Nie w Soplicowie „ruch wielki”, co opisał Adam Mickiewicz w IV części Pana Tadeusza pt. „Dyplomatyka i łowy” ale w Sejmie i wieszcz, pisząc :

Knieje! do was ostatni przyjeżdżał na łowy

ostatni król, co nosił kołpak Witoldowy”

nie przewidział, niestety, że na łowy, prawie równe tym opisanym, uda się Szymon Hołownia, kontynuując niejako tradycję ostatniego z Jagiellonów.

Trudno przewidzieć, czy szef Polska 2050 doczeka się poematu jakiegoś współczesnego wieszcza, ale na pewno przejdzie do historii polskiego parlamentaryzmu jako ten, który dokonał nowatorskiego ruchu w polskim parlamencie – stworzył koło poselskie ruchu, który nie startował w wyborach i nie wprowadził na Wiejską ani jednego posła czy senatora. Niestety, łowy zakończono ustrzeleniem zaledwie trzech łani i jednego jelenia i na razie Szymon Hołownia, jak oświadczył, nie planuje dalszych polowań, choć naganka nie wyhamowała i jak twierdzi Sławomir Nitras , buszuje po sejmowych korytarzach, próbując zagonić zwierzynę w stronę czyhających myśliwych.

Konflikt w PO

Po decyzji zarządu PO i poparciu liberalizacji prawa aborcyjnego, co z determinacją (nie mylić z terminacją) oznajmiła Małgorzata - Kidawa Błońska z matecznika Platformy Obywatelskiej wychynęło 21 parlamentarzystów, protestujących przeciwko arbitralnym decyzjom zarządu swojej partii, a niektórzy z nich, tak jak na przykład poseł Ireneusz Raś, wypomnieli władzy partyjnej deklarację ideową PO z  grudnia 2001 roku:

zgoda na tzw. aborcję na życzenie, czego domagają się środowiska radykalnej lewicy(…) godzi w fundament wartości, na których opiera się nasza cywilizacja, a także narusza założenia Deklaracji Ideowej PO z 21 grudnia 2001 roku, w której Ojcowie Założyciele naszej partii jednoznacznie opowiedzieli się za kompromisem aborcyjnym.

Określani mianem konserwatystów z PO parlamentarzyści nie mają jednak zamiaru jak na razie opuszczać szeregów swojej partii, co żarliwie deklarują żądnym sensacji mediom, domagając się zwołania Rady Krajowej i Konwencji.

Zresztą, gdzież by się mieli udać? Wprawdzie Szymon Hołownia zarzeka się, że łowy zakończył, to jednak puszcza oko do potencjalnej zwierzyny, deklarując, że jak ktoś będzie chciał dołączyć, „nie będziemy zamykać drzwi, natomiast przymknęliśmy je, bo mamy inne rzeczy na głowie”.

Być może te „inne rzeczy na głowie” to obawa, że łowy na sejmowych polityków, zapewne poprzedzone jakimś nęceniem – były poseł Marek Jakubiak twierdzi, że obietnicą „jedynek” na listach wyborczych w przyszłych wyborach – zniechęcą działających w terenie na rzecz ruchu 2050 wolontariuszy, którzy mogą przypomnieć sobie, jak to było w Wiośnie Biedronia, kiedy teren ciężko harował, a na listach znaleźli się znajomi króliczka.

Powstanie „klub konserwatystów”?

Choć łowy pewnie bliskie są sercu ludowców, to już kłusownictwo jest gorąco potępiane i Władysław Kosiniak-Kamysz odcina się od praktyk Polski 2050, mówiąc, że jeżeli „konserwatyści” zdecydują się budować jakieś „racjonalne centrum, tworzyć jakiś własny projekt , własny klub, własne koło konserwatywne, to na pewno z nimi współpracować będziemy”.

Jak mówi pewna moja znajoma, nie ma przypadków, są tylko znaki i być może sondaż Estymatora dla tygodnika Do Rzeczy, w którym, o dziwo, znalazła się konstrukcja wspomniana przez Kosiniaka- Kamysza, czyli „klub konserwatystów” jest właśnie takim znakiem. Ów klub, mający potencjalnie składać się z konserwatystów z PO, sprzeciwiających się stanowisku partii w sprawie aborcji, posłów Porozumienia Jarosława Gowina, posłów Kukiz’15 i posłów PSL w sondażu zyskał ponad 12 procent poparcia.

Władysław Kosiniak-Kamysz już wykazał zdolności negocjacyjne w czasie kryzysu związanego z wyborami tzw. kopertowymi. Wtedy nie wyszło, ale tym razem może okazać się, że bardziej realny jest projekt „klub konserwatystów” niż Koalicja 276 Budki i Trzaskowskiego.