Nikt nie jest tak łatwy w obsłudze i nadający się do wykorzystania przeciw Polsce jak patentowani durnie.
W 1987 r. na łamach „Znaku” Donald Tusk zastanawiał się nad polskością i wyszło mu, że w pewnym sensie „polskość to nienormalność”. Potem wiele środowisk, organizacji i osób przyjęło to za oczywistość, choć Tusk w swoich rozważaniach aż tak „na rympał” nie poszedł. Poszedł później - jako premier i szef Rady Europejskiej, a to dlatego, że taki pogląd był najbardziej premiowany. I Donald Tusk na tym wiele skorzystał. Im bardziej deklarował wtedy przywiązanie do polskości, tym mocniej służyło to jako zasłona do realizowania zasady, że „polskość to nienormalność”.
Po tym, jak PO i Donald Tusk zaczęli rządzić w Polsce, do gry wkroczyła IV Brygada (jak to nazwał marszałek Józef Piłsudski), czyli kombatanci ostatniej minuty i najbardziej gorliwi strażnicy świętego ognia, którzy prawdziwego ognia nigdy nie widzieli. I oni zaczęli wszelkimi sposobami udowadniać, że polskość to nienormalność. A normalność to polskość w takiej wersji, na jaką pozwala intelektualna wyporność mgr. Adama Szłapki, dr. Krzysztofa Śmiszka czy prof. Radosława Markowskiego, którzy nie tankują na Orlenie.
Gejzery polskości jako nienormalności wystrzeliwują w okolicach takich dat, jak obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wystrzeliwują też podczas rocznic napaści Niemiec na Polskę czy Powstania Warszawskiego. Wtedy obrona polskości jest absolutną nienormalnością, mimo doceniania bohaterstwa żołnierza, żeby nie wypaść na kolaborantów albo bezpaństwowców. Wtedy dla niektórych wzorem staje się zwyczajny zdrajca i kolaborant Władysław Studnicki, przedstawiany jako strategiczny mędrzec i zbawca Polski, którego nie chcieli słuchać ani sanacyjny rząd, ani antysanacyjne władze Polski na emigracji.
Od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość trwa zacięta rywalizacja tych ze współczesnej IV Brygady o to, żeby całemu światu udowodnić, że polskość to nienormalność. Nienormalnością jest zarówno obrona suwerenności i polskości metodami dyplomatycznymi czy ogólnie politycznymi, poprzez polską politykę historyczną czy zachowania patriotyczne, jak i wszelkie działania władz, w których polskość, tradycja, historia czy wartości chrześcijańskie są w ogóle podnoszone. Wtedy polskość ma być skrajną aberracją.
Problemem większości żołnierzy IV Brygady jest to, że są kompletnymi ignorantami i to właściwie we wszystkim. Są prawdziwie ponowoczesnymi nieukami. A przez to nie muszą respektować żadnych kategorii etycznych. Po prostu wysiłek potrzebny do ich przyswojenia byłby torturą. A wszystko dlatego, że wymaganie jakiejś wiedzy, a nawet wysiłku dla jej zdobycia i potem rozeznania się w etycznych konsekwencjach jest niedopuszczalnym mobbingiem, przemocą fizyczną i symboliczną, zmuszaniem ludzi nie będących w stanie niczego zrozumieć do heroizmu, którego absolutnie sobie nie życzą. Wiodą szczęśliwe życie w stanie totalnej tępoty i nikt nie ma prawa tego zmieniać.
Polskość, która jest jednak pewnym wysiłkiem, przede wszystkim moralnym i poznawczym, jest z oczywistych powodów nienormalna w czasach apologii tępoty. A jeśli już ktoś cokolwiek rozróżnia, robi interes z zasady, że polskość to nienormalność. Sprzedaje, co się da, przede wszystkim za granicę, bo tam za dowodzenie, iż polskość to nienormalność płaci się najwięcej. Stąd taki urodzaj klientów oferującym zagranicy towar potwierdzający nienormalność polskości. Szczególne zasługi mają tu żołnierze IV Brygady walczący z nacjonalizmem, ksenofobią, antysemityzmem, homofobią, transfobią, misgenderingiem, przemocą, językiem nienawiści, dyskryminacją i wszystkiemu, co się poddaje tezauryzacji. W tym miejscu trzeba pozdrowić Bartosza Staszewskiego, Sylwię Spurek i Rafała Pankowskiego.
1 marca, czyli w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, mamy wyjątkowy wysyp żołnierzy IV Brygady, gdyż wydaje im się, że wtedy łatwo jest zdobyć punkty i srebrniki. Wystarczy odpowiednio obficie i kolorowo się wyrzygać na polskość. Efekt byłby większy, gdyby nie niechęć żołnierzy IV Brygady do skalania się choćby liczoną w kilku bitach wiedzą i idącą za tym moralną wrażliwością. Ale tego nie ma. A w związku z tym większość żołnierzy IV Brygady bardzo się trudzących (przy ich wyporności umysłowej wysiłek jest wręcz katorżniczy), by udowodnić, że polskość to nienormalność, wychodzi po prostu na durniów. Co wcale nie oznacza, że durnie są nieszkodliwi. Nikt nie jest tak łatwy w obsłudze i nadający się do wykorzystania przeciw Polsce jak patentowani durnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/541265-1-marca-widac-tych-dla-ktorych-polskosc-to-nienormalnosc