Niektórzy sędziowie już dawno przestali być sędziami. Są nimi tylko pozornie. W istocie jednak stali się politykami. I to aktywnymi. Można nawet powiedzieć - czynnymi. Formalnie nie rezygnują z dotychczasowego zawodu, bo jest to im dość wygodne. Pobierają stosunkowo wysokie pensje. Nie przemęczają się codzienną pracą. W każdej chwili mogą się schować za immunitet. Ciągle sędziowski, więc parlamentarny nie jest jeszcze konieczny. Te wszystko przywileje są nie do pogardzenia. Wystarczy tylko głosić, że nadal jest się sędzią.
Od dawna do tej grupy polityków, udających sędziów należy Igor Tuleya. Jeszcze kilka lat temu mieszały mu się te role. Czasami nawet na sali sądowej. Kiedy np. w uzasadnieniu wyroku, skazującego kardiochirurga za branie łapówek, jednocześnie oskarżał CBA, że działa na zlecenie PiS i stosuje w śledztwie metody stalinowskie z ciemnych czasów lat 50, typowe dla UB. Dziś, kiedy z normalną pracą sędziego ma coraz rzadszy kontakt – nawiasem mówiąc z własnego wyboru – coraz bardziej upodobnia się do polityka. I swoje manifesty wygłasza na demonstracjach antyrządowych lub na publicznych spotkaniach „z sędzią prześladowanym przez reżim pisowski”. A ponieważ ambicje ma nie małe i w nowej dla siebie dziedzinie mierzy wysoko, coraz częściej w swoim języku sięga do niewyczerpanego bogactwa zwrotów, używanych przez najwybitniejszych polityków. W tym liderów partii politycznych. Choćby Borysa Budki, niezrównanego przywódcy Platformy Obywatelskiej, prawdziwego wulkanu energii politycznej i gejzeru pomysłów, jak uratować Polskę przez zagładą w dobie pandemii. Przepraszam odbiegłem od tematu.
Chodzi mi o poparcie moich słów przykładem. Kilka dni temu Borys Budka, mówiąc o swojej działalności politycznej, powiedział, że poszukuje wśród posłów PiS „pięciu sprawiedliwych”, którzy zrozumieją swój błąd i „z ciemnej strony mocy, przejdą na jasną stronę mocy”. Prywatnie muszę wyznać, że ta metafora mnie zachwyciła.
Powtórka z rozrywki
I oto dziś… przecieram oczy ze zdumienia. Tę samą przenośnię słyszę w ustach Igora Tuleyi, aczkolwiek odnosi się ona do jego osobistej sytuacji, powiedzmy „quasi zawodowej”.
Oto w wyniku zawirowania sprzecznych ze sobą decyzji sądowych, dziś rano Igor Tuleya zjawił się w sądzie, w którym jest zatrudniony, a którego szef sędzia Piotr Schab kilka tygodni temu odsunął go od orzekania na podstawie decyzji Izby Dyscyplinarnej SN.
Igor Tuleya dziś demonstracyjnie okazał chęć pracy, korzystając z orzeczenia sądu innej instancji, wedle którego odebranie mu immunitetu i pozbawienie możliwości wykonywania zawodu było niezgodne z prawem. O tym, czy będzie mógł pracować, miał zdecydować jego bezpośredni przełożony, wspomniany sędzia Piotr Schab.
I oto Igor Tuleya, przed wejściem do budynku, do oczekującej na niego kilkuosobowej grupki jego zwolenników, w większości innych sędziów – taka drobna inscenizacja - po wygłoszeniu kilku pompatycznych słów „o walce, którą będzie prowadził do końca, bo dopóki walczy czuje się zwycięzcą”, sięgnął do skarbnicy języka prawdziwych, zawodowych polityków najwyższego formatu: - „Składam pismo u prezesa Piotra Schaba. Później trzeba czekać na jego ruch. To kolejna szansa dla prezesa sądu, by opowiedział się, czy stoi po jasnej, czy po ciemnej stronie mocy”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/541286-igor-tuleya-przysposabia-sie-do-roli-polityka-wzorem-budka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.