W Stanach Zjednoczonych władzę objęła nowa administracja. Mocno lewicowa, przepojona poczuciem misji i uznająca demokrację lewicowo-liberalną za jedyny akceptowalny model życia politycznego i społecznego, a tym samym niechętnie patrząca na kraje szukające własnej, choćby odrobinę innej drogi. To także administracja nieukrywająca głębokiej niechęci, by rzecz wyrazić delikatnie, do poprzedniego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Na tym tle perspektywy Polski nie wyglądały dobrze. Bo przecież ludzie Joe Bidena mają pełną świadomość, że obecne władze Rzeczypospolitej wykorzystały koniunkturę, i miały z Trumpem i jego administracją doskonałe relacje.
Co teraz? Czy zmiana prezydenta w USA wpłynie na pozycję międzynarodową Polski? Nie brakuje obaw, że skoro byliśmy blisko Trumpa, skoro korzystaliśmy z tej wyjątkowej koniunktury, to teraz będziemy mieli bardzo pod górkę.
W zeszłym tygodniu zapytałem o to ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua (cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”). Odpowiedział tak:
Doceniam ten argument, ale uważam, że jest on przerysowany. Rozmowy ze stroną amerykańską wyglądają obiecująco. Minister Mariusz Błaszczak miał bardzo dobrą rozmowę z szefem Pentagonu gen. Lloydem Austinem. Rozmowy prowadzili także ministrowie Krzysztof Szczerski i Paweł Soloch, ja też mam zaplanowaną rozmowę z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Te kontakty nie wskazują na jakąś zmianę. Obóz demokratyczny jest bardzo zróżnicowany, ale wydaje się, że za stosunki międzynarodowe odpowiadają demokraci starej daty. Oczywiście, lewe skrzydło Partii Demokratycznej jest bardzo zideologizowane, i będzie próbowało wprowadzić do polityki zagranicznej swoje rozumienie praw człowieka. Jak daleko zajdzie ten proces? Tego nie wiemy.
Rozumiem, że nie wyklucza pan, że pojawią się i trudne chwile?
Z pewnością chęć promowania pewnych uniwersalistycznych wizji jest częścią tradycji amerykańskich demokratów. Czasem było to dla nas niezwykle korzystne, wystarczy przywołać 14 punktów prezydenta Wilsona czy ofensywę w sprawach człowieka prezydenta Cartera. Ale pamiętajmy, to w Stanach Zjednoczonych doszło do zmiany prezydenta. My mamy dość świeży mandat wyborczy, prezydent Duda też wygrał ledwie parę miesięcy temu.
Z kolei szef MON minister Mariusz Błaszczak o swojej rozmowie z szefem Pentagonu mówi tak:
To była dobra rozmowa. Potwierdziliśmy pogłębianie współpracy obronnej. Otrzymałem zaproszenie do Pentagonu, a Lloyd Austin przyjął zaproszenie do Polski. Strona amerykańska zgodziła się także na to, by jednym z zastępców dowódcy korpusu w Stanach Zjednoczonych w Forcie Knox w Kentucky - tego, który stacjonuje w Poznaniu - był polski generał. To jest już decyzja obecnej administracji.
Czy nowa administracja amerykańska miała moment zawahania w sferze współpracy wojskowej z Polską? Czy było tam myślenie typu „przyjrzymy się, zastanówmy się”?
Nie było takiego zawahania. Zawsze podczas swoich wizyt w USA rozmawiałem z politykami obu partii, i republikańskiej, i demokratycznej. Wiem, że w sprawach polityki obronnej, zagranicznej, myślą oni bardzo podobnie. Ciągłość jest zapewniona.
Jest jeszcze za wcześnie na stwierdzenie, że zmiana w Stanach Zjednoczonych nie wpłynęła istotnie na współpracę tego mocarstwa z Polską, ale pierwsze sygnały są bardzo obiecujące. Może się okazać, że zbieżne interesy są w tym wypadku silniejsze niż oczywiste różnice ideologiczne. Tym bardziej, że - jak podkreśla minister Rau - przywództwo amerykańskie w skali globu rozstrzyga się także w naszym regionie:
Czy Trójmorze ma szansę przetrwania bez mocnego, szczerego wsparcia ze strony władz amerykańskich? Czy tej inicjatywie nie grozi atrofia?
Trójmorze to przede wszystkim projekt cywilizacyjny, stwarzający duże możliwości gospodarcze także dla podmiotów zewnętrznych, dla Stanów Zjednoczonych, ale nie tylko. To także wschodnia flanka NATO, te wszystkie połączenia komunikacyjne mają przecież także i wojskowy wymiar. W pewnym sensie Trójmorze to inicjatywa o znaczeniu absolutnie fundamentalnym dla świata zachodniego, dla jego spójności. Tej spójności nie będzie bez silnych relacji transatlantyckich.
Jak to się ma do Trójmorza?
Bardzo prosto: to jest ta część Europy, w której przywództwo amerykańskie jest doceniane. To bardzo ważny element w kontekście konkurencji amerykańsko-chińskiej. Jeśli nie ma amerykańskiego przywództwa, wszystko się rozprzęga, i tutaj, i w Europie zachodniej, zaczynają dominować pozorne własne interesy. Platformą tego przywództwa jest właśnie Trójmorze. To nie jest sprawa ważna tylko dla nas czy Rumunów; nie, ona jest ważna dla całej architektury światowej.
Innymi słowy, jeśli Amerykanie chcą zachować swoją pozycję, nie mogą zrezygnować z Europy środkowo-wschodniej. Oczywiście, będą to zapewne różne gry na różnych poziomach i w różnych sferach, ale dziś można uznać, że najdalej idące obawy się nie potwierdzają.
Cały wywiad z ministrem Zbigniewem Rauem - między innymi o rewolucji w służbie dyplomatycznej - w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”. Polecam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/540267-polska-i-usa-bidena-pierwsze-sygnaly-sa-bardzo-obiecujace