„Nie można osądzać jego całego życia przez ten epizod - ocenia naczelny rabin Polski, Michael Schudrich”. Gazeta Wyborcza potrafi stanąć w obronie osób z czarnymi kartami w życiorysie. O kogo chodzi? Można podpowiedzieć, że o wysokiego przedstawiciela instytucji państwowej, który w przeszłości należał do skrajnie nacjonalistycznej organizacji i wstydzi się pewnych gestów.
Zgadliście Państwo?
Tak, wicemarszałek senatu Michał Kamiński był przecież w Narodowym Odrodzeniu Polski (dużo radykalniejszym niż ONR!), dziś jest autorytetem, publicznym mentorem narodowej etyki, który rozsądza co jest w Polsce dobre, a co złe. Pewnie że przeprosił i żałował. Tekst sprzed dekady nadał Michałowi Kamińskiemu dokument ostatecznego rozgrzeszenia. Sytuacja z doktorem Tomaszem Greniuchem z IPN jest do bólu analogiczna. Pewnie że są różnice, bo tu upłynęło więcej czasu od porzucenia radykalnej organizacji, a tu mniej, tu pozostały bulwersujące zdjęcia, a tam nie, no ale wiadomo że jedyna istotna różnica jest gdzie indziej. Senator Kamiński ale także Roman Giertych, także przecież nacjonalista, odbyli akt pokutny przed obliczem mędrców salonu III RP, zresztą obaj w „Gazecie Wyborczej”. Prasa Michnika sięgnęła w przypadku Kamińskiego po autorytet naczelnego rabina Polski, który Kamińskiego rozgrzeszył, a TVN jeszcze beatyfikuje.
I oto postPRLowska Polska w pigułce, za te same winy jeden pójdzie na społeczne wygnanie, a inny do senatu, od razu na wicemarszałka.
W tej sprawie wszystko poszło nie tak. Władze w IPN najpierw doktora Greniucha mianowały, potem brnęły w jego obronę, a potem wykrętnym komunikatem wyjaśniły, że jednak go już bronić nie będą - bez wytłumaczenia co to za „zaistniałe okoliczności” spowodowały rezygnację. Kolegium IPN oświadcza, że to nie jest wina kolegium, z Biurem Komunikacji IPN nie sposób się skomunikować, a jedynym, który staje do sprawy z otwartą przyłbicą jest marszałek Ryszard Terlecki. Także autorytet prezydenta pojawił się we właściwy sposób - bez udziału w tak łatwej nagonce, ale z podkreśleniem, że przy publicznych funkcjach potrzebni są ludzie o „nieposzlakowanej opinii”.
Nie, nie rzecz w obronie doktora Greniucha, który płaci za błędy młodości, jak każdy za swoje błędy płaci. Rzecz w tym obrzydliwym festiwalu obłudy świętoszków od obrońców PRL, stanu wojennego, morderców ks. Popiełuszki albo zwolenników opozycji, którzy sami szaleli po nacjonalistycznych zjazdach. Nie „haljowali”, czy tylko mieli szczęście bawić się tam w czasach sprzed upowszechnienia aparatów cyfrowych?
Przy końcu pierwszej kadencji prezesa Szarka zrobiło się w IPN wokół spraw personalnych goręcej, więc rozmaite frakcje się pobiły, podpuściły, Rzym zapłonął. Przy całej skali niedorzeczności polskiego życia publicznego jeden Tomasz Greniuch zbiera winy reszty świata. Kamiński, Giertych, a także autentyczni beneficjenci komunistycznego totalitaryzmu mogą spać spokojnie. Katharsis się dokonał. Wszyscy niewinni! Na zdrowie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/540427-jak-gazeta-wyborcza-wybaczala-faszystom