Współczuję prof. Janowi Hartmanowi, że przyszło mu żyć w tak okrutnych czasach. Opresyjnych warunkach, przypominających czasy komunistycznej dyktatury. W kraju, w którym z taką siłą ten wybitny myśliciel odczuwa brak wolności. Jednocześnie podziwiam tę wielką postać polskiej filozofii współczesnej na miarę Magdaleny Środy, za jego odwagę w obronie wyznawanych przez siebie unikalnych wartości, choćby zalegalizowanego kazirodztwa. Za determinację w podejmowaniu wysiłków, dających nadzieję na zachowanie własnej godności, dzięki osobistemu zaangażowaniu w ideę zdelegalizowania Kościoła katolickiego.
Wolny duch profesora Jana Hartmana nie trzyma się kurczowo katedry uniwersyteckiej, niczym motyl zasuszony w gablocie. Jest pełną energii istotą, która przemieszcza się w różne rewiry rzeczywistości nie tylko głębią swych dociekań, ale przenosi się per pedes jako osobistość fizyczna do zbiorowisk, demonstrujących antyrządową niechęć. Bierze udział w manifestacjach, których uczestnicy spontanicznie - inspirowani jedynie przez polityków opozycji - potępiają całe zło, rozlewające się po naszej pięknej i ukochanej ojczyźnie. W Puszczy Białowieskiej w postaci korników drukarzy, w Trybunale Konstytucyjnym jako sędziowie dublerzy, w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym oskarżenia niewinnych ludzi.
Wszechstronnie utalentowana osobowość
Miłością wszechstronnie utalentowanej osobowości prof. Hartmana jest polityka. Miłością, jak do tej pory nie odwzajemnioną. Rozpoczął od przynależności do Unii Wolności, która uległa rozwiązaniu w 2005 r. Pięć lat później była członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta RP w przedterminowych wyborach. W 2011 roku startował z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej w wyborach do parlamentu, ale nie uzyskał mandatu. Podobny cios go spotkał w 2014 roku w wyborach do Parlamentu Europejskiego, do którego stratował z listy Europa Plus Twój Ruch. Znalazł się na tej liście jako członek partii Twój Ruch Janusza Palikota, w której objął stanowisko przewodniczącego Krajowej Rady Politycznej.
Dotychczasowe niepowodzenia odwiodły go od kolejnych startów w wyborach. Z jego ostatnich zapowiedzi wynika, że następną próbę podejmie, kiedy Polska stanie się krajem wolnym. W wolnej Polsce prof. Jan Hartman pewnie podejmie wysiłki, które mają doprowadzić do delegalizacji Kościoła katolickiego, a więc praktycznie zakazu jego działalności w Polsce. Wtedy dopiero poczuje się, że w pełni odzyskał swoją godność.
Czy jednak prof. Jan Hartman nie załamie się wcześniej? Jak długo jeszcze jest w stanie żyć i działać, zmagając się każdego dnia z brutalnymi naciskami obecnej władzy i Kościoła? Czy dotrwa do czasu, kiedy uda mu się zerwać okowy niewoli?
To pytania, które mnie dręczą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/540443-mysliciel-ktorego-dewiza-jest-zyc-to-dzialac-jan-hartman