by „nie wpuścił do szkolnej kasy oszczędności”. To zrozumiała trauma, po tym jak NBP kierowali Hanna Gronkiewicz-Waltz i Leszek Balcerowicz, mający podobne kompetencje jak Donald Tusk w roli premiera. Nie można pozwolić, żeby widać było różnicę czy choćby to, że szefem banku centralnego mógł w przeszłości być kompletny ignorant (ignorantka). Takich rzeczy widać być nie może, dlatego po Gronkiewicz-Waltz przyszedł Balcerowicz, a po Tusku – Ewa Kopacz.
Całkiem trzeźwo Donald Tusk odnotował, że „wyjście z pandemii, poskromienie pandemii, ale też odbudowa gospodarki będą wymagały sprawnej ekipy”. A ma „wrażenie, że [ta obecna] nie za bardzo ma głowę do tego, od czego w jakimś sensie zależą nie tylko gospodarka i przyszłość Polski w Europie, ale też bardzo często zdrowie i życie ludzi”. I nie mając ponoć głowy, ta ekipa ma jedne z najlepszych w UE wskaźniki gospodarcze oraz te dotyczące szczepień. Wiadomo, że Sławomir Nowak załatwiłby to dużo lepiej, ale niestety siedzi w pudle i jego talent, szeroko zademonstrowany na Ukrainie, się marnuje.
Niezależnie od tego, czy Nowak w pudle a Gawłowski już poza pudłem (choć wiąż z zarzutami) ich były szef „stara się mieć szacunek do wszystkich uczestników tej polskiej politycznej gry, ale szczerze powiedziawszy, mało mnie to obchodzi, kiedy widzę, że każdego dnia, każdego miesiąca rządzący zajmują się głównie sobą, a ludzie umierają i zapadają na tę najstraszliwszą z chorób”. Stara się chłopina, ale patrzeć nie może. Kiedy rządził, na różne rzeczy mógł patrzeć, bo jak mógłby nie patrzeć na własne i Sławomira Nowaka sukcesy. A owa „najstraszliwsza” choroba chyba jednak nie jest najstraszliwsza albo dane WHO o innych chorobach są sfałszowane.
Donald Tusk nie może patrzeć na knowania, żeby „media wszystkimi dostępnymi metodami zdusić”. Jasne, że nie może patrzeć na te niezguły, skoro jemu zdusić się udawało i to z pomocą ABW. Wtedy trudno jest patrzeć na niesprawność w duszeniu mediów, które „dzisiaj są wciąż mediami niezależnymi”. Chyba powinno być, że znowu są „mediami niezależnymi”, skoro nikt już na nie prokuratury i ABW nie nasyła. Cała pogadanka Tuska to było rozjeżdżanie się z faktami, ale za to „szczerze”. I masy trolli oraz Iwona Śledzińska-Katarasińska otrzymały zastrzyk od swego honorowego szefa, by z zapałem i „szczerze” głosić chwałę tego, czego nie było i zwalczać to, co nawet im pomaga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/541428-nawet-taki-cwaniak-jak-donald-tusk-nie-wiedzial